Rozdział 15

116 4 0
                                    

Kiedy wracałam z dziewczynkami miałam wrażenie że ktoś za nami idzie. Widziałam że Rose też się rozglądnęła ale poźniej wróciła do rozmowy z Hope. Zaczęłam obserwować to co było wokół nas. Usłyszałam szelest. Od razu się tam popatrzyłam i widziałam tylko przez moment...rude włosy! Cholera! One tu są! Muszę zabrać jak najszybciej dziewczynki w bezpieczne miejsce! One mogą zaszantażować Klausa nie dość że mogą mu zagrozić że zrobią mi krzywde to mogą też zagrozić że zrobią krzywde jego córeczce!

-Dziewczynki musimy stąd uciekać.-powiedziałam im to ściszonym tonem żeby Aurora nie usłyszała. Dziewczynki na mnie popatrzyły.

-Chodzi o te dwie osoby które cały czas za nami idą?-zapytała mnie Hope.

-Tak.-popatrzyłam na nie ze zmartwieniem w oczach.

-Już wcześniej wiedziałam że ktoś za nami idzie ale rozpraszała mnie rozmowa z Hope. Wybacz mamo że ci nie powiedziałam...-zobaczyłam u Rose łzy w oczach. A po chwili zobaczyłam samotną łze spływającą po jej policzku.

-Kochanie nie płacz to nie twoja wina. Ja powinnam się wcześniej zorientować. Może i nie jestem wampirem ale mam bardzo dobry słuch wilka.-klękłam przy mojej córce.-nie obwiniaj się kochanie. Masz dopiero roczek i masz prawo być rozproszona. Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie jest twoim obowiązkiem pilnowanie czy ktoś nas atakuje. Powinnaś się bawić i nie przejmować takimi rzeczami.-przytuliłam Rose z całej siły. Oczywiście nie dosłownie. Ona się uśmiechnęła i też mnie przytuliła.

Wyczułam że ktoś siedzi w krzakach jakieś dziesięć kroków od nas. Wstałam na nogi i wzięłam za rączke  Rose i Hope. Schowałam je za siebie.

-Wyłaź! Wiem że tam jesteś!-zaczęłam ostro warczeć.

-Masz bardzo dobry słuch i węch jak na wilka.-uśmiechnęła się wrednie Aurora.

-Jesteś głośna jak na wampira.-teraz ja się uśmiechnęłam wrednie a Aurora się zezłościła.

-Jak śmiesz ty~-widziałam jak chce dokończyć ale nagle jej przerwano.

-Aurora uspokój się. Ona jest nam potrzebna żywa a nie martwa. Więc uspokój swój morderczy zapał.-Geneviev popatrzyła na nią żeby sprawdzić czy zrozumiała. Tamta tylko kiwnęła głową podirytowana.

-Czego wy dalej ode mnie chcecie?! Nie widzicie że jestem kurwa z dziećmi!-byłam wściekła bo czułam jak Rose się zaczęła trząść i jak Hope mnie mocniej ściska za ręke.

-Widzimy. I właśnie dlatego przyszłyśny teraz. Dzieci są dla ciebie wszystkim. Więc może w ten sposób spróbuje drugi raz. Tylko tym razen bez Niklausa. Popsuje nam zabawe nieprawdaż?-popatrzyła na mnie z wrednym uśmiechem na twarzy.

-Dlaczego tak bardzo potrzebujecie mojej pomocy?-popatrzyłam na nie z zainteresowaniem ale w dalszym ciągu zła.

-Bo tylko tobie Klaus pozwala się do siebie zbliżyć. Nikomu innemu. Nawet Cami. A z tego co widze to zmienił dziewczyne.-zacisnęłam ręce w pięści.

-Dlaczego tak bardzo chcecie go zabić?-popatrzyły na siebie a po chwili na mnie.

-To raczej oczywiste.-powiedziała Aurora.

-CHCEMY SIĘ ZEMŚCIĆ ZA TO ŻE NAS ODRZUCIŁ.-powiedziały w tym samym momencie.

-Na serio?-popatrzyłam na nie zażenowana.-naprawde tylko o to wam chodzi?-pokiwały głową na tak.-jesteś popieprzone. Żeby mścić się na kimś za takie gówno?! Japierdole jesteście walnięte!-popatrzyły na mnie w szoku i złości.

-To jest poważna sprawa! Jakbyś była na naszym miejscu zrozumiałabyś!-przewróciłam na to oczami.

-Ojejku biedna Aurorka i Geneviev chcą zabić osobe która je zraniła. Bardzo ważna sprawa. No bo przecież od tego umrą!-popatrzyłam na nie-to jest żałosne wiecie o tym? Chociaż wsumie to raczej nie wiecie skoro to robicie-Aurora zaczęła warczeć a Geneviev zacisnęła ręce w pięść.

-Na co ty sobie pozwalasz?! Co ty sobie myślisz co?!-w tym czasie kiedy ona coś tam biadoli popatrzyłam na dziewczynki.

-Idźcie do Klausa wiecie jak dojść. Dacie sobie rade.-powiedziałam do nich szeptem. Dziewczynki na to kiwnęły główkami i po cichu się wymknęły. A ja znowu popatrzyłam na te dwie idiotki. Dalej coś tam pierdoliła ta zasrana Aurorka.

-Ty mnie wogóle słuchasz?!-podskoczyłam przez nagły dźwięk.

-Szczerze to się wyłączyłam.-powiedziałam od razu bez ogrudek.

-Ych! Zaraz... Gdzie są smarkule?!-Geneviev wytrzeszczyła oczy i popatrzyła tam gdzie "ruda małpa" i zastygła.

-Gdzie są dzieci?!-popatrzyła na mnie wściekła "ruda idiotka". Swoją drogą wymyśliłam super przezwiska dla jednej i drugiej. Muszę zapamiętać te przezwiska.

-Nie ma? Z resztą jak widać.-przewróciłam oczami.

-No widzimy że ich nie ma ale dlaczego ich nie ma i gdzie są!-popatrzyłam na nie.

-Nie ma ich dlatego że kazałam im się schować a gdzie to się pierdolcie bo wam nie powiem.-Aurora zacisnęła pięść.

-Daj mi ją chociaż pokiereszować proszę.-Aurora błagała o coś Geneviev ale nie wiem o co bo mówi za cicho a poza tym samochody się nagle porozjeżdżały.

-Zgoda. Możesz ją trochę pokiereszować. Ale nie tutaj. Zaatakuj ją szybko i precyzyjnie i wepchnij do zaułka.-" ruda małpa" uśmiechnęła się wrednie i popatrzyła na mnie z mordem w oczach.

Nagle mnie zaatakowała i z całej siły wepchnęła do ciemnego zaułku. Zaczęłam się rozglądać nerwowo. Postanowiłam czegoś spróbować. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w nic. Nagle zrobiła zamach a ja zrobiłam unik. Otworzyłam oczy. Widziałam jak Aurora była wściekła że nie trafiła.

-Przestań się ruszać!-popatrzyłam na nią.

-Czemu miałabym się dać pobić?-ruda małpa popatrzyła na mnie jakby z zakłopotaniem. Co za idiotka.

-Dobra nieważne!-rzuciła się na mnie i walnęła mnie o ściane. Straciłam równowage i osunęłam się na ziemie.Aurora zaczęła się uśmiechać i wyglądała na prawdziwą psychopatke.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Wokół mnie nie było żadnej broni. Serce mi biło jak szalone. Bałam się... Może i dużo znosze ale jednak boje się jak normalna osoba... Chyba wiem co zrobie. Aurora zaczęła do mnie podchodzić. Ja specjalnie usiadłam. Kiedy była jakieś 20 centymetrów ode mnie kopnęłam ją z całej siły w brzuch.

-Ał! Kurwa!-była wściekła ale była zbyt obolała żeby na obecną chwilę się na mnie jeszcze raz rzucić.

Nagle ktoś chwycił mnie do ściany. Popatrzyłam żeby sprawdzić kto to. I niestety to był Diego... Dlaczego on się na mnie tak uwziął?! Zaczęłam się wyrywać i szarpać.

-Przestaniesz?!-poparzyłam na niego zła.

-Nie przestane! Więc się wal!-Diego mocniej zacisnął ręce na moich nadgarstkach.-boli!-syknęłam z bólu.

-Wiem. O to chodzi.-popatrzyłam na niego.

-Wal się.-nagle się zaśmiał.

-Oj nie będziesz tak kozaczyć jak z tobą skończe.-popatrzyłam na niego zagubiona.

-O co ci chodzi?-tym razem Aurora się zaczęła śmiać.

-Dowiedziałyśmy się z Geneviev czego się boisz oprócz stracenia dzieci. I wiesz co się okazało? Że boisz się gwałtu.-zaczęła się jeszcze głośniej śmiać. Za to ja byłam przerażona. Łzy zaczęły mi lecieć z oczu na policzki.

-Pomocy!-zaczęłam strasznie płakać.

-Zamknij się!-nagle ktoś go odepchnął ode mnie.

Popatrzyłam i zobaczyłam Klausa. Uśmiechnęłam się. Nigdy tak się nie ucieszyłam na jego widok jak teraz.

-Nik.-Niklaus się na mnie popatrzył.

-Spokojnie już nic ci się nie stanie.-odwrócił się i ze złości walnął ręką w ściane.-kurwa! Uciekli!-chwyciłam go za rękę.

-D-daj już spokój. P-proszę wróćmy do domu...-Klaus pokiwał głową. Wziął mnie na ręce i pobiegł ze mną do posiadłości.

             *******
Witajcie kochani! Wiem że rozdziały się pojawiają żadko ale mam dużo nauki a jeszcze mam praktyki. Ale w końcu wszedł nowy rozdział. Mam nadzieję że się spodobał! Gwiazdki i komentarze mile widziane! Do następnego rozdziału!😘❤

Dangerous Adventure/Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz