Rozdział 16

120 2 0
                                    

Kiedy dotarliśmy do posiadłości to przed nią już stali moja mama, Freya i Davina. Widziałam strach u każdej z nich.

-Co z nią?!-zapytała się Klausa moja mama.

-Wszystko z nią okej. Pomogłem jej w ostanim momencie.-popatrzyłam na niego.

-S-skąd wiedziałeś g-gdzie j-jestem?-Nik się uśmiechnął.

-Pewne ptaszki mi powiedziały gdzie jesteś i co się stało.-popatrzyłam za niego i zobaczyłam stojącą Hope i Rose we łzach.

-Mama!-Rose pobiegła mnie przytulić.

-Mama?-Hope zapytała niepewnie. Zeszłam od Klausa i klękłam. Przytuliłam Rose i popatrzyłam na Hope.

-No chodź do mnie jak chcesz.-uśmiechnęłam się do niej zachęcająco. Hope się uśmiechnęła ze łzami. Podbiegła do mnie i się przytuliła. Przytulałam w tej chwili obydwie dziewczynki.

Trochę głupio się czułam z tym że Hope mówi na mnie mama. Nie chce zrobić Heyli przykrości... Spróbuje jej to wyjaśnić... Jak oczywiście Klaus w końcu wszystkich obudzi.

-Kochanie nic ci nie jest?!-moja mama od razu zapytała czy wszystko u mnie okej. Szczerze to mi aż tak nie przeszkadza. A nawet się cieszę że się o mnie martwi. Zawsze chciałam żeby ktoś się o mnie martwił z rodziców i się doczekałam. Ogólnie może się martwić ale niech mi tylko nie zabrania robienia tego co chce. Na przykład jak chce wyjść do wychodzę a nie że moja mama mi każe zostać bo jest niebezpiecznie.

- Tak nic mi nie jest mamo. Spokojnie.-Nik się na mnie popatrzył.

- Jak to jest że moja córka mówi na Ciebie mama chociaż ma Heyli?-popatrzyłam na niego.

-Szczerze to nie wiem. Ja kocham dzieci A one mnie chyba też.-Klaus zaczął nad czymś myśleć.

-Hope nie ufa obcym. Musisz mieć bardzo dobre serce skoro się do Ciebie tak przywiązała. Ona już zaczęła o tobie mówić po tym jak ją uratowałaś od Diego.-wytrzeszczyłam oczy.

-Naprawdę już wtedy o mnie mówiła?-popatrzyłam na Hope.

- Tak. Byłam ci wdzięczna. Mimo iż jestem silna to jednak boję się jak normalne dziecko. Jeszcze drugi raz mnie uratowałaś. Dosłownie kilka minut temu. Poświęciłaś się za mnie i Rose. Nigdy nie spotkałam tak dobrej osoby na tym świecie.-poleciały mi łzy. Wzruszyłam się. Nigdy nie usłyszałam tak pięknych słów od nikogo.

-J-ja...-próbowałam przestać płakać. Ale nie umiałam.

-Jejku jak się wzruszyła.-Klaus zaczął chichotać.

- Mamo wszystko okej?-w tym samym momencie mnie o to zapytały Rose i Hope.

- Tak. Po prostu nikt mi nigdy tak pięknych słów nie powiedział w moją stronę.-uśmiechnęłam się.-dziękuję ci Hope za te słowa.-znowu mi poleciały łzy.

-Ojej mamo nie ma za co. Powiedziałam prawde.-uśmiechnęłam się i przytuliłam do siebie Hope i Rose.-a i wiem że się martwisz tym że mama Heyli będzie smutna że mówię na Ciebie mama. Niepotrzebnie się tym przejmujesz. Mama to zrozumie. I nie będzie jej przykro. A będzie wręcz szczęśliwa że to właśnie Ciebie nazywam mamą.-uśmiechnęłam się.

-Wyjaśnie jej to. A tak w ogóle.-otarłam łzy i wstałam.-Nik.-Klaus od razu spojrzał w moją stronę.

-Słucham księżniczko?-przewróciłam oczami.

-Możesz już obudzić swoje rodzeństwo i Heyli?-Davina założyła ręce na piersi.

-To dlatego nie widziałam nikogo z Twojego rodzeństwa oprócz Freyi! Klaus Ty dupku czemu ich tam zamknąłeś?!-widziałam że Davina jest zła. I tak jak ją znam to nigdy nie była tak zła.

-Zrobił to dlatego że chciał żebym z nim została sama. Wtedy kiedy chciał to zrobić to jeszcze się go trochę bałam. I może zrobił to dlatego że rodzeństwo go podsłuchało jak przyznaję że wygrałam.-Davina wytrzeszczyła oczy.

-Przyznał ci wygraną?!-pokiwałam głową na tak. Klaus się na mnie popatrzył zły.

-Wiesz co sprawie tak że zaczniesz się mnie bać od nowa.-pokazałam mu język.

- Nie wolno ci tknąć Layli!-krzyknęła Freya.

-Widzisz mam obronę.-uśmiechnęłam się wrednie.

-Co mi zrobisz Freya?-popatrzył na nią Nik.

-Ych! Po prostu nie wolno ci jej ruszać! Nie chce Cię zranić magią!-Klaus się zaczął śmiać.

-Czyli nic mi nie zrobisz bo nie chcesz. Zabawne. Ale doceniam. A Ty i tak nie żyjesz.-popatrzył teraz na mnie.

-Ale się boję. Patrz aż się trzęse.-Nik się podirytował A ja zaczęłam śmiać widząc jego mine.

- Ale jesteś wkurzająca!-uśmiechnęłam się.

-Wiem.-mrugnęłam do niego jednym okiem.

-Dobra chodźcie na kolację.-powiedziała Freya. Do mnie podeszła mama. Wzięła mnie za rękę.

-Zjesz coś?-popatrzyła na mnie z troską.

- Tak. Szczerze mówiąc to jestem strasznie głodna po tym co się dzisiaj stało.-moja mama się uśmiechnęła delikatnie i poszła ze mną do kuchni. Dziewczynki już siedziały grzecznie na miejscach.-poczekaj pójdę jeszcze po Samante.-mama kiwnęła głową i mnie puściła. Ja pobiegłam po nią.-Cześć kochanie!- jak Samantw mnie tylko usłyszała to zaczęła się cieszyć. Wzięłam ją na ręce.-Chodź dam Ci mleczka dobrze?-malutka pokiwała główką. Wytrzeszczyłam oczy. Skąd ona wie co ja mówię? Jak?! Malutka się zaczęła śmiać. Pewnie z wyrazu mojej twarzy.-Samanta czym jesteś?-malutka się na mnie popatrzyła. Nagle otworzyła usta i pokazała dwa małe kiełki. Ona jest wampirem?! Kiedy?!-od kiedy jesteś wampirem?-malutka mi powiedziała w myślach że od urodzenia bo ojciec jej niedopilnował i ugryzł ją wampir.-a co z twoją mamą?-powiedziała mi że jej mama zmarła przy porodzie.-a do ilu lat rośniesz?-pokazała mi na rączce że rośnie do 1 roku. Czyli będzie w  wieku Rose. Ale to akurat dobrze bo będą mogły się obydwie bawić i ze sobą i z Hope.

Po tym co się dowiedziałam przyszłam z Samantą do kuchni.

-Freya potrzymasz na chwile Samante?-od razu wstała.

-No pewnie!-podeszła do mnie. Dałam jej dziecko i podeszłam do lodówki żeby wyjąć mleko. Niestety nie mieli mleka w proszku. Ale nie winie ich za to. Hope ma już chyba 5 lat. Więc nie potrzebuje mleka w proszku. Kiedy mleko już się zrobiło zaczęłam je schładzać. Tak żeby było ciepłe ale nie gorące żeby się nie popażyła.

- Dobra dziękuję.-dałam malutkiej mleko i od razu zaczęła pić.

- Nie ma za co. To drobiazg.-uśmiechnęłam się do niej.

Po nakarmieniu Samanty dałam ją do spania i sama zaczęłam jeść. Podczas jedzenia gadaliśmy na różne tematy. Brakowało mi wszystkich przy stole. Postanowiłam że sama ich uwolnie. Poszukam trumien i wyjme im sztylety. Nie ważne jak bardzo Klaus będzie zły. Zrobię to jutro.

Po zjedzeniu poszłam do pokoju. Przebrałam się w piżame i padłam na łóżko. Dosłownie padłam. W momencie usnęłam.

            ********
Wiem dość długo mnie nie było. Ale nie miałam pomysłów. Wreszcie mi wróciła wena. Tak przy okazji chciałam wam podziękować za 309 wyświetleń! Aż niesamowite ile osób postanowiło zajrzeć do mojego opowiadania! Jestem naprawdę strasznie wdzięczna! Bardzo wam dziękuję! Ogólnie to chciałabym żebyście też coś napisali w komentarzach. Bo nie wiem czy wam się podoba ta książka czy nie. Ogólnie to nie zmuszam. Róbcie co chcecie. Po prostu miło by mi było. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję za wyświetlenia i do następnego rozdziału! Buziaki😘❤❤

Dangerous Adventure/Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz