Rozdział 12

1.7K 121 57
                                    

— Harry James Potter, oskarżony o użycie magii dwudziestego sierpnia bieżącego roku — rozległ się spokojny głos Amelii Bones po sali

Harry przełknął ślinę. Czuł taki stres jak nigdy życiu. Przed nim znajdowało się około czterdziestu dorosłych czarodziejów i czarownic, śledzących każdy jej ruch. Był sam. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale wyprzedził go Knot:

— Czy oskarżony przyznaje się do winy?

— Tak, ale...

— To nie widzę przeciwwskazań....

— Korneliuszu... — cały Wizengamot wytrzeszczył oczy na widok Dumbledore'a — według paragrafu dziewiątego piątego kodeksu prawnego

Nadzieja ponownie pojawiła się w sercu Harry'ego

— Eee... Mogę wiedzieć co tu robisz Dumbledore — Knot starał się powstrzymać drżenie własnego głosu

— Przepraszam bardzo za spóźnienie Korneliuszu, niestety informacja z przeniesieniem przesłuchania dość późno do mnie doszła — odrzekł beztrosko dyrektor

Harry odniósł dziwne wrażenie, że Dumbledore się dobrze bawi

— To i tak już ważne Dumbledore, oskarżony właśnie przyznał się do winy — odparł nieco przesiąkniętym strachem głosem minister — Powinieneś Dumbledore mówić swoim uczniom o zakazie magii poza szkołą do ukończenia pełnoletności

Dyrektor zmarszczył czoło

— Ale Harry o tym wie, prawda? — zwrócił się do Potter'a

Dopiero kilka sekund później do niego dotarło, że to pytanie jest skierowane do niego

— Eee... Tak — baknął zielonooki

Dumbledore spojrzał znowu na Knota

— Widzisz, Korneliuszu? — spytał — Pozwól, że usiądę

Machnął niedbale dwa razy różdżką, rzucając niewerbalne zaklęcie. Z iskier, które wyłoniły się z magicznego patyka uformował się zwykły czerwony, skórzany fotel. Usta niektórych czarodziejów i czarownic nieświadomie ułożyły się w wielkie "Wow". Dumbledore usiadł na fotelu i wbił wzrok w Wizengamot

— Kontynuuj Korneliuszu — odrzekł

Harry już teraz zauważył, że dyrektor dolewa jedynie oliwy do ognia, jednak mimo wszystko bał się. Sama obecność profesora dodała mu tego co mu najbardziej brakowało, czyli odwagi

— A więc... — widać było duży brak pewności w głosie, w porównaniu tego na początku — Eee... Czytaj oskarżenie Amelio

Pani Bones zmarszczyła lekko czoło, ale zabrała się do czytania

— Pan Potter użył zaklęcia Patronusa w obecności mugola, Dudley'a Dursley'a, dobrze wiedząc o własnej niepełnoletności i karze za takie czyny — odczytała z jakieś księgi puchonka

Harry przełknął ślinę, modląc się w duchu do wszystkich

— Tam byli dementorzy... — odrzekł drżącym głosem

Cały Wizengamot wlepił w niego zszokowany wzrok. Ze wszystkich najbardziej wyróżniała się mina Knota i jednej z czarownic, na której Harry'emu coś się przekręciło w żołądku. Spod tiary wystawała jej różowa kokarda, co na pewno nie było normalne u kobiet w jej wieku. Na jej twarzy był dziwny wręcz nienaturalny uśmiech, a oczy miała wyraźnie utkwione w okularniku. Wyglądała jak rodowita ropucha, co na pewno nie było dobrym znakiem.  Knot z kolei nie wyglądał teraz tak jak wcześniej. Jego twarz lekko zbladła, pozostawiając jedynie zacięty wyraz twarzy

— Oczywiście — powiedział przerywając krótką ciszę — Bardzo bardzo wygodne...

Harry zmarszczył czoło o co mu do licha chodzi?

— Może jaśniej Korneliuszu — odrzekł dyrektor Hogwartu — Co cię tak bawi?

Chwilowy uśmiech spełzł z twarzy ministra. Zaśmiał się lekko, lecz Harry wyczuł w tym sztuczność

— To przecież oczywiste, że chłopak chce się wywinąć od kary — odparł minister

— Czyli Korneliuszu sugerujesz, że on kłamie? — dążył do swego Dumbledore — Ja nie widzę w jego zeznaniach niczego niemożliwego, więc jednocześnie nie rozumie twojego rozbawienia

Harry usłyszał chrząknięcie. Rozejrzał się zdziwiony po sali. Jego wzrok zatrzymał się na tej kobiecie. Stanęła wyprostowana dumnie, swój wzrok miała wbity w dyrektora. Jej ręce były zaciśnięte w pięści, a sama nieco zbladła

— Czyżbyś twierdził Dumbledore, że dementorzy celowo na rozkaz ministerstwa zaatakowały trójkę bezbronnych dzieci? — spytała

Harry miał wielką ochotę jakoś za pyskować tej kobiecie. Przecież nie jest zupełnie bezbronny! Jednak mimo wszystko zachował te słowa dla siebie, dobrze wiedząc że tym wcale nie polepszy całej sprawy, a wręcz ją pogorszy

— Nie — zaprzeczył dawny nauczyciel transmutacji — Ale twierdzę, że dementorzy mogli to zrobić na rozkaz kogoś innego — spojrzał bezpośrednio na Knota — Korneliuszu zrozum wreszcie, że on...

— Sam wiesz kto nie żyje — jego prawe oko zaczęło lekko drgać

— Te wszystkie znaki... Jeszcze nie jest za późno... — dalej próbował Dumbledore

— Ja tu jestem ministrem! — prawie krzyknął Knot — Poza tym mamy się tutaj zająć sprawą tego chłopaka!

Albus przytaknął

— Owszem, mamy — zgodził się z nim — Więc ja nie widzę problemów by nie zająć się sprawą

— A skąd masz pewność, że nie kłamie? — dalej drążył temat minister

— Mamy zeznania świadków...

— Chyba nie przyprowadziłeś do ministerstwa mugola... — zaśmiał się Knot

Niektórzy poszli jego śladem i również lekko zaśmiali się pod nosem

— Oczywiście, że nie Korneliuszu — zaprzeczył dyrektor — Za drzwiami czeka Perseusz Jackson oraz Arabella Figg...
___________________________

754 słowa

Nie jestem ani trochę zadowolona z tego rozdziału. Wszystko moim zdaniem wyszło pogwatwanie i chaotycznie, ale chyba to wina tego, że starałam się jak najbardziej wzorować się na przesłuchaniu opisanym w "Zakonie Feniksa"

Zostawcie ślad na poprawę mojego humoru! Do następnego!

𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz