17. Miałaś rację.

3.3K 90 5
                                    

Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału ale mam nadzieję, że jakoś przez niego przetrwacie. 18sty wleci w weekend xx


Myla's pov:



   Od podpisania umowy minęły trzy tygodnie. Jeśli miałabym je jakoś streścić, to były dość ciężkie pod względem pracy. Nasza współpraca ze Skandynawią jest na naprawdę wysokich obrotach. Dzieje się wiele. Nie wiem czy nie, aż za wiele.

   Poza tym, nie wydarzyło się nic większego. No może nie licząc tego, że nasze spotkania z Coltonem stały się bardziej notoryczne i jakby to powiedzieć.. jeszcze bardziej upojne.

   Spędzałam w jego towarzystwie zdecydowanie za dużo czasu i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, ale z drugiej strony nie potrafiłam odpuścić, bo cholera. Jego widok z rana był dla mnie jak narkotyk i nie żartuję. Przyzwyczaiłam się, że budzę się i pierwsze co widzę, to jego twarz tak blisko mojej. No i te wspomnienia z każdej nocy.

   Spłonę w piekle.

   Już czuję oddech samego diabła na karku.

   Dzisiejszego ranka nie znalazłam go w łóżku. Zmarszczyłam brwi, rozglądając się wokół ale to nie był żaden sen. Byłam w jego sypialni, a drzwi były otwarte. Ogarnęłam się dopiero, kiedy z innego pomieszczenia dotarł do mnie dźwięk fortepianu. Narzuciłam na siebie jedną z jego koszul i ruszyłam w tym kierunku.

   Zatrzymałam się w progu i stałam nieruchomo, chcąc jak najdłużej nasycić się tym obrazkiem. Colton od samego początku mnie zaskakiwał i robił to w dalszym ciągu. Naprawdę wierzyłam, że postawił to dla ozdoby, a jednak potrafi grać. Parę dni wcześniej zaproponowałam, aby pokazał co potrafi ale odmówił.

   – Gram dość głośno, a i tak usłyszałem twoje kroki.

   – Liczyłam na śniadanie do łóżka.

   Parsknął śmiechem i odwrócił się w moją stronę, aby po chwili zmierzyć mnie z góry na dół, tak wygłodniałym spojrzeniem, że zaschło mi w gardle. Dobrze, że opierałam się o framugę, bo inaczej mogłabym upaść.

   Wstał z uniesioną wysoko głową i podszedł do mnie, kładąc ręce na moich biodrach. Złożył mokry pocałunek na mojej szczęce, aż dobrał się do ust.

   Całował zachłannie, z pasją, jakby miała to być nasza ostatnia pieszczota. Złapałam go mocniej za kark, wbijając paznokcie w jego skórę, co wywalało natychmiastową reakcje. Przeniósł ręce na moje pośladki i podniósł do góry, aby chwilę później dość mocno przyprzeć mnie do ściany. Syknęłam pod nosem, bo naprawdę mnie to zabolało.

   Jednak nie myślałam o tym zbyt długo. Colton nie pozwolił mi na to, bo ból przerodził się w samą przyjemność.

   Nawet nie załapałam momentu, kiedy przeniósł nas do łazienki. Oderwał się ode mnie, aby ściągnąć moją koszulę i zostawić mnie kompletnie nagą. Widziałam ten jego wzrok pełen pożądania. 

   Oh, jak ja to uwielbiałam.

   Pozbyłam się jego bokserek i szybkim ruchem zawiesiłam rękę na jego karku, aby złączyć nasze usta w zachłannym pocałunku.

   Każdy kolejny pocałunek wydawał się jeszcze lepszy niż poprzedni.

   Colton podniósł mnie za pośladki, dzięki czemu zwinnie oplotłam nogi wokół jego bioder i zmniejszyłam dystans między nami. Niezdarnie odkręciłam kurek z wodą, przez co pomału cali byliśmy mokrzy.

BORDERLESS | +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz