[Imię] objęła usta dłonią, ale i tak wydobył z nich się szloch. Bardzo delikatnie odłożyła list na stół.
Nie mogła uwierzyć, że Gaara popełnił samobójstwo, że umknęła jej jego depresja. Czy naprawdę była tak ślepo zakochana, że nie widziała jego problemów? Czy to Gaara tak dobrze się maskował? W końcu nawet Temari i Kankurō nic nie zauważyli. A byli ze sobą bardzo zżyci.
Temari położyła na stole szklankę i odkręciła butelkę, aby nalać jej wody.
– Nie rozumiem, jak do tego doszło, ale nie obwiniaj się. To ja i Kankurō daliśmy ciała.
Gorycz w jej głosie zmusił [Imię], aby spojrzała na blondynkę. Nie mogła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widziała dziewczynę smutną, ale ten widok być dołujący. Podpuchnięte oczy, rozmazany na policzkach tusz i martwe, powolne ruchy – tak wyglądał wulkan energii rodziny Kazekage. [Imię] właśnie zdała sobie sprawę, że Temari oprócz bycia najstarszą i odpowiedzialną za swoich braci, była też ich siłą, starała się być dla nich dzielna. Śmierć Gaary to jej porażka. Po biedulu chciała, aby ten dom znów był ich domem, taki nowy start po cierpieniu, jakie ich spotkało. A tymczasem jej brat był chory i planował się zabić.
Kankurō oparł się o framugę, tak samo marny i rozbity, jak Temari.
– Rozmawiałem z policjantami – powiedział i zwrócił się bezpośrednio do [Imię] – Jeśli chcesz jeszcze raz przeczytać list od Gaary, to ostatnia okazja. Potem policja go zarekwiruje.
[Imię] załkała cicho.
– Nie chcę, jeden raz mi wystarczy. Dalsze czytanie spowoduje większe wyrzuty sumienia.
Temari podała jej chusteczkę i objęła delikatnie.
– To nasza wina, nie twoja. Chodziliście ze sobą od pół roku, a my jesteśmy rodziną od początku życia. Poza tym za bardzo dałam się pochłonąć siatkówce, aby znaleźć chwilę dla nich. Tyle że – zerknęła na brata – Kankurō nie potrzebował zbyt wiele mojej uwagi.
Na potwierdzenie tych słów brunet skinął głową i podrapał się po karku.
– Opuszczenie biedula oznaczało wolność, ale faktem jest to, że gdzieś te nasze relacje poszły się chrzanić.
Nastała niezręczna cisza, ciążyła nad nimi śmierć Gaary i dochodzenie policji.
[Imię] czuła, że czeka ją długa droga powrotna do normalnego funkcjonowania. Być może jej się to tylko zdawało, gdyż jeszcze to przeżywała, ale cały czas miała w głowie obraz Gaary i płynącą z nadgarstków krew. Chyba będzie musiała poprosić rodziców o wizytę do psychologa...– Nie, mamo... Nie trzeba... Dam radę, zaraz będę wracać. No, na razie.
Rozłączyła się i spojrzała na zegar na ekranie.
Godzina dwudziesta pierwsza siedemnaście, idealna pora na powrót do domu. Za trzy minuty odjedzie jej autobus, który zawiózłby ją prawie że pod sam dom, a na przystanek idzie się dziesięć minut, ponieważ znajdowała się na dość dużym, zaludnionym osiedlu, na które jest tragiczny dojazd. Poza tym konkretnym autobusem jest jeszcze jeden, ale czekałaby ją przesiadka i zamiast półgodziny jazdy, jechałaby ponad godzinę.
– Odwiozę cię.
Spojrzała na Kankurō. Chłopak narzucił na siebie bluzę.
– Nie trzeba...
– Albo jedziesz ze mną, albo tu nocujesz. Na ulicach różni szaleńcy chodzą, nie chcemy z Temari, aby stała ci się krzywda, tym bardziej, że jest już trochę późnawo.
Skrzywiła się na myśl, że mógłby ją napaść jakiś gwałciciel. Skinęła zrezygnowana głową.
Wychodząc z domu, ziewnęła szeroko. Spała może dwie godziny po zarwanej nocy, żeby dojechać do szkoły, musiała wstać dość wcześnie i jeszcze trzymały ją emocje. Gdyby Kankurō nie przypomniał o niebezpieczeństwach nocy, to pewnie po drodze gdzieś by zwariowała.
Radiowóz jeszcze stał pod domem, policjanci jeszcze kończyli swoją robotę w piwnicy. Nie daleko kanapy, na której leżał Gaara, na podłodze obok nóżki stolika kawowego znaleziono żyletkę.
Dźwięk otwieranego samochodu przerwał ciszę. Wsiedli do auta, zapięli pasy i po przekręceniu kluczyków silnik zawarczał. W radiu zaczął lecieć rytmiczny wesoły kawałek, który niezbyt spodobał się chłopakowi i wyłączył urządzenie. Chwilę później wyjechali z osiedla.
[Imię] chciała przemilczeć całą drogę, nie czuła się na siłach, aby rozmawiać z Kankurō, ale chyba powinna.
– Wtedy w piwnicy – odezwała się cicho – nie wiem, dlaczego zaczęłam się drapać.
– Nie jestem specem od psychologii, pewnie było to coś związane ze stresem, ale ważne, że nie wydrapałaś się do krwi.
– Tak. Um, dziękuję, że nie pozwoliłeś mi na to.
– To... nic takiego. Nie wiem, czy akurat w tym przypadku, ale gdyby role się odwróciły, to też byś mi pomogła.
[Imię] zamyśliła się na chwilę. Czy by tak postąpiła? Mając w głowie taki scenariusz na pewno, ale stawiając czoło takiej sytuacji, nie była tego pewna. W końcu jej odpowiedź na zadane w myślach pytanie wypłynęło.
– Mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić, a jeśli tak... To mam nadzieję, że starczy mi siły i odwagi.
Kankurō mruknął coś niezrozumiałego, chyba miało to zabrzmieć potakująco, ale zmusiło to [Imię] do spojrzenia na chłopaka.
Pierwszy raz go widziała bez swojego fikuśnego makijażu, którym wyrażał swoją artystyczną duszę. Zawsze jej się wydawało dziwne mieć za hobby teatrzyk kukiełkowy, ale po bliższym poznaniu polubiła przedstawienia Kankurō. Jego rozmowy z nauczycielem od muzyki panem B – który, zanim został nauczycielem był mało znanym raperem o pseudonimie Killer B – zawsze były genialne. Rock Lee z jego klasy często notował ich teksty, a potem kółka teatralne i muzyczne wykorzystywały je do szkolnych przedstawień, i tych kukiełkowych oraz z żywymi aktorami.
– Mam coś na twarzy, że tak na mnie patrzysz?
Otrząsnęła się i spaliła buraka.
– N-nie... Pierwszy raz cię widzę bez makijażu... i-i dopiero teraz... widzę... widzę...
Wzięła głęboki wdech, czując, że nie może się wysłowić.
– Dopiero teraz widzę, jak bardzo jesteście z Gaarą do siebie podobni – odwróciła wzrok i zerknęła na drogę. – Na wszystkich zdjęciach, jakie stoją u was na półkach, jesteś pomalowany.
– Nasza ciocia po stracie praw opieki nad nami spaliła album rodzinny i inne oprawione w ramki. Nie traktowała Gaary za dobrze.
– Wiem, pisał w liście. Tutaj możesz skręcić i się zatrzymać. Będę miała bliżej i nie będziesz musiał robić koła.
Zaparkował na krawężniku i wyłączył silnik.
– Nie musisz wysiadać, to tu obok.
Odpięła pas i otworzyła drzwi.
– Dziękuję za podwózkę, dobranoc.
– Dobra...
– Eee, może za bardzo panikuję, ale proszę, daj znać, jak dojedziesz do domu.
– Jasne, dobranoc.
[Imię] wysiadła z samochodu i poszła w stronę klatki.
– [Imię]!
Odwróciła się, Kankurō stał oparty o drzwi auta.
– Nie będziemy mieć z Temari za złe, jeśli nie będziesz chciała utrzymywać z nami kontaktu, ale w razie co... to... Zawsze możesz na nas liczyć.
Dziewczyna poczuła, jak w kącikach oczu zbierają się łzy. Skinęła głową.
– Zapamiętam i postaram się zrewanżować.Umyta i ubrana w piżamę, spojrzała na ekran komórki.
Godzina dwudziesta druga dwadzieścia trzy, dawno o takiej porze się nie kładła spać. Zazwyczaj siedziała do północy, poświęcając czas za przyjemności lub naukę. Jednak dzisiaj chciała się wyspać. Całe szczęście, że jutro jest sobota, nie będzie musiała martwić się o szkołę.
Przemyślenia przerwał jej dźwięk powiadomienia.Od Kankurō: Już jestem w domu, dobrej nocy.
Odetchnęła lekko i odpisała krótko. Położyła telefon na bok i położyła się do łóżka. Zamknęła oczy, starając się zasnąć, ale też nie myśleć o dzisiejszej tragedii.
CZYTASZ
One-shoty z Naruto
FanficKrótkie opowiadania z Waszymi ulubionymi postaciami z anime Naruto.