Dalej byłyśmy na zakupach. Wsumie to bardziej Rebeka bo ja już miałam te ciuchy, które chciałam. Ewidentnie Rebeka baaardzo lubi zakupy. Ja szczerze mówiąc to trochę. Nie spędzam 3 godziny w jednym sklepie tylko może godzinę bo mam kilka fajnych ciuchów do przymierzenia. Ale to tyle. Za to siedzę przed jednym sklepem czekając na Rebekę już 4 godzinę. A to jest wampir. I chyba na szczęście to jest wampir. Bo jakby nim nie była to by była już 8 godzina. A wtedy na sto procent bym usnęła. Na razie jeszcze jakoś się trzymam.
Jak sobie tak siedziałam to patrzyłam na ludzi jak mają dużo rzeczy. Zgadywałam wiek ludzi. Bo nic innego nie miałam do roboty. I zauważyłam, że facet gada przez telefon a wózek nie miał zablokowanych kółek i zaczął jechać. Szybko się zerwałam i rzeczy zostawiłam na tej pufie i pobiegłam. Chwyciłam wózek i popatrzyłam do środka. Mała dziewczynka na oko ma miesiąc. Płakała bo się wystraszyła jak zaczęła jechać tak sama. Wzięłam ją na ręce.
-Shhhhh. Nie płacz. Już wszystko dobrze.-dałam jej cumelka i pieluszkę żeby usnęła. Niestety facet zauważył brak dziecka i podszedł do mnie.
-Co ty sobie myślisz smarkulo?! Oddawaj moje dziecko!-on uważa że mu zabrałam dziecko?
-Gdyby nie ja to dziecko przewróciłoby się z wózkiem i rozbiłoby głowę!-nie chciałam krzyczeć przy dziecku, ale ponosiły mnie emocje.
-Nieprawda! Ona była cały czas koło mnie! Ty mi wzięłaś i zabrałaś dziecko! Co własnego nie możesz mieć?! A poza tym ty jesteś praktycznie dzieckiem więc po co ci moje w takim wieku!-zaraz mnie coś trafi! On nie umie nikogo wysłuchać tylko drze się w najlepsze a dziecko płaczę bo się boi.
-Niech się Pan uspokoi bo dziecko się boi.-chowałam dziecko w rękach żeby facet mu nic nie zrobił bo był agresywny i to było widać.-i dla Pana wiadomości to...-może mu nie będę mówić. Jeszcze coś zrobi Rose i tyle będzie.
-Boi się ciebie bo jesteś obca! Oddawaj ją!-zrobił zamacha ręką i dostałam w policzek. Poleciały mi niechciane łzy.
-Niech się Pan do niej nie zbliża.-wyjęłam rękę przed siebie i dalej chowałam dziecko.
-Co proszę?! Ja ci dam!-i przyznam tego nie przewidziałam. Wyjął buteleke, wylał piwo i mnie nią uderzył. Upadłam na kolana, ale dalej chowałam dziecko. Czułam, że zaraz strace przytomność, ale nie chciałam za wszelką cenę oddać mu dziecka.-no mdlyj suko!-o to mu chodziło. Popatrzyłam na podłogę. Usłyszałam krzyki Rebeki. Szukała mnie. Ale w tym samym momencie nie słyszałam już tego faceta.
-Ona jest ranna w głowę!-usłyszałam brytyjski akcent.
-K-Klaus.-uśmiechnęłam się i położyłam na podłodze dalej trzymając dziecko w rękach. I odpłynęłam.
Obudziłam się po dłuższym czasie. Nie wiedziałam ile spałam, ale zauważyłam, że dalej mam małą na sobie. Nagle zaczęła płakać. Wiedziałam, że jest głodna. Położyłam ją na łóżku i podeszłam do wózka Rose. Wyjęłam butelkę z mlekiem i dałam ją małej. Od razu zaczęła pić. Kiedy skończyła wzięłam ją, przebrałam i położyłam spać.
Poszłam pod szybki prysznic. Wyszłam i ubrałam się w jasne dżinsy, zieloną bluzkę w białe paski odkrywając jedno ramie i białe trampki.
Kiedy wyszłam z pokoju zaczęłam się rozglądać. Od razu usłyszałam wrzaski. Oczywiście Klausa. Krzyczał na Rebeke. Później usłyszałam dźwięk nożu. Od razu zorientowałam się co chciał zrobić. Pobiegłam jak najszybciej do Rebeki. Kiedy weszłam Klaus trzymał Rebeke za włosy i chciał jej wbić sztylet. Pod podbiegłam do niego i z całej siły pociągnęłam go do tyłu. Oczywiście chwyciłam go za rękę, którą trzymał Rebeki włosy. Rebeka wytrzeszczyła oczy.
-Nic ci nie jest?-zapytałam.
-Czyś ty zwariowała?! Klaus nie jest miłym gościem, który ci wybaczy taki wyskok!-przewróciłam oczami. Szczerze bałam się, ale to ukrywałam.
-Inaczej by cie zasztyletował!-byłam zła, że Rebeka martwi się o mnie, ale nie o siebie mimo, że prawie jej wbił sztylet.
-Ale mnie to tylko jakby uśpi na kilkanaście lat, ale ciebie zabije!-w tym samym momencie kiedy to powiedziała złamano jej kark. Na szczęście wiedziałam, że nic jej nie jest. W tej chwili byłam przerażona.
-Udajesz zewnętrznie, że się nie boisz, ale słyszę jak szybko ci bije serce. Zabawne. Zrobiłaś to dla mojej siostry, która naraziła cie na niebezpieczeństwo.-i tu mi puściły nerwy. I w tej chwili żegnaj świecie bo nie przeżyje tego co teraz zrobie.
-To nie jej wina! Sama się w to wpakowałam! Jakiś facet nie dopilnował dziecka i prawie rozbiło siebie główkę gdyby nie ja! A to, że on do mnie podszedł z pretensjami, że niby ukradłam mu dziecko to nie jej wina! Ale zapomniałam przecież ty wiecznie szukasz czyjejś winy żeby go zasztyletować!-i w tym momencie moje nadgarstki zostały dociśnięte do ściany.-Ał! To boli!-wiedziałam, że go to nie obchodzi, ale musiałam to powiedzieć.
-Nie będziesz się w ten sposób do mnie odzywać rozumiesz?-popatrzył mi w oczy.
-Nie. Będę się tak odzywać jak dalej będziesz tak traktować swoje rodzeństwo. A teraz ja o coś zapyta. Już wiesz, że to nie wina Rebeki, że dostałam w głowę?-popatrzył się na podłogę. Chwilę pomyślał i znowu popatrzył mi w oczy.
-Tak. Ych! Dobra wygrałaś.-i mnie puścił. Wygrałam z hybrydą! Ale ekstra!
-Hahaha.-zaczęłam się śmiać przez przypadek. Myślałam, że zrobiłam to w głowie. Momentalnie zatkałam buzię.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.-nie wytrzymałam i dalej się zaczęłam śmiać.-przestań się że mnie nabijać.-i zaczął udawać, że płaczę. Nie spodziewałam się tego po nim.
-No weź. Przecież pokonałam hybrydę słownie. To jest u mnie nie mały wyczyn a u ciebie żenada.-dalej się śmiałam.
-Dobra przyznaje, że faktycznie jest to nie mały wyczyn.-jezu on mi przyznał racje! Niesamowite!
-Pierwszy raz słyszę, że przyznałeś komuś racje nie licząc Elahjiy.-tym razem to on się zaczął śmiać.-wiesz, że lepiej ci jak się śmiejesz. Tylko szczerze a nie udawane.-popatrzył na mnie.
-Wiem nie tylko od ciebie to słyszałem.-zachichotałam.
-Właśnie bo przez tą aferę zapomniałam zapytać. Ile ja właściwie spałam po tym wydarzeniu?-błagam powiedz, że jeden dzień. Błagam.
-Em no aż tydzień. Ale miałaś dość poważną ranę więc to normalne.-o nie.
Jak to tydzień!
****
Witajcie kochani! Dzięki za 30 wyświetleń! Szkoda, że nie ma gwiazdek ani komentarzy bo nie wiem czy się wam podoba czy nie, ale 30 wyświetleń to i tak nieźle. Zwłaszcza, że naprawdę myślałam, że nikt nie będzie tego czytał. Więc dziękuję wam z całego serca!♥️
CZYTASZ
Dangerous Adventure/Klaus Mikealson
FantasyZnacie taką osobę, która pakuję się w kłopoty, ale w słusznym celu? Znacie taką osobę, która wiecznie cierpi, ale jest szczęśliwa? Jeśli znasz to możesz przeczytać z ciekawości a jeśli nie znasz to poznasz przez to opowiadanie.