-17-

204 26 31
                                    

Zestresowany ruszyłem z uczniem w stronę jego osobnego, małego ogrodu. Był on z tyłu budynku, nieopodal tylnych drzwi wejściowych. Przez pierwsze minuty, San opowiadał o roślinach oraz o tym jak posadził swoje pierwsze drzewko owocowe.

Idąc dalej w głąb ogrodu, doszliśmy do przepięknego zakątka. Można go nazwać wręcz rajem dla ogrodników, jak i dla zwykłych ludzi nie znających się na krzakach.

Wielki zielony łuk z czerwono-różowymi kwiatami witał nas do tego miejsca. Przechodząc dalej zawitał nas przepiękny krajobraz małego stawiku oraz starej, białej altany.

Byłem zachwycony. Obraz wyglądał tak bardzo pięknie, że nie potrafiłem w to uwierzyć. Przechodząc obok stawu kątem oka zauważyłem pływające a nim złote rybki. Natomiast sama altana, zapierała dech w piersiach. Wyglądała niczym z prawdziwego snu lub z nie jednego opisu romantycznego miejsca, gdzie książę wyjaśniał swoje uczucia księżniczce.

— Jesteśmy na miejscu, Woo — Powiedział ciszej, by nie spłoszyć latające obok strumyczka ptaki.

Powolnymi krokami zbliżaliśmy się w stronę ławki, która była w centrum altany. Była równie stara, jak i przepiękna. Dodawała ona idealnego klimatu do tego 'tajemniczego ogrodu'.

— Sannie... — Westchnąłem uradowany — Tu jest jak w raju...

— Wiedziałem że ci się spodoba — Usiadł na samym końcu ławki — Siadaj obok mnie — Poklepał wolne miejsce.

— Inni wiedzą o tym miejscu? — Zapytałem sieadając dość blisko Choi'a.

— Nikt tutaj nie był oprócz mnie i moich dziadków, a teraz ty dołączyłeś do tej tajemniczej skrytki.

— A gdzie są teraz twoi dziadkowie?

— Babcia jest aktualnie w drugiej części domu...

— A dziadek?

— On... — W głosie chłopaka pojawiły się lekkie drgania, a w jego oczach dopatrzyłem się diamentowych łez — Nie ma go z nami...

— Sannie...— Widząc w jakim jest stanie od razu przysunąłem się do nie go i przytuliłem najmocniej jak potrafiłem — Przepraszam... Nie powinienem pytać...

— Nie przepraszaj — Pociągnął nosem — Nie miałeś jak tego widzieć, a i tak wolę byś dowiedział się o tym idę mnie niż od kogoś obcego...

Nie potrafiłem go puścić. Serce wręcz łamało się na delikatne kawałki, chciałem je posklejać, naprawić. Skleić je dwukrotnie, by nigdy więcej się nie złamało, ale co ja mogę...

— Ale nie mówmy o tym, będzie na to jeszcze okazja... — Odsunął mnie od siebie pokazując mi swój minimalnie widziany uśmiech — Chciałem ci coś... Pokazać...

— Co takiego? — Zdziwiłem się.

— Musisz się położyć.

— Położyć?!

— Możesz na moich kolanach — Poklepał w swoje uda.

— Ale czy ta część ciała to nie przypadkiem uda? — Roześmiałem się cicho.

— Masz rację — Dołączył do mnie — Co ty na to?

— Tylko nie rób głupot!

— Obiecuję.

Niezbyt śmiałym ruchem położyłem się na ławce opierając głowę o jego uda. Odziwo było mi bardzo wygodnie. Będąc już idealnie ułożonym spojrzałem wyrost przed siebie, moim oczom ukazał się przepiękny malunek, który był umieszczony na suficie altany.

ʟᴏᴠᴇ ғʀᴏᴍ ᴅʀᴇᴀᴍ | ᴡᴏᴏsᴀɴ (✓)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz