Rozdział 7

177 5 0
                                    

-Co ty zrobiłeś z Heyli!-byłam zła. To jest matka Hope! Ona ma mieć dwójkę rodziców a nie tylko ojca!

-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu kotku bo coś Ci się stanie a po drugie jeśli ci chodzi o zasztyletowanie to nic jej nie zrobiłem. Przynajmniej nie zabiłem. Dałem jej bardzo silne tabletki nasenne i zamknąłem w piwnicy z moim rodzeństwem.-jestem sama... Nie wiem czego mogę się spodziewać. On jest nieprzewidywalny!

-Dlaczego zamknąłeś matke Hope w piwnicy!-zatkał mi usta dłonią.

-Cicho bo cie usłyszy. I coś Ci powiedziałem. Nie podnoś na mnie głosu.-zaczęłam tak jakby warczeć.-nie wiedziałem, że człowiek umie warczeć jak pies.-dość tego! Miarka się przebrała! Odepchnęłam go z całej siły i wylądował na ścianie. Zmarnowałam całe siły więc upadłam z wyczerpania.-głupi mały Wilczek.-wilczek? Przecież ja nie...

-P-przecież n-nie j-jestem w-wilkiem.-ciężko oddychałam.

-Bo rodzice cie okłamali. Jak przechodziłem koło twojego domu to słyszałem ich rozmowę. Kłócili się bo okazało się, że twoja matka zdradziła twojego ojca z wilkiem.-zaśmiał się bo chyba widział moją zdziwoną mine.

-Ale jak?!-naprawde byłam w szoku.-byłam pewna, że by się nie zdradzili na wzajem!-nagle Nik spoważniał.

-Przy okazji dowiedziałem się, że twoja matka jest czarownicą.-zaraz. Że co?!

-Jestem i czarownicą i wilkiem jednocześnie?!-popatrzył na mnie.

-Tak. Ale to nie jest złe. Tylko musisz się nauczyć magii i dam Ci jeden z pierścieni księżyca, żebyś mogła kontrolować przemianę.-nie wiem czy się cieszyć czy płakać.

-Tylko wiesz, że wtedy będziesz musiał sprowadzić Freye. A tak wsumie to zrobiłeś Freyi to samo co Heyli? Bo ona nie jest wampirem.-miałam nadzieję, że zrobił to samo co Heyli. To też ogólnie brzmi okropnie ale jakby zasztyletował Freye to by się nigdy nie obudziła a tego nie chciałam.

-Tak nie martw się. To, że mnie wkurza nie raz to nie znaczy, że nie jest raz moją siostrą a dwa to nie oznacza, że mam ją od razu zabijać. Aż taki zły jeszcze nie jestem.-no ja mam nadzieję.

-Uff. To wybudź ją i wypuść w najbliższej chwili.-jakoś luźniej zaczęłam z nim rozmawiać.-popatrzyłam na godzinę i zobaczyłam, że jest już 23.-dobra idę już spać bo jest 23 a jestem zmęczona.-tak naprawdę to dopiero teraz poczułam zmęczenie ale przecież nie musiał o tym wiedzieć.

-Wsumie to sam jestem już zmęczony. Dobranoc.-pokiwałam mu głową na co on wyszedł.

Byłam strasznie padnięta. Podeszłam do łóżka i momentalnie padłam na nie usypiając w powietrzu.

Kiedy już się budziłam pierwszy raz nie poczułam promyków słońca. Oznaczało to, że albo jest brzydka pogoda albo Klaus coś zrobił z moim pokojem. Kiedy otworzyłam oczy to zobaczyłam, że jestem w jakimś pomieszczeniu. Zobaczyłam przed sobą troje drzwi. Zastanawiałam się, które wybrać. Wybrałam środkowe i zaczęłam spadać w dół.

-Aaaaaaa!-krzyczałam z całych sił ale to nic nie dawało. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić.

Usłyszałam nagle czyiś głos. Krzyczał coś. Wsłuchiwałam się w ten głos aby dosłyszeć co on mówi. Nagle wytrzeszczyłam oczu.

-Layla obudź się! To tylko sen! Obudź się! Błagam!-rozpoznałam głos Nika. Pierwszy raz słyszałam żeby martwił się o kogoś (oprócz rodziny) tak bardzo jak o mnie...

Z całych sił zacisnęłam oczy próbując się obudzić. I w końcu mi she udało. Kiedy otwierałam oczy to było ciemno. Co oznaczało, że jest jeszcze noc. Popatrzyłam na zapłakanego Niklausa i od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy.

-Klaus co się stało? Czemu płaczesz?-powiedziałam rozbawionym głosem ale i z czułością.-oczywiście sobie żartuję. Cieszę się, że się mną przejąłeś.-na początku po tym jak się zaśmiałam był zły ale po moich obecnych słowach złagodniał.

-Nie ma sprawy.-uśmiechnął się szczerze.-a i nawet nie próbuj mówić mojemu rodzeństwu, że płakałem bo normalnie nie wiem co ci zrobie! Rozumiesz?!-zaczęłam chichotać.

-Dobrze Nik. Nawet jeśli byś mi nie zagroził i tak bym nie powiedziała. To zostanie między nami.-uśmiechnęłam się. Naprawdę bym im nie powiedziała. Nie chcę go ośmieszyć i nigdy nie chciałam. Zaraz zaraz...Rodzice!

Wzięłam szybko telefon ze stolika i szybko wybrałam numer mamy.

-Mamo?-usłyszałam jak drze się do słuchawki.

-Layla gdzie ty do cholery jasnej jesteś?! Co ty sobie wyobrażasz smarkulo!-moje biedne uszy krwawią.

-Nie drzyj się do słuchawki bo mnie uszy bolą od twojego darcia i nie jestem smarkulą bo mam prawie 18 lat.-nie jestem małym dzieckiem żeby mówić na mnie smarkula.

-Nie pyskuj! Masz w tej chwili wracać z dzieckiem!-co ja zrobię z Samantą? Tak szczerze to nie chciałabym żeby Rose też ze mną wracała do NICH.

-Po co skoro i tak nie jestem dla was ważna?!-po co mnie tam chcieli skoro mnie tak naprawdę nie chcieli.-a i wiem, że Ty mamo jesteś raz, że czarownicą i dwa puszczalską.-wiem nie powinno się tak mówić do rodziców ale nawet nie wiecie jaka to była ulga.

-Jak śmiesz! Może i cię okłamałam ale nie masz prawa mówić na mnie puszczalska!-no i mamuśka się zdenerwowała. Wsumie wy błagam Klausa i Freye żeby się zajęli dziewczynkami. Bo i tak pewnie Nik wskrzesi tylko Freye na obecną chwilę.

-Dobra zaraz będę.-i się od razu rozłączyłam za nim matka dalej by mi truła dupe.-Klaus! Chodź tu na chwilę!-mam bardzo donośny głos więc raczej mnie usłyszał.

-Jezus maria jak ty się drzesz! Mój biedny słuch.-popatrzył na mnie zainteresowany.

-Sprowadziłam cie tu żeby spytać czy zajmiesz się z Freyą moimi córkami. Wracam do moich "rodziców" i nie chce żeby coś im się stało.-popatrzyłam na niego błagalnie.

-Ech. Zgoda niech Ci będzie. Spytam jeszcze Freye ale myślę, że nie będzie miała z tym problemu.-ucieszyłam się do tego stopnia, że skoczyłam na Klausa i przytuliłam go mocno.

-Dzięki! Dzięki! Dzięki!-pierwszy raz w moim okropnym życiu tak bardzo się cieszyłam.

-Jejku nie ma za co. Wiesz, że pierwszy raz widze cie w takim chumorze?-ma racje. Odkąd się poznaliśmy nigdy nie widział jak bardzo potrafię być szczęśliwa.

-No wiem...I spokojnie za niedługo mam 18 urodziny i wezme stąd dzieci i znikne.-zobaczyłam smutek w oczach Nika.

-Ja...Nie musisz odchodzić. Możesz zamieszkać z nami...-byłam w szoku. Serio?! To byłoby mi strasznie na rękę tylko nie chciałam im przeszkadzać.

-Nie chce robić wam kłopotu...-zobaczyłam na twarzy Niklausa szyderczy uśmiech. To oznacza, że coś się szykuje.

-Pamiętasz jak miałaś u mnie kilka długów? To jest jeden z nich. Masz zostać z nami.-dobry jest. Ale nawet mu za to dziękuję.

-Zgoda zostane ale teraz muszę lecieć. To narazie!-wybiegłam z pokoju i usłyszałam za sobą na razie.

Swoją drogą kto nie śpi o 2 w nocy? No tak moi rodzice...

           *****
Dziękuję wam za prawie 70 wyświetleń! To niesamowite jak dużo was czyta moją książkę. I dziękuję Slonieczko91 za gwiazdki i komentarz, że ci się podoba! To dużo dla mnie znaczy. I przepraszam, że rozdział jest o tak późnej godzinie ale nie mogłam wcześniej. Gwiazdki i komentrze mile widziane. Do zobaczenia w następnym rozdziale kochani!♥️

Dangerous Adventure/Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz