UWAGA 18+
Straciłam przytomność. Czułam jak ktoś podnosi mnie z ziemi i bierze mnie na ręcę. Czułam jak moja krew kapała na ziemię. Czułam okropny ból. Wiedziałam że zaraz umrę chociaż bardzo tego nie chciałam. Przecież moje dzieci tego nie przeżyją... Nie mogą zostać same... Nie chcę zostawiać mamy, Hayli, Cami, Daviny czy Mikealsonów... Zwłaszcza nie chcę zostawiać Klausa... Poczułam okropny ból ale czułam też jak coś mi się dzieje z ciałem. To nie jest umieranie bo umieranie nie zmienia nic w ciele. Nagle bardzo zachciało mi się... Krwi? Zaraz. Oni mnie... Przemienili. Szczerze to strasznie się z tego cieszę. A cieszę się bo to oznacza że przeżyję i zostanę z wszystkimi! Tamte dwie suki zdechły więc jesteśmy bezpieczni!
Powoli otworzyłam oczy. Nie widziałam nad sobą nikogo. Powoli usiadła i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju w domu Mikaelsonów. Uśmiechnęłam się i powoli wstałam. Powoli wyszłam z pokoju i poszłam do pokoju dzieci. Widziałam jak moje dzieci płaczą A nawet Hope siedzi z nimi i płacze. Wchodzę do środka i siadam na ziemi niedaleko nich.
-Hej dziewczynki. Jak się macie?-wszystkie automatycznie odwróciły się w moją stronę. Popłakały się na mój widok. Wstała i podbiegły do mnie. Mocno mnie wszystkie przytuliły. Bardzo płakały ale ze szczęścia. Odwzajemniłam uścisk i poleciało mi kilka łez szczęścia.
-Mamo tak się o Ciebie bałyśmy!-przytuliłam je mocniej.
-Shhh. Jestem tutaj.-głaszczę je po głowach. One zaczęły się powoli uspokajać.-możecie tutaj zostać? Ja bym się przywitała z resztą osób?-dziewczynki patrzą na mnie i uśmiechają się.
-Dobrze!-mówią wszystkie równocześnie. Wychodzę i rozglądam się. Słyszę kogoś w salonie więc tam poszłam. Patrzę i widzę Kola który patrzy na mój telefon i lekko płacze.
-Kol? Ty... płaczesz?-pytam zmartwiona. On podskakuje i odwraca się w moją stronę.
-L-layla?-pyta płacząc że szczęścia.-ty żyjesz!-wstaje i podbiega do mnie i mocno mnie przytula. Zaśmiałam się lekko.
-Ja głuptasie. Od kiedy ty płaczesz?-odsuwa mnie lekko i patrzy na mnie gniewnie.
-Od kiedy mnie zasłoniłaś i dostałaś nożem!-patrzę na Kola uśmiechając się trochę zakłopotana.
-Hehe. Tak wiem że nic by ci nie było ale zrobiłam to bo niepotrafię zlekceważyć zagrożenia czyjegoś życia.-mówię dalej zaķłopotana.
-Już wiem dlaczego Klaus nie chciał żebyś z nami walczyła! Oj Layla Layla.-patrzy na mnie wzdychając.
-Dobra cicho. Gdzie są wszyscy?-patrzy na mnie.
-Rebeka poszła do swojego pokoju, Elajiha z Klausem poszli na miasto, Freya rzuca jakieś zaklęcia, twoja matka jest w pracy, Davina jest w łazience i powinna tu za chwilę być i Cami też jest w pracy.
-Co wszyscy tak uciekli z domu?
-Nikt nie chciał widzieć ciebie leżącej na łóżku i nie budzącej się. A zwłaszcza Klaus. Ten to dopiero się załamał. Tak szczerze to ja też się nie trzymałem najlepiej... Wiedziałem że to moja wina i nie mogłem spać...-uderzam Kola w ramię.
-Zamknij się. To nie jest twoja wina. To ja naraziłam się na niebezpieczeństwo. Wiedziałam jakie jest ryzyko i zrobiłam to z własnej woli. Więc nie powinieneś był się obwiniać.-patrzy na mnie i lekko się uśmiecha.
-Dziękuję Layla. Już wiem dlaczego Klaus cię tak bardzo kocha. Jesteś naprawdę wyjątkowa i niesamowita.-uśmiecham się słysząc te słowa.
-Dziękuję Kol. Dobra idę do Rebeki. Jak Davina tutaj przyjdzie to powiedz jej żeby nie wychodziła z domu. Ale nie mów jej dlaczego tylko po prostu ją zatrzymaj.-Kol kiwa głową i siada z powrotem na sofe. Wchodzę po schodach na górę i piłam do drzwi pokoju Rebeki.
-Kol mówiłam ci że nie poprawisz mi humoru! Wynoś się!-Chichoczę lekko.
-Pudło. Nie jestem Kolem.-usłyszałam jak Rebeka szybko wstaję i podbiega do drzwi i je otworzyła. Patrzyła na mnie w szoku i zrobiły się jej łzy w oczach.
-L-layla?-uśmiecham się do niej. Rebeka rzuca się na mnie i mocno mnie przytula zaczynając płakać. Odwzajemniłam uścisk.
-Nie płacz. Już wszystko dobrze.-głaszczę ją po plecach.
-W-wiem.-powoli się uspokaja.-kiedy się obudziłaś?
-Niedawno. Przywitałam się tylko z dziećmi i Kolem A teraz z tobą. Chodź.-pociągnęłam ją za rękę i poszłyśmy do salonu.
-O hej. Davina patrz.-odwróciła się powoli w naszą stronę. Jak mnie zobaczyła to szybko do mnie podbiegła i przytuliła mnie.
-Jezu Layla tak bardzo się o Ciebie bałam! Tak bardzo się cieszę że nic ci nie jest!-uśmiecham się gdy słyszę Davinę i jednocześnie widzę Freye. Davina odsunęła się i Freya mnie przytuliła.
-Cieszę się że nic ci nie jest.-uśmiecham się.
-Dzięki. Słuchaj mogłabyś zadzwonić do Klausa i Elajihy?-pokiwała głową uśmiechając się. Chwilę z nim gadała i przyłączyła się.
-Za chwilę będą.-usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. Wsumie są wampirami więc mogłam się domyślić że szybko przyjdą. Elajiha wszedł powoli i delikatnie mnie przytulił.
-Bardzo się cieszę że nic ci nie jest. I następnym razem posłuchaj nas za pierwszym razem.-śmieję się lekko.
-Dobrze.-patrzę za Elajihe i widzę Klausa krzyżującego ręcę.
-Masz poważne kłopoty. Co ja Ci mówiłem? Miałaś zostać z dziećmi i Cami!-Elajiha się podsunął A Klaus do mnie podszedł. Ja zrobiłam krok do tyłu.
-Wiem. Ale bałam się że coś ci się stało.
-To jak zobaczyłaś że nic mi nie jest to trzeba było uciekać! A nie zasłaniać Kola od dostania nożem który nic by mu nie zrobił.-przewracam oczami.
-Daj spokój. Nic mi nie jest.
-Bo cię przemieniłem!-wszyscy się na nas patrzą jak się kłócimy.
-Ale to też jest po części twoja wina! Wiedziałeś że nie potrafię odpuścić walki i niebezpieczeństwa. Więc mogłeś coś z tym zrobić. A to że o tym nie pomyślałaś to już nie moja wina.
-Tak? Dobra masz rację. Ale dlaczego ty nie pomyślałaś że Kolowi nic nie będzie od zwykłego noża?
-Ee.-mruczę pod nosem.
-No właśnie. A teraz chodź. Rebeka zajmij czymś dzieci okej?-Rebeka patrzy w szoku ale kiwa głową. Ja też patrzę w szoku.
-C-co?!-Rebeka szybko pobiegła po dzieci i wyszła z nimi z domu. Zaczęłam się cofać i rumienić.
-Brakowało mi tego.-podbiega do mnie i chwyta za ręcę. Wbiegł że mną do pokoju i zamknął drzwi.
Rzucił mnie na łóżko i ściągnął koszulę. Próbowałam coś powiedzieć ale byłam zbyt oszołomiona. Wskoczył do mnie na łóżko i mocno mnie pocałował. Zaczął mnie rozbierać. Rumieniłam się coraz bardziej. Kiedy ściągnął ze mnie mnie wszystko i z siebie też to zaczął mnie lizać i ssać moją szyję. Zaczyna palcami dotykać moje miejsce intymne. Teraz chwyta mnie za biodra i daję trochę niżej i szybko we mnie wchodzi. Przez chwilę się skrzywiłam ale potem zaczęłam lekko jęczeć. Poruszał się powoli i jednocześnie całował mnie w usta. Po jakiś 10 minutach wyszedł ze mnie i położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego.
-Idź spać księżniczko.-ziewnęłam i pokiwałam głową.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
********
Cześć kochani! Został nam już tylko prolog i koniec książki. Bardzo się martwię że kolejne książki albo źle mi pójdą albo że nikomu się nie spodobają. I tak je napiszę bo to sprawia mi przyjemność ale mam nadzieję że jednak ktoś je przeczyta. W prologu może pokaże wam okładkę książki i tytuł. Zobaczę. W każdym razie chciałam jeszcze powiedzieć że bardzo wam dziękuję za prawie 800 wyświetleń! Jestem bardzo dumna z tej książki bo jest ona pierwszą książką którą wogóle napisałam. I jestem bardzo szczęśliwa! Jeszcze raz bardzo wam dziękuję! Do zobaczenia w prologu i mam nadzieję w nowej książce! Buziaki!😘❤
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.