No i co ja mam teraz zrobić? Przecież Klaus na sto procent nie żartował, że będzie czekać na mnie przed szkołą. Hmmm. Po co idzie w moją stronę pan dyrektor? Przecież nic nie zrobiłam.
-Laylo twoi rodzice po ciebie przyszli chcą z tobą porozmawiać na jakiś temat.-em po co?
-Em no dobrze.-poszłam za dyrektorem przed Szkołę. Na szczęście go nie widziałam, ale za to widziałam moich rodziców.
-Proszę o to córka.-szkoda, że dyrektor nie wiedział jak naprawde traktują mnie rodzice.
-Bardzo Panu dziękujemy.-moja matka oczywiście się podlizuje jak zawsze.
-Nie ma sprawy do widzenia.-przewrociłam oczami.
-Do widzenia!-ta fałszywa radość. Boże. Żal mi dyrektora.
Zaczęliśmy wracać do domu. Przez całą drogę nie padło ani jedno słowo. Ja nie zaczynam nigdy rozmowy bo wychodzi z tego kłutnia. Chociaż nie ma dnia gdzie nie zdarzyłaby się kłutnia. Weszliśmy do domu. Oczywiście powiedziałam pani Hannie, że może już iść a moją córkę położyłam spać.
-No więc o co chodzi?-popatrzyłam się na nich znudzona.
-O to, że Mikealsonowie są w mieście.-to oni już wiedzą, że oni na prawdę istnieją?!
-Nie dziwi was to, że oni istnieją naprawdę?!-popatrzyli na mnie.
-Nie bo od samego początku wiedzieliśmy. Przyznaje, że jak byłam w twoim wieku to jak się o tym dowiedziałam wyglądałam tak samo.-że co?! Wiedzieli o tym wcześniej, ale mi nie powiedzieli!-a ty jak się o nich dowiedziałaś skoro ci nie mówiliśmy?-o cholera. Co teraz?! Myśl. Myśl. Ech. Muszę chyba powiedzieć prawdę.
-No bo przez przypadek usłyszałam rozmowę Elajihy i Niklausa.-o tym, że mi zagroził nie muszą wiedzieć.
-I tak po prostu cie puścili?-oczywiście ojciec zawsze dopytuje.
-Nie zauważyli mnie.-jeju jak ja dobrze umiem kłamać. Nie wiedziałam, że tak dobrze mi to wychodzi.
-Czyli Klaus cie nie usłyszał?-no i tu jest problem bo Klaus jest przecież HUBRYDĄ. Jak mógł mnie nie usłyszeć.
-Nie był za bardzo zagadany ze swoim bratem.-mam nadzieję, że już dadzą mi spokój.
-To czemu dyrektor nam powiedział, że byłaś wystraszona jak weszłaś do szkoły?-o nie. Tylko nie to! Nie wierze, że dyrektor mnie widział!-z twojej miny wnioskuje, że jednak coś przed nami ukrywasz. Mów!-jezu i znowu przesłuchanie.
-Co was wogóle to obchodzi?-popatrzyłam na nich.
-Nic, ale skąd weźmiemy 500+ to raz a dwa niestety nasza rodzina za tobą przepada!-oczywiście to głupie 500+.-Mów w tej chwili!-i co ja mam jej powiedzieć, że Klaus mi zagroził?
-Klaus mnie usłyszał i mi zagroził okej?-przewrociłam oczami bo już miałam dość.
-Jak to ci zagroził?-no nie mówcie, że nagle zaczęła się przejmować.-a z resztą nie ważne. Okłamałaś nas! Coś ci teraz powiem. Wiesz, że żyjemy z twoim ojcem już 140 lat?-ale jak...Nie tylko nie to. Oni mnie okłamywali!
-Jesteście wampirami?!-byłam w szoku. Tylko dlaczego ja nim nie jestem?-Dlaczego ja też nie jestem wampirem?-byłam wściekła za ich kłamstwa. Ale nimo to chce wiedzieć dlaczego ja też nie jestem. Chociaż coś czuję, że odpowiedź mnie nie ucieszy...
-Nie jesteś wampirem bo Klaus cie nie przemienił a nas tak!-no i super czyli będą mogli używać na mnie perswazji. Wsumie dziwne, że wcześniej jej nie użyli.
-A co mu zrobiliście?-wątpie, że Klaus ich zmienił tak dla zabawy.
-Dobra po pierwsze nic mu nie zrobiliśmy po drugie Klaus nie potrzebuje powodu po trzecie to tak naprawdę jesteśmy łowcami wampirów a po czwarte to chcemy się z twoim ojcem na nim zemścić.-szczerze zaczęłam się śmiać jak to usłyszałam. Oni naprawde myślą, że dadzą radę hybrydzie?
-Wy naprawdę myślicie, że dacie radę hybrydzie?-nie potrafiłam przestać się śmiać.
-Nie zabijemy jego. Tylko jego córkę, Hope.-wytrzeszczyłam oczy i od razu przestałam się śmiać.
-Nie! Nie wolno wam! To małe dziecko!-widziałam wściekłość mojej matki.
-Nie masz tu prawa głosu smarkulo!-co za szmata.
-I tak nie pozwole ci jej skrzywdzić! To jest niewinne dziecko!-byłam wściekła. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy się na nie popatrzyliśmy. Moja matka się uśmiechnęła. To źle wróży...
-Teraz nie masz już nic do gadania bo za późno.-bałam się, że już ją zabiła, ale usłyszałam głos dziewczynki.
-Dobra nie wierzę, że to mówię, ale wam pomoge. Pójde po to dziecko.-powiedziałam to z całkowitą powagą.
-No nareszcie sięgnęłaś po rozum do głowy.-przynieś ją do salonu a później damy ją do piwnicy.-ona mi uwierzyła. Na serio?! Ale moja matka jest głupia! Otworzyłam drzwi i od razu poznałam, że to Diego.
-Gdzie znalazłeś Hope?-popatrzyłam na niego zainteresowana.
-Złapałem ją jak wychodziła ze szkoły.-no tak najlepiej spod szkoły.
-A Marcel wie, że porwałeś sześcioletnie dziecko?-zacisnął zęby ze złości.
-Nie i się nie dowie rozumiesz?!-przewrociłam oczami.
-Nie boje się ciebie i sory, ale nie pozwole jej skrzywdzić.-po moich słowach uderzyłam wampira w nerw i ten zemdlał.-hej kochanie nie bój się.-klękłam przy niej.-posluchaj gdzie mieszkasz?-popatrzyła się na mnie przerażona.-wiem, że takich rzeczy się nie mówi, ale chcę Ci pomóc.-nagle zauważyłam Heyle jak szuka Hope.-słuchaj twoja mama ma na imię Heyle?-popatrzyła na mnie i pokiwała głowką na tak.-to choć.-chwyciłam ją za rączkę i podbiegłam do Heyli.-hej to chyba twoja zguba?-popatrzyła na mnie i zaczęła płakać że szczęścia.
-Hope! Moja maleńka! Dziękuję!.-uśmiechnęłam się.
-Mam na imię Layla.-wiedziałam jak się nazywa, ale wolałam żeby sama się przedstawiła.
-Ja Heyli. Jeszcze raz dziękuję!-przytuliła mnie i poszła z Hope. A ja wróciłam do pokoju przez okno, żeby nie rozmawiać z rodzicami.
Kiedy weszłam to od razu poszłam pod prysznic i ubrałam się w piżamę. Później popatrzyłam czy mała śpi i jak widziałam, że śpi to sama poszłam spać.
****
Jak się spodobał rozdział? Gwiazdki i komentarze mile widziane! I dalej nie wiem co ile dni wstawiać te rozdziały. Jak wogóle ktoś będzie je czytać. No, ale nie ważne to jest. Ja chce poprostu się podzielić z innymi moimi pomysłami na książkę. Buziaki♥️
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.