Rozdział 13

142 4 0
                                    

Uwaga! 18+ po akcji z córkami

Dziękuję Lloyd_Cute za odpowiedź. Poprawiłeś mi humor. Dziękuję że chociaż Ty mi odpisałeś. Skoro nikt więcej się nie odezwał to w takim razie 18+ będzie w następnym rozdziale. Obecnie zapraszam na ten rozdział. Miłego czytania!

           *******
Byłam jednocześnie przerażona jak i wściekła i zrozpaczona. Byłam przerażona dlatego że bałam się że dzieciom coś się stanie. Byłam wściekła dlatego bo jak można wykorzystywać maleńkie dzieci do własnych celów! A byłam zrozpaczona  dlatego że nie wiedziałam czy znajdę dzieci martwe czy w ogóle je kiedy kolwiek zobaczę...
Ale muszę chociaż spróbować! Tak więc zabrałam się w sobie I dzięki naukom Frey'i użyłam zaklęcia lokalizującego. Szybko znalazłam ich kryjówke. Tylko dalej nie wiem czy powiedzieć o wszystkim Klausowi...

Lepiej nie. Jest zbyt impulsywny i przez to mogło by się coś stać moim dzieciom. A tego bardzo bym nie chciała... Żeby tylko wiedział gdzie jestem zostawię tą mapę i jak Freya to zobaczy to powie najwyżej Klausowi gdzie jestem. Tak na wszelki wypadek jakby nie wszystko poszło po mojej myśli.

Dobra jestem gotowa. W drogę. Podeszłam pod drzwi i cicho je otworzyłam. Mam nadzieję że już wszyscy śpią. Nie wiem czy Freya i Klaus się kładą spać razem czy wieczorem. Bo Davina raczej już śpi.
Kiedy udało mi się wyjść z posiadłości Mikaelsonów to było już z górki.

Poszłam do miejsca gdzie mi pokazała magia. Na miejscu był duży opuszczony port. Wiedziałam co to za miejsce z serialu "The originals". Weszłam po cichu do środka. Nagle usłyszałam głos Aurory.

-Nie skradaj się bo i tak wiemy że tu jesteś. Jeśli bym Cię nie wyczuła ja to by Cię wyczuła Geneviev.-podeszłam do nich i przewróciłam oczami.

-Jesteście tchórzliwe że wykorzystujecie małe dzieci żeby mnie zwabić.-popatrzyłam na nie. Widziałam ich zdziwione miny ale po chwili spoważniały.

-To nie jest tchórzenie tylko spryt i taktyka.-Aurora uśmiechnęła się z wyższością.

-Z pewnością taktyką nazywacie uprowadzenie dzieci które są przerażone i niewinne.-usmiechnęłam się zwycięsko bo widziałam zdziowne miny obudwóch kobiet. Później zobaczyłam wściekłość w oczach Aurory.

-Aurora uspokój się. Ona jest nam potrzebna żywa A nie martwa pamiętasz?-Aurora tylko przewróciła oczami i się nie odezwała.

-A więc jak mam wam pomóc żeby odzyskać dzieci?-popatrzyłam na nie.

-Czyli od razu przechodzimy do rzeczy z tego co widzę. Szkoda bo chciałam abyśmy trochę porozmawiały. No ale cóż.-zoriwntowałam się szybko o jednej rzeczy.

-Czekaj za nim zaczniesz mówić dalej.-obydwie popatrzyły na mnie zainteresowane.-jaką mam pewność że one żyją? Chce je zobaczyć. Bo jak będą martwe to wam nie pomogę!-zawarczałam zła za to że porwały moje córki.

-Zgoda. Aurora przyprowadź je. Tylko nie ugryź ich ani nic z tych rzeczy jasne?-Geneviev popatrzyła na Aurore bez zaufania.

-Dobra dobra. Spokojnie nic im się nie stanie.-odwróciła się i poszła po moje dzieci. Zrobiły mi się łzy w oczach. Dlaczego one? Nic nie zrobiły...

Usłyszałam że wraca.

-Proszę bardzo.-dała dzieci przed siebie. Oczywiście Samante na rękach trzymała Rose.

-Czemu starsza trzyma młodszą A nie Ty-popatrzyła na Aurore zdenerwowana.

-Bo jak biorę tą małą na ręce to starsza zaczyna mnie szarpać A mała się wydziera tak głośno że jestem prawie głucha.-popatrzyła na Geneviev zła.

Dangerous Adventure/Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz