I nareszcie po lekcjach. Chociaż przez moich rodziców też mi się do domu wracać nie chciało. No, ale to już trudno. Z tym nic nie zrobię. Nie chciało mi się iść na około i skręciłam w uliczkę bo mam bliżej. I nagle poczułam popchnięcie i uderzenie o ścianę budynku.
-Ał.-poczułam jak ktoś przyciska moje nadgarstki do ściany. Kiedy otworzyłam oczy to zamarłam. Tylko nie on. Błagam. Wszyscy tylko nie on!
-Nie ładnie jest uciekać i nie dotrzymywać umowy.-o nie. Ale tak swoją drogą to nieb była umowa.
-To nie była umowa tylko groźba!-popatrzył na mnie z powagą.
-Nie podnoś na mnie głosu, dobrze ci radzę bo pożałujesz.-ych! Ale on jest upierdliwy! Ale i straszny.-i tak przy okazji podobno uratowałaś Hope przed Diego to prawda?-popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
-Tak. Nie mogłam jej zostawić. Wiedziałam, że to twoja córka, ale nie chciałam, żeby Diego jej coś zrobił. Ona nie jest niczemu winna. A i Marcel nie wiedział co wyprawiał Diego.-popatrzyłam na niego z łzami w oczach.
-Doceniam to, że pomogłaś mojej córce. Dzięki temu narazie będziesz żyć.-czemu narazie?
-Tak nie ma sprawy. Też mam roczną córeczkę i nie wybaczyłabym sobie jakby coś jej się stało.-niesamowite! Klaus Mikaelson się uśmiecha!
-Tak. Ja ze względu, że mam dużo wrogów martwię się, że przeze mnie coś się stanie Hope.-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wiesz nie spodziewałam się po tobie takich słów.-nagle się na mnie popatrzył podirytowany.
-Nie przyzwyczajaj się.-zaczęłam chichotać.-to nie jest śmieszne.-dalej się denerwował.
-Dobra dobra. Niech Ci będzie.-popatrzyłam na niego. Boże jaki on jest przystojny! Zaraz. O czym ja mówię?! Nie. Nie. Nie. Nie myśl o nim.
-Ech nie ważne.-popatrzył na mnie i puścił moje ręce.
Pożegnałam Klausa i udałam się do domu. Kiedy weszłam to rodziców jeszcze nie było. Powiedziałam od razu pani Hannie, że może już iść do domu bo ja się nią zajmę. Wzięłam ją do pokoju i uspałam. Po chwili poszłam pod szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
Kiedy obudziłam się rano była cisza. Skoro było cicho to oznaczało, że moi rodzice są już w pracy albo niedawno wyszli. Ale ta cisza nie trwała długo bo mała zrobiła się głodna.
-No dobrze choć już pójdziemy coś zjeść.-wzięłam Rose na ręce i posadziłam na krzesełku. Po chwili dałam jej jedzenie i sama zaczęłam jeść.-wiesz kochanie zabiorę cie dzisiaj na plac zabaw co ty na to?-jak tylko to powiedziałam to malutka zaczęła się cieszyć.
-Tiak!-to był miód na moje serce. Lubiłam jak moja córeczka się cieszyła i śmiała bo wiem, że sprawiam jej radość.
Po śniadaniu ubrałam się. Oczywiście Rose też ubrałam i wsadziłam do wózka. Wyjęłam klucze z kieszeni i zamknęłam drzwi. Po chwili byłyśmy na miejscu. Wyciągłam małą z wózka i położyłam na ziemi.
-No idź się pobawić z innymi dziećmi.-uśmiechnęła się i poszła do piaskownicy.
Ja usiadłam sobie na ławce i patrzyłam na nią, żeby zareagować jakby coś się stało. Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu zakrywając mi ręką usta.
-Mmmmm!-byłam zła bo wiedziałam, że jest tu moja córka więc jednocześnie się i bałam i złościłam.
-Uspokuj się maleńka.-zaczęłam się szarpać na boki, żeby mnie w końcu puścił.-przestań się miotać na boki!-warknął. Ale ja sobie nic z tego nie robiłam i dalej się szarpałam. Zobaczyłam jak Rose zaczęła iść w moją stronę.-o proszę widze, że dziecko wpadnie na przedstawienie.-wszystko we mnie się zagotowało. Jak on śmie mówić, że dziecko ma patrzeć jak robi mi krzywde! Przez atak złości wykręciłam mu rękę i upadł na ziemię.
-Kochanie wszystko będzie dobrze.-już miałam zamiar do niej podejść i z nią uciec, ale chwycił mnie od tyłu i ugryzł w szyję. Dziecko zaczęło płakać a ja byłam za słaba, żeby się wyrwać i pomóc małej.
Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. Ja spadłam na ziemię bo nie miałam siły stać. Malutka do mnie podeszła i zaczęła tulić moją rękę, żebym tylko nie umierała. Płakała tak strasznie, że i ja zaczęłam płakać. Czułam, że trace przytomność. Ktoś do mnie podszedł. Ta osoba, która mi pomogła, ale miałam wszystko zamazane. Powiedziałam mu tylko "proszę o chroń moją małą córeczkę" i w tym momencie straciłam przytomność.
Klaus
Wiedziałem, że muszę ją wziąć do siebie tylko zastanawiałem się jak wziąć i ją i dziecko. Ostatecznie zadzwoniłem do mojej siostry.
-Halo?-na szczęście odebrała.
-Rebeka potrzebuję twojej pomocy.-nigdy wcześniej nikogo nie prosiłem o pomoc, ale to jest wyjątek.
-Co zrobiłeś?-jak zwykle jest co zrobiłeś. Chociaż wsumie przez moje przewinienia może teraz tak myśleć.
-Akurat nic nie zrobiłem a wręcz pomogłem, ale jak słyszysz to dziecko płacze a to dlatego, że jej matka została ugryziona przez wampira. I potrzebuje pomocy bo nie zabiorę się i z dzieckiem i z nią.-mam nadzieję, że przyjdzie mi pomóc.
-Okej zaraz będę.-jezu na szczęście tu przyjdzie.
-Dzięki.-pierwszy raz komuś podziękowałem.
-Wow no nie ma sprawy.-i się rozłączyła.
Po chwili widze ją koło dziecka.
-Ma na imię Rose.-niech wie jak ma na imię bo jak będzie mówiła dziecko nie płacz to gorzej wyjdzie.
-Okej.-wzięła ją na ręce i zaczęła uspakajać podczas drogi do naszego domu.
Kiedy dotarliśmy na szczęście żadne z reszty rodzeństwa nas nie zauważyło bo były by pytania gdzie byliśmy, kogo mam na rękach, skąd Rebeka ma dziecko a nie mam dzisiaj na to siły.
-Na szczęście nie ma naszego rodzeństwa.-rozglądnąłęm się jeszcze raz, żeby się upewnić.
-No zasypali by nas pytaniami więc dobrze, że ich nie ma.-wow nawet Rebeka się że mną zgodziła i to pierwszy raz w wiecznym życiu.
Weszliśmy do mojego pokoju. Ja położyłem Layle na swoim łóżku i wziąłem na chwilę na ręce dziecko i poprosiłem Rebekę, żeby szybko skoczyła po łóżeczko dla małej. Kiedy wróciła podziękowałem jej i położyłem Rose spać. Popatrzyłem na dziewczyne i wiedziałem, że muszę ją przebrać. No bo nie będzie przecież spała w ciuchach, w których chodziła cały dzień.
Coś czuję, że dostanie mi się rano. Mam nadzieję, że mi nic nie zrobi bo ja prędzej zrobie krzywde jej. Kiedy ją już przebrałem położyłem się koło niej, przykryłem Layle i siebie kołdrą i usnąłem.
****
Wiem, że to nie dużo, ale dziękuję za 16 wyświetleń. I tak się dziwię, że ktoś zwrócił uwagę na moją książkę więc bardzo wam za to dziękuję♥️ Gwiazdki i komentarze dalej mile widziane.
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasiZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.