Poczułam na sobie promyki słońca. Oznaczało to że jest ranek. Bardzo mi się nie chciało wstawać ale muszę iść do dzieci. W końcu muszę Samancie dać mleka. Usiadłam i popatrzyłam czy Klaus jeszcze śpi. Okazuje się że nie bo go nie ma. Wstałam i udałam się do łazienki żeby wziąć szybki prysznic. Zdjęłam wszystko z siebie i weszłam pod prysznic. Włączyłam ciepłą wodę i zaczęłam się kąpać.
Kiedy skończyłam to wyszłam z pod prysznica i nałożyłam na siebie ręcznik. Zaczęłam się rozglądać szukając moich ciuchów. Nigdzie ich nie było. A to oznacza że... Cholera! Nie wzięłam sobie ciuchów! Zajebiście! Ech. No dobra dużego wyboru nie mam. Otworzyłam powoli drzwi j zaczęłam się rozglądać. Ma szczęście nikogo nie było. Podeszłam do drzwi od swojego pokoju i zmaknęłam je. Uff. Dobra teraz szafa. Podeszłam i zaczęłam wybierać.
Wzięłam czarny stanik z koronką i takie same majteczki też czerne i z koronką. Skarpetki wzięłam czarne normalne do kostki. Teraz w co się dzisiaj ubrać. Hmmm. Mam!
To będzie super! Teraz się jeszcze w to ubiore i mogę iść. No i gotowe! Pójdę teraz do kuchni dać dziecią jeść i sama coś zjem.
Poszłam po dziewczynki do ich pokoju. Weszłam do środka. Rose siedziała na ziemi i coś rysowała. Samanta też miała kartke i próbowała odwzorować to co rysuje jej siostra ale troszke jej nie wychodziło. Wiem że Samanta jest wampirem ale to nie znaczy że od razu umie wszystko zrobić. Właśnie jestem ciekawa czy ktoś zauważył albo wyczuł że ona jest wampirem. Wsumie się zobaczy. Dobra koniec przemyśleń bo trzeba dzieci nakarmić. Podeszłam do nich i powiedziałam:
-Hej dziewczynki widze że rysujecie ale na chwilkę muszę wam przerwać bo musicie zjeść śniadanie.-uśmiechnęłam się do nich. Obydwie na mnie popatrzyły. Od razu podbiegły do mnie.
-Dobrze mamusiu!-powiedziały równocześnie. Zaraz... Jak to równocześnie?! Czyżby Rose wiedziała?
-Rose a ty...-popatrzyłam na nią.
-Tak wiem że Samanta jest wampirem. Powiedziała mi.-uśmiechnęła się promiennie. Popatrzyłam na Samante.
-Myślałam że nie chcesz żeby ktoś wiedział?-dziewczynka popatrzyła na mnie.
-No wiem ale Rose z Hope i tak w końcu by się zorientowały.
-Czyli Hope też wie?-zapytałam delikatnie.
-Tak. A to źle?-popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach.
-Nie. Ciesze się że mówisz to osobom którym ufasz. Tylko pamiętaj. Nie ufaj każdemu kogo spotkasz bo~-czekałam chwilkę na jej odpowiedź.
-Bo nie wiadomo czy ma dobre zamiary czy złe. Wiem mamo. Obiecuje że wezme twoje słowa do serca.-uśmiechnęła się.
-Heh. Mam nadzieję. Dobra bo zapomniałam po co tu przyszłam. Chodźcie na śniadanie.-wzięłam na ręce obydwie dziewczynki i poszłam z nimi do kuchni. Obydwie posadziłam w siedzonku.(nie pamiętam jak się to nazywało😑)
Kiedy mleko mi się grzało to w międzyczasie zajęłam się robieniem śniadania dla Rose. Kiedy skończłam to podeszłam do niej i położyłam przed nią.
-Dziękuję mamusiu!-zaczęła jeść.
-Proszę kochanie.-uśmiechnęłam się.
Kiedy mleko było już dobre do picia podeszłam do Samanty i zaczęłam ją karmić. Na szczęście nie mam problemu żeby w którąś z nich wpychać jedzenie bo zawsze pięknie zjedzą. Usłyszałam za sobą kroki. Zacisnęłam ręke w pięść i czekałan aż podejdzje bliżej. Kiedy był już praktycznie za mną to machnęłam ręką odwracając się i uderzając kogoś w brzuch.
-Ał! Cholera!-poznałan ten brytyjski akcent. Klaus. O cholera Klaus!
-Upsik.-popatrzyłam na niego z przepraszającą miną.
-Za co? Co ja takiego zrobiłem?-zaczął płakać teatralnie. Ja zaczęłam chichotać.
-Właściwie to zasłużyłeś za dużo rzeczy.-Nik się na mnie popatrzył.
-A cichaj! Może i zasłużyłem. Ale to i tak mało.-zastanowiłam się przez chwilę.
-Kurcze masz rację.-popatrzyłam na niego i kopnęłam w brzuch.
-Ał! No żesz kurwa!-popatrzyłam na niego zła bo przeklina przy dzieciach.-no sory ale wiesz jak to boli?-uśmiechnęłam się wrednie.
-Przecież sam mówiłeś że za mało. Ja spełniłam to co chciałeś.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Co?! Oż ty mała... Chodź tu!-pobiegł w moją stronę. Ja szybko odbiegłam i zaczęłam uciekać.
-Złap mnie! Hahaha!-śmiałam się. Moje dzieci mimo że jedzą to też się zaczęły śmiać.
-Nie wiem vzy twoje dzieci dopingują mi czy tobie.-popatrzyliśmy na dzieci.
-Mama! Mama! Mama!-Klaus otworzył szeroko usta.
-Haha. Widzisz. Dzieci zdecydowanie wolą mnie niż ciebie.-zachichotałam. Nik popatrzył na mnie ze złą miną.
-Ty.... Nie teraz masz przesrane. Nie żyjesz!-szybko odbiegłam. I co teraz? Jak się przed nim skmchować?! A no właśnie. Przypomniałam sobie co miałam dzisiaj zrobić. Muszę poszukać tych trumien. Zwłaszcza musze pogadać z Heyli...
-Dobra dość! Jestem zmęczona i głodna!-zatrzymałam się oddychając głęboko.
-Wygrałem!-uśmiechnął się dumnie.
-Tylko dlatego że nie jadłam jeszcze śniadania!-popatrzyłam na niego.
-Wymówka. Po prostu jestem od ciebie le-przerwała mu wypowiedź kopniakiem w brzuch.-Ał! Co ty masz dzisiaj do tego kopania?!-zaczęłam chichotać.
-I kto tu jest lepszy?-Klaus się na mnie popatrzył.
-No chyba nie ty.-prychnął.
-No a kto cie teraz pokonał? Ja.-uśmiechnęłam się dumnie i zwycięsko.
-Dobra dobra. Niech ci będzie.-przewrócił oczami.
-Ha! A widzisz! Jak ja uwielbiam z tobą wygrywać. Zawsze zwyciężam.-uśmiechnęłam się.
-Tak tak. Denerwujesz mnie.-popatrzył na mnie z irytacją na twarzy.
-Wiem. To moja specjalność. Dobra czekaj bo chce coś w końcu zjeść. Dzieci już dostały więc teraz ja. Podeszłam do lodówki aby zjeść parówki. To było jedno z moich ulubionych śniadań. Kiedy mi się gotowały patrzyłam na dziewczynki. Zobaczyłam jak Hope wchodzi.
-Mama!-podbiegła do mnie radosna i przytuliła mnie.
-Cześć kochanie.-odwzajemniłam przytulasa.-chodź zjedz ładnie śniadanie.-wzięłam ją na ręce i dałam na krzesło jak najszybciej żeby nie marudziła.
-No dobrze. Zjem. Mogę parówki?-uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiedziałam że to będziesz chciała więc dałam do garka 6 parówek. Dla mnie 4 a dla ciebie 2 bo masz dopiero 5 lat.-Hope troche pomarudziła pod nosem ale ostatecznie uśmiechnęła się.
-Dobrze mamo.-uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Już są.-dałam na dwa talerzki parówki. Dałam Hope talerz na stół przed nią. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło.-smacznego skarbie. Dziewczynka się uśmiechnęła.
-Dziękuje mamusiu nawzajem.-po powiedzeniu tego od razu zaczęła jeść.
Usiadłam ze swoim jedzeniem i myślałam. Jakby tu namierzyć jego rodzeństwo i Heyli... Musiał gdzieś to napisać... Tylko gdzie? Albo czy wogóle napisał? Ych! Dlaczego to jest takie trudne?! Ech... Jeśli Klaus się dowie co zrobiłam to już po mnie... Ale to nic nie zostawie ich... Zrobie wszystko żeby ich znaleźć! Nie zależnie od tego czy Klaus mnie zabije czy nie! Znajde was! Obiecuje...
*****
Witajcie kochani! Bardzo was przepraszam że tak długo mnie nie było ale musiałam ponadrabiać oceny. A mało tego nie było. W każdym bądź razie. Bardzo wam dziękuje za 366 wyświetleń! Nie myślałam że ktokolwiek będzie to czytał. A tu proszę! 366 wyświetleń! Jesteście kochani! To zobaczenia w następnym rozdziale! Buziaki!😘❤
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.