7. Jest moim problemem.

3.9K 100 9
                                    

Colton's pov: 


   Mogłem się kurwa tego spodziewać, że ten idiota nie doprowadzi transakcji do końca. 

   Jak zawsze muszę dokończyć to sam. 

   Podbudowany i wkurwiony wysiadłem ze sportowego samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi i krocząc wprost do hangaru. Każdy z obecnych uniósł głowę, jednak żaden nie odważył się spojrzeć w moje oczy. 

   W środku poczułem satysfakcję. Dobrze, że wiedzą, kto ma tutaj władzę. Ani jeden mi nie podskoczy, bo szybciej skończy martwy w rowie. Chyba, że mają większe szczęście i lądują ostatecznie w jeziorze.

   Nim wpadłem do odpowiedniego pokoju, wyjąłem pistolet z paska i uniosłem go w górę, aby po chwili oddać dwa strzały. Kolejnego ostrzeżenia nie będzie. Została opcja trupów, na które nie miałem dzisiaj ochoty. 

   – Kurwa, stary. Tydzień temu naprawiłem ten sufit po twoim ostatnim najściu. – Warknął rudzielec z kilkudniowym zarostem. 

   Posłałem mu wrogie spojrzenie, na co skulił się w swoim fotelu i uniósł ręce w celu poddania. Już nie potrzebował kontynuowania jego bezużytecznego słowotoku. Następnie obdarowałem zimnym spojrzeniem mojego pracownika. Facet po raz kolejny mnie zawiódł i nie zrobił tego, o co go prosiłem. 

   – Wyjaśnij, jaki jest problem ze sprzedażą jakimś gówniarzom, którzy bawią się w gangi? – Złapałem go wolną rękę za szyję i przygwoździłem do pobliskiej ściany z taką mocą, że przywieszone ramki upadły na ziemię. Rozbite szkło znalazło się obok mojej nogi, a drewno się połamało. 

   – Kupujesz mi nowe.. 

   – Zamknij kurwa ryj. – Dalej trzymając mężczyznę, wycelowałem w stronę przyjaciela. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale skończył. – Co mam z tobą zrobić, co? Twoje głupie wymówki o rodzinie przestają mnie przekonywać. Sprawa długu od początku mnie nie obchodziła. Co tym razem, Spencer? 

   – Ja.. um, przepraszam. – Ledwo się wyjąkał, a mnie coś rozwaliło od środka. Przysunąłem pistolet do jego gardła, dość mocno naciskając na skórę. 

   – Twoje przeprosiny są gówno warte. – Niemal wyplułem. 

   Moje ciało przejęła furia. Miałem dość osób, które rozwalały moją robotę. Gdyby nie moja dobroć, żaden z nich nie zarobiłby tak wielkiej sumy pieniędzy, w tak krótkim czasie. Najwidoczniej za długo było ugodowy, bo coraz częściej pojawiały się problemy ze sprzedażą. 

   – To był ostatni raz.. Oni zrobili mnie w konia, podali pieniądze w kopercie.. – Powiedział ledwo słyszalnie, próbując złapać więcej powietrza do płuc. – Pusta koperta. 

   – Oddałeś im towar?! – Wrzasnąłem, nie hamując więcej emocji. 

   Nim zdążyłem pomyśleć chwyciłem jego kark i rzuciłem go jak psa na podłogę, a następnie wycelowałem prosto w niego. Huk rozniósł się po pomieszczeniu, a krew trysnęła na tyle mocno, że ujrzałem plamy na swoich szarych, garniturowych spodniach. 

   – Kurwa, nie na dywan! 

   – Chcesz być następny? 

   Warknąłem, nie odwracając się w jego stronę. Tępo przyglądałem się trupowi, którego ślepia pozostały otwarte i w dalszym ciągu było można wyczytać jego strach. Z ust poleciała strużka czerwonego płynu, podobnie jak z klatki piersiowej, w którą oddałem pocisk. 

BORDERLESS | +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz