18

482 34 11
                                    

Martin, David i Alex spali spokojnie w łóżku wtuleni w siebie. Najmłodszy leżał w ramionach mężczyzn cicho pochrapując od czasu do czasu lekko się wzdrygając. Dorośli natomiast tulili go do siebie i cicho oddychając przez sen. Jednak po chwili blondyn ziewnął i otworzył leniwie oczy zerkając na drugą połowę łóżku i uśmiechnął się sam do siebie widząc na nim dwie osoby, które kocha. Powoli podniósł się tak by ich nie obudzić i zaczął się przebierać, w tym samym pokoju po cichu. Lecz nie tak bardzo cicho by nie obudzić chłopca.

Gdy David zapinał guziki od koszulki, Alu podniósł się na łóżku lekko odsuwając się od śpiącego. Jeszcze rozespany rozejrzał się po pokoju i zauważył, że dorosły skończył się ubierać.

- Całe szczęście, że nie obudziłem się kilka minut wcześniej- szepnął chłopiec rozespanym głosem.

- Och- sapnął David i obejrzał się w jego stronę.- Wybacz Kochanie, głodny jesteś?

- Nie mów tak do mnie- żąchnął się chłopak na co tamten się uśmiechnął.- Jestem głodny zjadłbym coś ciepłego, w sumie zimno mi.

- Dobrze to ja ci zrobię owsiankę, a ty idź się ładnie ubierz.

Alex zrobił to co powiedział ojciec. Nawet jeszcze lepiej, poszedł i od razu się umył. W tym czasie zdążył się obudzić Martin i razem z mężem zrobili sobie owsiankę. Gdy najmłodszy wyszedł z jeszcze mokrymi włosami, brązowo oki ręcznikiem mu je jeszcze suszył przy stole.

- No przestań już- powiedział gdy tamten poraz kolejny tarł mu włosy.

- Poczekaj chwilę zaraz sobie zjesz tylko ci wytrę do końca włosy byś nie zachorował- uśmiechnął się mężczyzna.

Młodszy skrzywił się i zamruczał zezłoszczony. Po chwili był już wolny od Martina bo ten również zasiadł do jedzenia. Wszyscy jedli w ciszy jednak nie przeszkadzało im to, nie była to niezręczna cisza. W końcu Alex zerknął w okno i zauważył, że na dworze nie pada.

- Mogę iść po śniadaniu na dwór?- spytał z nadzieją w głosie.

- Oczywiście tylko weźmiemy kajdanki i smycz dla ciebie byś nie uciekł- powiedział David, uśmiechając się na podekscytowanie młodszego.

- Co?

Młodszy nie był zadowolony, że tamci będę go prowadzić na smyczy i skuwać kajdankami chcą. Od razu jego miły wyraz twarzy zniknął i przestał jeść. Widząc to dorośli postanowili być gotowi na to, że chłopiec zaraz może rzucać miską.

- Alex dobrze wiemy wszyscy, że jakbyśmy cię nie skuli i nie trzymali na smyczy to byś uciekł. Proszę przestań się fochać bo nie wyjdziesz na dwór- powiedział David.

Nastolatek nic nie odpowiedział tylko skrzywił się i wrócił do jedzenia, ale owsianka nie smakowała już tak dobrze. Miał ochotę się na nich drzeć i wyzywać. Jednak dobrze wiedział, że jak będzie nie posłuszny to już na dwór nie wyjdzie, a dorośli go znienawidzą.

Mężczyźni się zdziwili jego spokojnym zachowaniem. Myśleli, że tak jak zawsze będzie krzyczał na nich i zacznie rzucać miskami i wszystkim co będzie miał pod ręką. Zobaczyli, że jest bardzo niezadowolony więc woleli nie rozmawiać z nim by nie zaczął ich atakować.

Po skończonym posiłku Martin sprzątnął naczynia a David poszedł po kajdanki, klucz i smycz. Alex nie był zachwycony tym, że jak blondyn wrócił to spiął mu ręce, a następnie przyczepił do nich smycz. Rozzłoszczony prychnął na niego, ale nic więcej nie zrobił, ale za bardzo chciał wyjść by się z nimi kłócić.

- Spokojnie, jak tylko wyjdziemy na dwór to ci przejdzie złość- powiedział czarno włosy, a następnie zabrał klucze do drzwi i je otworzył.

Najmłodszy od razu szybko wyszedł przez nie i zaczął się rozglądać czując świeże powietrze. Delikatnie chłodny wiaterek w niego uderzył, a na jego usta wpłynął uśmiech.

Znajdował się w lesie, zapewne w samym jego środku, tak jak mówili dorośli. Domek w którym mieszkał był mały, ale nazewnątrz wyglądał bardzo schludnie i uroczo. Był on zrobiony z drewna i tak jak jego środek na zewnątrz też był brązowy.

Chłopiec zaczął powoli się oddalać od domku. Chciał iść za drzewa, ale Martin go powstrzymał mocno trzymając smycz. Gdy tylko Alex nie mógł już iść spojrzał do tyłu na mężczyzn. Stali oni za nim i patrzyli na niego uważnie, uśmiechając się lekko. Jednak młodszego uśmiech nie zbladł i tak był zadowolony, że siedział na dworze. Trawa była sucha więc Alu uklęknął na niej, a następnie położył się na plecach przymykając oczy. Czując jak słońce oświetla mu twarz. Natomiast mężczyźni usiedli blisko niego i zadowoleni przyglądali mu się. Myśleli, że chłopiec będzie krzyczał i błagał o pomoc, ale to na razie nie miało miejsce.

Najmłodszy w najlepsze leżał na trawie zadowolony wdychając świeże powietrze, które pachniało latem. W końcu znudzony leżeniem podniósł się i spróbował iść dalej, ale smycz nie pozwoliła mu na to. Wtedy lekko rozgoryczony spojrzał na nich z wyrzutem, że nie chcą iść dalej tylko siedzą na trawie.

- Chcę iść na spacer- szepnął do nich.

- Kotku, nie idziemy na spacer na razie, możesz tutaj sobie poleżeć lub w kółko pospaceruj.

- Ja chcę nogi rozprostować- powiedział lekko zdenerwowany Alex ich zachowaniem.

- Tutaj możesz, daj spokój i ciesz się słońcem bo zaraz wrócimy do domu- powiedział ostrzej David.

Młody tylko tupnął nogą zdenerwowany. Wiedział, że nic nie zda fochaniem się, więc zaczął powoli chodzić w kółko. Starał się rozchodzić i nerwy i nogi. Zerkał co chwila na mężczyzn szukając odpowiedniego momentu w którym mógłby uciec, jednak go nie było. Obaj dokładnie go pilnowali by nie uciekł. W końcu znudzony tym westchnął i usiadł na trawie tyłem na nich i zaczął szarpać rękami w kajdankach. Widząc to mężczyźni uznali, że koniec na dzisiaj wycieczki Alexa.

- Chodź wracamy do domu- powiedział i David i pociągnął lekko za smucz.

- Nie- powiedział Alex i spojrzał na nich rozzłoszczony.

- Alu chodź albo podamy ci środek uspakajający i gdy będziesz tak otępiały, że będziesz leżał wniesiemy cię do domu.

- No proszę- powiedział Alex naprawdę smutny.- Błagam was, nie chcę tam wracać, chcę tutaj zostać proszę.

- Kochanie idziemy- powiedział blondyn ciągnąc lekko chłopca po ziemi.

- Nie! JA NIE CHCĘ PROSZĘ NIE!!!- zaczął się wydzierać nastolatek tak bardzo jak tylko mógł.

Jednak po chwili do niego podszedł Martin ze strzykawką i bez żadnych słów chciał wstrzyknąć ją chłopakowi w szyję. Zaczął się wyrywać mu, ale gdy Martin unieruchomił mu ręce tamten nie mógł nic na to poradzić czarnowłosy wstrzyknął mu lek.

Już po chwili otępiały Alex leżał na trawie cicho szepcząc prośby by tamci mu dali siedzieć na dworze. Wtedy David wziąć go na ręce i zaniósł do domu. Gdy przekroczył próg Martin zamknął drzwi na klucz i poszedł do swojego pokoju schować go.

Our Child Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz