Poczułam na sobie jasne promyki słońca. Od razu usiadłam na łóżku bo to oznaczało, że dzisiaj idę do dziewczynek i poznają dzisiaj swoją babcie. Mama wczoraj promieniowała dobrym chumorem na wieczór jak się tylko o tym dowiedziała.
Wstałam i poszłam do łazienki pod prysznic. Oczywiście ja jak to ja od razu włączyłam ciepłą wodę. Ale mam to podobno po mamie. Bo tak mi mówiła. Po jakimś czasie wyszłam z pod prysznica. Ubrałam na siebie majteczki w kropeczki haha, jasno niebieski stanik, skarpetki w delfinki, ubrałam na siebie białą bluzkę w ananasy, krótkie spodnie gdzieś tak w okolicach moich ud, oczywiście dżinsowe i buty Nike.
Wyszłam z pokoju. Od razu usłyszałam wodę w łazience rodziców. Zastanawiałam się czy myje się mama czy ojciec. Usłyszałam otwieranie drzwi od ich pokoju. Byłam gotowa na wrzaski. Ale na szczęście wyszła mama.
-Uff. Boże mamo nie strasz.-odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam córeczko ale musiałam wyjść po cichu bo twój ojciec poszedł się myć.-uśmiechnęłam się z ulgą.
-Nic nie szkodzi. Ważne, że udało Ci się jakoś wymknąć.-mama się do mnie uśmiechnęła szczęśliwa.
-Dziękuję, że chcesz mi pokazać twoje najmniejsze dziecko i dasz mi porozmawiać z Rose.-widziałam, że dla mamy to jest ważne. Dlatego nie zawiodę jej i cokolwiek się stanie to mama zobaczy te dzieci.
-Nie ma sprawy a teraz chodź mamo.-szepnęłam żeby ojciec nas nie usłyszał bo wyłączył wodę w prysznicu.
Kiedy już wyszłyśmy z domu zapowiadało się na to, że już pójdzie z górki. Ale oczywiście nigdy nie ma tak łatwo. Zobaczyłam, że po drugiej stronie ulicy stoi Geneviev i koło niej Aurora "była" dziewczyna Klausa. Wiedziałam, że obydwie są niebezpieczne. Jedna to czarownica a druga to wampirzyca ale już po wypiciu krwi chyba Klausa. Nie pamiętam dokładnie tego momentu jak Aurora mówi skąd jest taka silna. Ale ważne jest to, że są bardzo silne. Czego one ode mnie chcą? Pokazały żebym do nich podeszła. Kiedy pokiwałam głową na nie to Geneviev wyciągnęła rękę przed siebie na moją mamę. Nagle miałam łzy w oczach. Nie... Ona nie może skrzywdzić mojej mamy! Pokiwałam głową, że podejdę. Ona z wrednym uśmiechem opuściła rękę na dół. Popatrzyłam na mame.
-Mamo może pójdziesz już pod dom? Jakby Klaus cie spytał co tu robisz to powiedz, że ja ci tam kazałam przyjść a jakby nie uwierzył to zadzwoń do mnie.-popatrzła na mnie z zainteresowaniem.
-A ty gdzie idziesz?-zastanawiam się co by jej powiedzieć. Mam!
-No bo wiesz to są wampiry i oni żadko kupują jedzenie. Albo tym bardziej soczki dla dzieci. I muszę zrobić zakupy.-uśmiechnęłam się do niej.
-Dobrze córeczko. To do zobaczenia u nich.-pomachała mi i poszła. Ja wyjęłam telefon żeby poinformować Klausa, że przyjdzie moja mama. Pierwszy sygnał, drugi sygnał i... jest!
-Halo?-na szczęście odebrał!
-Klaus słuchaj bo przyjdzie do was zaraz moja mama. I spokojnie mama nigdy nie chciala być przeciwko mnie ani przeciwko was.-błagam niech mi uwierzy. Chociaż jakim cudem ma mi uwierzyć największy wariat który ma problem z zaufaniem.
-Ogólnie to wierzę, że się zmieniła. Ale czemu nie pytasz nas o zgodę jak ma ktoś przyjść! Przypominam, że to nasz dom!-wsumie to racja. Powinnam go zapytać wcześniej.-dobra pogadamy po wyjściu twojej matki i nawet nie próbuj unikać tej rozmowy-no i ekstra. Narobiłam sobie problemów.
-Zgoda. Tylko proszę wpuść moją mamę i nie wystrasz jej. I ja nie żartuję bo założę, że się uśmiechnąłeś.-mimo, że nie widziałam jego wyrazu twarzy to wiedziałam, że się uśmiechnął.
-Nudziara. Ale zgoda. Pa.-wow zgodził się. Niesamowite.
-Pa.-i się rozłączyłam.
Ciekawe czy będzie jeszcze okazja na tą rozmowę w domu. Nie wiem czego ode mnie chcą ale raczej nic miłego. Czyli zaproszenie na herbatkę odpada.
Podeszłam do nich.-No nieźle. Jednak podeszłaś. Mały wilczek nie boi się podchodzić do czarownic i wampirów.-zacisnęłam pięści ze złości.
-To, że jestem wilkiem nie znaczy, że boję się czarownic czy wampirów!-zawarczałam. Dosłownie nie w przenośni.
-Nawet pyskuje.-zaśmiała się głupia Aurora.
-Czego ode mnie chcecie?-przewróciłam oczami.
-Zadajesz się z Klausem Mikaelsonem.-nie wiem czy to jest pytanie czy stwierdzenie.
-Może ale co wam do tego?-nie wiem czy to było pytanie ale w każdym razie odpowiedziałam.
-Informacji. Bo ty z nim siedzisz i rozmawiasz. Chcemy wiedzieć wszystko co przydatne.-że co?! One myślą, że im pomoge? To się mylą.
-Chyba oszalałyście jeśli myślicie, że wam pomoge.-zaczęłam się śmiać.
-Jeśli nam nie pomożesz skrzywdzimy twoją mame.-popatrzyłam na nią ale dalej rozbawiona.
-Ona jest w tej chwili w rezydencji Mikaelsonów. Jak poprosze ich żeby mama z nami została i żeby była pod ochroną to bez problemu się zgodzą. Więc wam się to nie uda.-dalej chichotałam.
-Ych!-powiedziały to równoczesnie. Są złe. I powiem, że nie żal mi. Nie pomogłabym im nawet za 100 000 zł.
-Jeśli to wszystko to ja już idę bo w domu na mnie czekają. Na razie!-zaczęłam iść w stronę domu Mikaelsonów ale nagle poczułam ból głowy. Klękłam i zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaahhh!-dotknęłam rękami głowy.-przestań! To boli!-zacisnęłam żeby. Z oczu poleciały mi łzy. Od bólu ale i od płaczu ze smutku i strachu.
-Dalej nie chcesz nam pomóc?-popatrzyła na mnie z uśmiechem Aurora.
-Nie! Już coś powiedziałam na ten temat!-poczułam jeszcze silniejszy ból głowy.-aaaaaahhh!-nagle koło mnie na kolana upadła Aurora również trzymając się za głowę.
-Puść ją inaczej ja nie puszczę twojej wspólniczki.-znam ten głos.
-Ych! Zgoda.-Geneviev przewróciła oczami i mnie zostawiła. Tak samo jak dziewczyna puściła Aurorę. Obudowie już zniknęły z oczu.
-D-davina d-dziękuję-i w tym momencie zemdlałam z wyczerpania.
Obudziłam się w swoim pokoju u Mikaelsonów. Zaczęłam się rozglądać. Był ranek. Jakim cudem jest ranek jak ja rano szłam z mamą do siedziby. Chyba, że aż tak szybko wróciłam do siebie. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Czyli nie Klaus. Do środka weszła Davina. Szczerze ucieszyłam się jak ją zobaczyłam.
-Hej. Jak się czujesz?-zapytała z troską w głosie.
-Cześć. Czuję się dobrze. Ja bardzo ci dziękuję, że mi wtedy pomogłaś.-uśmiechnęła się do mnie czule.
-Nie ma za co. Dowiedziałam się od Klausa, że miałaś do nich dołączyć ale powiedział, że bardzo długo cie nie ma i nie mogli się do ciebie dodzwonić więc poprosił mnie o poszukanie ciebie.-uśmiechnęłam się ale po chwili wytrzeszczyłam oczy.
-Zaraz. Zaraz. Zaraz. Klaus cie poprosił? I kiedy wy się pogodziliście?-byłam w niemałym szoku.
Jakim cudem ta dwójka doszła do porozumienia?! Przecież oni się nienawidzili! A poza tym od kiedy Klaus prosi?! Coś czuję, że odpowiedź Daviny bardziej mnie zaskoczą niż mi się wydaje...
******
Cześć kochani! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! I myślę, że większość z was ma jutro zakończenie roku. Dla mnie to duży stres bo idę do nowej szkoły. I dla was pewnie też. Ale nie martwcie się poradzicie sobie! Wierze w was z całego serca! Powodzenia!
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.