Rozdział 53

480 42 6
                                    




— Wyjdź dziewczyno bez żadnych konsekwencji póki ci na to pozwalam. — Dolores kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego w jakim zagrożeniu obecnie się znajduje.

— Kompletny brak szacunku z twojej strony nędzny śmiertelniku. — czarnowłosa uśmiechnęła się i bez kompletnego zakłopotania, zajęła krzesło przed nauczycielką. — Mogłabym pozbyć się ciebie za pomocą zwykłego pstryknięcia palców.

— Pstryknięcia palców? — nauczycielka zmarszczyła z niezrozumieniem czoło, na co czarnowłosa przewróciła oczami.

Jej myślenie przypomniało jej mężczyzn.

Szczerze nienawidziła mężczyzn.

— Zadzwoń do swojego szefa i odwołaj wszystko, co powiedziałaś sekundę wcześniej. — jej słowa były ostre i powiedziane wyraźnie w sposób jasno mówiący, że nie znosi sprzeciwu. — Żadnych półbogów nie ma na terenie Hogwartu. 

 Oczy Dolores zwęziły się. 

— Jak się nazywasz młoda damo? 

  Zaśmiała się, słysząc to pytanie. 

 —  Lepiej dla ciebie żebyś nie wiedziała. 


***


 Zdaniem Harry'ego normalność w jego życiu od zawsze była czymś niemożliwym - do jedenastego roku życia spał  w komórce pod schodami w domu jego jedynej żyjącej rodziny, która traktowała go jak największe zło na tym świecie. Wtedy myślał, że nie może być już gorzej, ale nagle jak grom z jasnego nieba okazało się, że wszystko co było mu mówione przez dekadę okazało się kłamstwem wymyślonym przez Petunię oraz Vernona. 

 Rzecz jasna jako jedenastolatek skupił się na samych plusach i nie widział nic złego w tym, że jakiś czarodziej bez nosa chciał go zabić gdy ten miał zaledwie roczek. Oczywiście też wtedy nie wiedział, że ten czarodziej postanowi zmartwychwstać i ponownie podjąć się zadania uśmiercenia go w jak najbardziej ciekawy sposób. 

 To wszystko powoli coraz to bardziej go wykańczało i sprowadzało na same dno. Hermiona i Ron nie rozumieli tego - dziewczyna była zajęta, a Ron nie potrafił przestać pałać nienawiścią przy każdej rozmowie do półbogów, non stop wspominając o tym, że gdyby nie przybyli wszystko byłoby prostsze. 

 Harry zdecydowanie nie zgadzał się z tym. Przybycie Percy'ego i innych po prostu wydarzyło się w tym samym czasie, co inne gorsze zdarzenia, ale to nie oznaczało, że nie miałyby one miejsca, gdyby ich nie było. Potter wręcz uważał, że byłoby jeszcze gorzej bez ich wsparcia - zwłaszcza Percy'ego, który jeszcze przed doskonale mu znaną tragedią, był mu bardzo bliski.

 Ogromną przykrość sprawiało mu to, jak bardzo to wszystko się rozpada. 

 Podręcznik od transmutacji, który ze znudzenia czytał, spadł mu na twarz, gdy usłyszał niespodziewanie uderzanie o szybę okna. 

 Tak jak się spodziewał była to Hedwiga z listem, który mógł być od tylko jednej osoby. Natychmiastowo podszedł do okna i ją wpuścił bez słowa, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca, ponieważ sowia poczta jest rozdawana podczas śniadania każdego ranka. 

 Wziął kopertę od niej i natychmiastowo ją otworzył. 

 Drogi, Harry. 

 Ostatni czasy bardzo ciężko jest mi do ciebie pisać ze względu na utrudnienia związane z Ministerstwem oraz  przez to, że Lunatyk dalej uważa, że jakiekolwiek porozumiewanie mi się z tobą jest skrajnie nieodpowiedzialne, ale myślę że on wie, że nie przestanę do Ciebie pisać z tak błahych powodów. 

𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz