15

464 35 1
                                    

Przez jakiś czas Alex leżał pod kołdrą, starając się nic nie słyszeć. Po pewnym czasie wszystkie niepożądane odgłosy umilkły. W końcu mógł wyjrzeć spod kołdry. Gdy wychylił głowę, upewnił się, że jest cicho. Wtedy dopiero wyszedł spod kołdry. Stanął na podłodze tak cicho jak tylko umiał, a następnie małymi kroczkami wyszedł ze swojego pokoju i poszedł w stronę kuchni.

Z ulgą zauważył, że mężczyzn w niej nie było. Wszedł do niej pocichu a następnie nalał sobie szklankę wody. Był bardzo spragniony, a do tego głodny. Gdy nalał sobie picia, poszedł do jednej z szafek a następnie zajrzał do niej. Niestety w niej znajdowały się garnki i pokrywki. Zaczął przeszukiwać wszystkie szafki w kuchni jakie tylko były. W końcu po jakimś czasie znalazł to co szukał. Czyli jakże pożywny posiłek chipsy. Chłopak wziął szklankę i opakowania ze sobą wracając do pokoju szybkim krokiem.

Gdy był już w sypialni z zadowoleniem stwierdził, że to było o wiele łatwiejsze niż myślał. Otworzył opakowanie i usiadł na łóżku zaczynając jeść najciszej jak umiał.

Dorośli w tym czasie zdążyli się już ogarnąć. Tylko patrzyli na telefony czy nie ma jakiś ważniejszych wiadomości.

- Znowu wszystko drożeje- powiedział Martin czytając.

- Widzisz? Mówiłem byśmy w tamtym tygodniu zrobili duże zakupy- powiedział David i usiadł za mężem tuląc go do siebie.

- Przestań skmero i tak mamy na miesiąc dwanaście tysięcy euro, a co mają powiedzieć ci co zarabiają tylko cztery tysiące?

- Cicho tam- powiedział i pokazał mu język rozbawiony.

Po krótkim droczeniu się ze sobą mężczyźni wyszli z pokoju. Obaj poszli do kuchni, usiedli i zaczęli ze sobą rozmawiać o jakiś błahych rzeczach.

- Alex był po wodę- powiedział Martin gdy zauważył, że jednej szklanki na półce brakuje.

- No i co z tego?

- Nic tylko mówię.

- Pójdziesz zobaczyć co robi?- spytał David i pocałował męża w policzek.

- Tak i tak muszę te kwiaty wywalić.

- Dobra to idź, jakby coś się działo to przyjdę.

- Wiem o tym.

Z nie tęgą miną Martin ruszył do pokoju młodszego. Było mu trochę głupio, że zdenerwował się tak bardzo przy młodym o kwiaty. Gdy stał przed drzwiami, złapał za klamkę, ale za nim otworzył drzwi westchnął głęboko.

Gdy tylko drzwi się utworzyły, Alex obejrzał się w ich stronę. Stał on przy półce z książkami i trzymał jedną z nich. Jednak gdy zauważył czarnowłosego w drzwiach odłożył ją na miejsce i oparł się o komodę.

Dorosły widząc spojrzenie młodszego, które było obojętne w jego stronę. Podszedł do niego i stanął przed nim. Brunet jednak stał bez ruchu przyglądając się jego twarzy. Nie drgnął, nie bał się go chłopiec.

- Dlaczego je zniszczyłeś?- spytał czarno włosy kierując wzrok na rośliny.

- Wtedy chciałem zrobić wam na złość z tym- odpowiedział lekko nie pewnie Alu.

Gdy tylko to wypowiedział odsunął się od mężczyzn. Był pewien, że ten go uderzy. Tamten jednak stał nie wzruszony obserwując go. Lekko to zlękło nastolatka, dlaczego wstrzymał powietrze.

- Kiedy to zrobiłeś?

- W tym samym czasie co świeczki zapaliłem.

Martin tylko westchnął i poszedł powoli zdejmując kwiaty z parapetu.

- Niby tak dawno, a tak naprawdę kilka dni temu.

Alex nic nie odpowiedział przyglądał mu się w cichy. Starając się jak najciszej oddychać. Gdy Martin wyrzucił wszystkie zniszczone rośliny razem z doniczkami. Spojrzał ponownie na chłopca.

- Płyn do podłogi tak?- spytał i lekko oblizał usta.

Alu uznał to za niepokojący gest i tylko wstrzymał powietrze krzywiąc się. Martin westchnął i złapał się za skronie lekko je masując. Był dalej zły, ale nie chciał tego pokazywać mu.

- Dobra nic się nie stało liczyłem się ze stratami, ale nie aż takimi. Jednak co ja mogę na to poradzić? No nic- powiedział do siebie a następnie uśmiechnął się do chłopca.

Nastolatek był tak zestresowany, że tylko zrobił żałosny wyraz twarzy i pokiwał głową. Miał nadzieję, że to dorosłego nakłoni by ten mu żadnych kar nie dawał. Martin podszedł do niego i mimo tego, że młodszy chciał się odsunąć. On złapał go w pasie przytulając do siebie, zaczął go głaskać po głowie.

Chłopak mu się nie wyrywał posłusznie czekał na to aż tamten skończy. Chciał go bardzo odepchnął, ale coś w środku mu na to nie pozwalało. Tak jakby jakąś cząstka jego chciała by go przytulał. W końcu drżącymi rekami również przytulił mężczyznę i zganił się w myślach za to lekko się rumieniąc. Było mu głupio, że go przytulił, ale co mógł teraz począć jak już to zrobił.

Martin uśmiechnął się sam do siebie na to, że młodszy go przytulił. Następnie puścił go, lecz ku jego zdziwieniu młodszy dalej go obejmował. Starszy nie starał się go nawet przez chwilę od siebie oderwać. Tylko po prostu wziął go na ręce mocno tuląc jak niemowlaka. Rozczulony uśmiechnął się gdy zauważył że chłopak zakrywał swoimi dłuższymi włosami oczy, a jego policzki były całe czerwone. Gdy tylko nim lekko potrząsnął Aluś schował swoją twarz w ramię dorosłego. Było mu wstyd za swoje zachowanie, ale nie wiedząc dlaczego pragnął by go ktoś przytulił. Pragnął tak bardzo by ktoś go tulił cały czas i nigdy nie puszczał.

Wtedy przypomniało mu się coś z dzieciństwa. Przypomniało mu się jedno wspomnienie, którego bardzo chciał uniknąć.

Był on w nim mały i biegł po korytarzu w stronę ogromnych drzwi. Wokół niego były też inne dzieci w jego wieku. On biegł z przodu z uśmiechem na twarzy. Gdy dobiegł do drzwi one się otworzyły a za nimi stali dorośli którzy powoli brali po jednym dziecku jakie chcieli. Były to małżeństwa, każde z nich brało jakieś dziecko. Widział jak dzieci się cieszyły w ramionach swoich rodziców. Widział szczęście w ich oczach, ogromne szczęście. W końcu ci którzy wybrali dziecko wychodzili na dwór ze swoją pociechą na rękach. Po jakimś czasie został sam z małą dziewczynką, która miała poparzoną twarz. Nie było już żadnych rodzin, a on znowu był sam, porzucony. Z jego twarzy zszedł uśmiech, a w oczach pojawiły się łzy. Wtedy podeszła do niego zakonnica i złapała za ramię.

- Chodź, wracamy już nikogo nie ma- powiedziała przytłumionym głosem.

Wtedy Alex na ramionach Martina ocknął się i zagryzł wargę z całej siły tuląc mężczyznę cicho zapłakał. Dorosły spojrzał na niego zaniepokojony, ale po chwili usiadł z nim na łóżku i powoli zaczął się z nim bujać by go uspokoić. Cicho szepcząc.

- Cichutko wszystko dobrze.

Jednak nastolatek dalej płakał mocniej ściskając go za szyję, coraz głośniej zawodząc.

Our Child Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz