Było mi tak wygodnie. Czułam jak słońce świeciło mi w twarz ale nie chciał mi się wstawać. Wiedziałam że leżę na Niku i nie koniecznie jemu też było wygodnie ale trudno. Wiem jestem wredna i samolubna. Nagle usłyszałam głośny płacz. Od razu wstałam z łóżka i pobiegłam mając na sobie Klausa bluzkę na sobie ale była za duża więc nie było nic widać. Zobaczyłam że krzyk był z pokoju dziewczynek...
-Nie!-wbiegłam do pokoju przerażona. Zobaczyłam że nikogo już nie było ale za to zobaczyłam Rose która leżała na ziemi.-Rose!-podbiegłam do niej z płaczem. Zobaczyłam u niej ugryzienie... Dobrze wiedziałam że ugryzł ją wampir...-Klaus! Błagam przyjdź tu!-zaczęłam płakać.-błagam nie zostawiaj mnie...-Rose położyła mi rączke na policzku.
-Miamio nije placz. Wsystko siję uliozy.-Klaus wbiegł do nas.
-Co się stało?-zapytał od razu. Ja otsłoniłam Rose.-o mój boże... Layla ja...-przytuliłam do siebie Rose i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Klaus się nad czymś zastanawiał. Nagle podbiegł do mnie i wziął mi dziecko z moich rąk.
-Klaus oddaj mi ją! Chce się z nią pożegnać!-wstałam we łzach i z płaczem próbowałam mu odebrać dziecko.
-Uspokój się ja wiem co robie.-nagle Klaus z nią wybiegł.
-Klaus!-próbowałam biec za nim ale przez żal potknęłam się i upadłam na kolana. Zakryłam twarz rękami.-dlaczego on mi to robi?-nie potrafiłam opanować płaczu nawet jeśli próbowałam. Nagle Klaus wrócił ale bez dziecka.-gdzie ona jest?!-byłam wściekła na Nika za to że ją zabrał i jeszcze wrócił bez niej.
-Poczekaj chwilę.-nagle coś mnie przytuliło od tyłu. Wsumie to nie coś ale ktoś. I po głosie dobrze wiedziałam kto to jest.
-Hej mamusiu!-niemożliwe... Przecież...
-Rose?-byłam w szoku.
-Tak mamusiu!-coś się w niej zmieniło... Chyba wiem. Mówi wyraźnie.
-Kochanie ty mówisz wyraźnie.-Klaus się uśmiechnął.
-Tak działa przemiana. Zawsze coś w tobie zmieni. W przypadku twojej córki mówi wyraźnie.-wytrzeszczyłam oczy.
-Przemieniłeś ją?!-popatrzyłam na niego w szoku.
-Tak. Nie było innego wyboru. A nie mogłem patrzeć na twoje cierpienie... A poza tym dziecko nie zasługuje na śmierć.-wyskoczyłam na nogi i podbiegłam do Nika żeby go przytulić z całej siły.
-Tak bardzo ci dziękuję!-zaczęłam płakać ze szczęścia. Klaus był w szoku że mu podziękowałam. Trochę się nie dziwie skoro podziękowałam mu za przemiane mojej córeczki.
-Przyznam że tego się nie spodziewałem.-zachichotałam.
-Wiem. Podziękowałam ci dlatego że wolę żeby moja córka była wampirem niż żeby umarła i nigdy bym jej już nie zobaczyła.-uśmiechnęłam się ciepło i z wdzięcznością.
-Masz racje. Tak wogóle to Hope mnie poprosiła żebym zapytał czy spędzisz dzień z nią. I nakreśliła że możesz wziąć dziewczynki bo je też chce zobaczyć i poznać. Zgadzasz się czy mam jej powiedzieć że raczej nic z tego?-wytrzeszczyłam oczy.
-Naprawde?-popatrzyłam na Nika który pokiwał głową na tak.-No pewnie że spędze z nią czas!-poleciały mi łzy.-Zawsze chciałam bliżej poznać Hope ale nie miałam odwagi źeby ją o to spytać bo bałam się że się mnie wystraszy.-Klaus na mnie popatrzył i się zaśmiał.
-Nie masz się o co martwić. Moja córka jest otwarta do ludzi z dobrymi sercami. A że jest czarownicą to umie sprawdzić kto jest dobry a kto zły.-uśmiechnęłam się. Po chwili podskoczyłam z radości.
-Czyli poznam moją przybraną siostrę?-zapytała się Rose. Wytrzeszczyłam oczy.
-Jak to przybraną siostrę?-popatrzyłam na Rose.
-To nie jest córka taty Klausa?-zamurowało mnie. Ale po chwili moje policzki się strasznie zaczerwieniły. Nik stał uśmiechnięty.
-No nieźle. Trafiło mi się drugie a nawet trzecie dziecko. Bo Samanta w takim razie też się wlicza.-popatrzyłam na Niklausa zła. Ale z czerwonymi policzkami.
-Nie śmiej się z tego.-odwróciłam się obrażona. Ale po chwili westchnęłam.-Dobra jak coś to wrócimy do tej rozmowy ale na razie muszę ubrać dziewczynki i idę z Hope na miasto. I nie martw się Klaus nic jej nie będzie.-Nik na mnie popatrzył i się uśmiechnął szczerze.
-Wiem że nie pozwolisz jej skrzywdzić.-pierwszy raz usłyszałam od Niklausa że komuś ufa. Niemożliwe. Uśmiechnęłam się ostatni raz i wzięłam Rose do pokoju aby ją przebrać.
***
Po przebraniu i pójściu na miasto.-Idziemy na lody? Co wy na to?-zapytałam Hope i Rose.
-Tak!!!-krzyknęły obydwie równocześnie. Zaśmiałam się.
-Dobrze dobrze już idziemy.-dziewczynki pobiegły przodem.-Tylko uważajcie!-dziewczynki odwróciły delikatnie głowy i krzyknęły.
-Dobrze mamo!-Co?! Hope mnie nazwała mamą... Zaczęłam płakać ale nie wiedziałam czy ze szczęscia czy ze smutku.
Ze szczęścia dlatego że mnie tak nazwała a ze smutku dlatego że... nie chcę jej odebrać Heyli... To jest jej dziecko nie moje... Może jakoś to jej wyjaśnie...
Doszłyśmy do lodziarni.
-Dzień dobry.-uśmiechnęłam się miło.
-Dzień dobry! Co podać?-popatrzyłam na dziewczynki.
-Jakie lody chcecie?-dziewczynki popatrzyły na siebie a później na mnie.
-Czekoladowe!-znowu krzyknęły razem. Jakby czytały sobie w myślach.
Ale wsumie to dzieci. Chociaż różnica wieku jest spora.-Dobrze dzieci. Poproszę trzy razy lody czekoladowe.-pan kiwnął głową i zaczął nakładać lody.
-Przepraszam jeśli będzie to nieodpowiednie pytanie ale jest pani samotną matką?-wytrzeszczyłam oczy. Po chwili westchnęłam.
-Wsumie to tak. Jak pan widzi mam ze sobą trójkę dzieci. Hope ta najstarsza nie jest moją córką a przynajmniej nie do końca. Samanta ta w wózku czyli najmłodsza też nie jest moją prawdziwą córką. Rose ta pośrodku jest moją prawdziwą córką. Mam ją dlatego że pewien chłopak mnie zgwałcił... Ale nie żałuję bo jest kochana.-Rose poleciały łzy. Tak samo facetowi.
-Bardzo mi przykro i przepraszam że zapytałem...-uśmiechnęłam się żeby pokazać że nic się nie stało.
-Naprawdę tak myślisz mamo?-popatrzyłam na Rose.
-No oczywiście. Nigdy nie żałowałam że cię urodziłam. Nigdy.-Rose do mnie podbiegła i mnie mocno przytuliła. Klękłam i też ją przytuliłam.
-Em ja też mogę?-popatrzyłam na Hope.
-No pewnie. Choć do mnie.-wyjęłam do niej rękę. Hope się uśmiechnęła i podbiegła do mnie.
-Ile pani ma lat? Wiem że raczej się o takie rzeczy nie pyta zwłaszcza kobietę ale...-kiwnęłam głową że powiem.
-Mam 17 lat. Za niedługo będę mieć 18.-facet wytrzeszczył oczy.
-Naprawdę?!-pokiwałam głową na tak.-jest pani wspaniałą matką jak na 17 lat. Większość dziewczyn w pani wieku się nie zajmują dziećmi.-popatrzyłam na niego.
-Wiem. Ale ja jestem inna. I nawet pan nie wie jak bardzo inna.-facet się uśmiechnął z lodami w rękach.
-Proszę o to lody czekoladowe.-dziewczynki wstały i podbiegły do pana.
-Dziękujemy!-powiedziały w tym samym momencie. Teraz ja wstałam i podeszłam do pana.
-Dziękuję panu.-uśmiechnęłam się.
Zaczęłam wracać z dziewczynkami do domu.
*********
Witajcie kochani! Jak wam się spodobał rozdział? I chyba rozdziały będą trochę rzadziej przez naukę i praktyki. Ale spokojnie będą się pojawiać. Jak będę miała trochę więcej czasu to może zrobię dwa dni po jakimś rozdziale. To tyle! Do następnego rozdziału!😘❤
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.