Yahiko x Reader LEMON!

879 24 6
                                    

Znacie to uczucie głęboko w sercu kiedy ginie wasza ukochana osoba?

Ja już je poznałem wiele lat temu. Niewidzialny wróg  zabrał wszystkich moich bliskich. Moją matkę, ojca i nienarodzone rodzeństwo... Bóg Śmierci zbierał krwawe żniwa z pól bitew zahaczając kosą o pobliskie wioski. Oprócz shinobi, do świata umarłych odchodzili też niewinni ludzie... ZWYKLI! Nie posiadający ani czakry ani niesamowitych zdolności, którymi sławili się ci "wojownicy". Ci którzy zabrali nam beztroskie dzieciństwo urządzając sobie wojnę na naszych terenach.

Nigdy się nie przyznałem, ale brzydzę się tym światem, zepsutym i brudnym.

Życie koczownicze jak i funkcja przywódcy było mi pisane od urodzenia, gdyby tak nie było to los nie zesłałby mi na moją drogę Konan i Nagato oraz... Mistrza. Człowieka, dzięki któremu stałem się równy shinobi.

Moje życie od czasu jego odejścia było pełne niespodzianek...

~*~

"Siedziałem za biurkiem i wykonywałem pracę papierkową. Co jakiś czas zerkałem na moją asystentkę, która wzięła na siebie część tego cholerstwa."

Uśmiechnąłem się w duchu. Tak bardzo nie chciałem nikogo do pomocy, że teraz dziękowałem Konan, że mnie przekonała do przyjęcia [Imię]. Dzięki niej praca w biurze była przyjemniejsza i przebiegała znacznie szybciej. 

"Szedłem do sali obrad kiedy zobaczyłem ją wchodzącą do kwatery Akatsuki. Była cała przemoczona. Kiwnęła mi głową na powitanie z uśmiechem. Kiedy ściągała płaszcz, dostrzegłem jej wisiorek.

- Dlaczego znak zapytania? - Odważyłem się na zadanie jej pytania.

Spojrzała na mnie z smutnym uśmiechem.

- Dokładnie o to samo zapytałam moją mamę, gdy mi go podarowała na dziesiąte urodziny. Powiedziała mi wtedy, abym zawsze pamiętała, że nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro... - Jej głos się załamał.

Nie wiedziałem dlaczego, ale cichy głosik w mojej głowie podpowiedział mi, żeby położyć jej dłoń na ramieniu. Zrobiłem to, a ona podniosła na mnie zapłakane, [kolor] oczy. W tamtej chwili się w niej zakochałem. Mimo, że jej widok mnie bolał, to wyglądała pięknie."

Moja warga zadrżała. Moi kochani rodzice, przyjaciele z wioski zostali wybici. Po kilku latach udało mi się pogodzić z ich śmiercią, ale z jej nigdy się pogodzę. [Imię], która była moim promykiem nadziei, małym słońcem. Jej ciepły uśmiech był dla mnie wszystkim...

"Usłyszałem pukanie do gabinetu, a następnie w drzwiach stanęła Konan.

- Yahiko, przyszła kandydatka na twoją asystenkę. - Powiedziała spokojnie z nutą stanowczości.

Westchnąłem głośno. Wiedziałem, że nie mam szans na przekonanie mojej przyjaciółki na zmianę decyzji.

Ja to robię tylko dla twojego dobra... Oraz całego Akatsuki - Przypomniałem sobie jej słowa sprzed tygodnia. Ciekawe jak jej się udało tak szybko znaleźć osoby chętnej do pomocy?

- Poproś ją - powiedziałem odrywając się od pracy.

Przetarłem moje zmęczone oczy i podniosłem spojrzenie na osobę, która weszła.

- [Imię] [Nazwisko], panie Yahiko. - Ukłoniła się delikatnie.

 Obserwowałem ją w ciszy przez kilka minut notując w głowie jej reakcje. W końcu wypowiedziałem jedno zdanie, które miałem nadzieję, że skreśli ją również u Konan.

- Ty nie jesteś shinobi.

Przytaknęła, zerknęła na moją przyjaciółkę, która dała jej znak ręką.

- To prawda, nie jestem. Przyszłam tutaj, ponieważ chcę wam pomóc. Nawet jeśli nie dostanę pieniędzy za pracę. - Zmarszczyłem brwi. - Moi rodzice zginęli podczas najazdu Hanzou na naszą wioskę. Wiem też, że wasza organizacja robi szybko, aby zakończyć tą wojnę, a ja chciałabym zobaczyć jak tego dokonujecie. Wierzę, że dacie radę..."

Jej słowa zawsze dodawały mi otuchy. Zawsze po rozmowie z nią czułem się lepiej. Jej osoba była miłym dopełniem dla naszej wesołej, zwariowanej gromadki jaką była Akatsuki. Życzliwa i miła dla każdego członka. Nie miała wad, a może nie mogłem ich dostrzec przez moją miłość do niej...

"- To nieodpowiednie, pa... Yahiko. - powiedziała między pocałunkami.

Przemilczałem jej komentarz i wargami zjechałem na szyję. Jęknęła gdy zacisnąłem na jej skórze zęby. Dłońmi sprawnie ściągałem z niej i z siebie ubrania. Powoli prowadziłem ją w stronę łóżka..."

Byliśmy tacy młodzi... Mieliśmy tylko piętnaście lat, a ja zabrałem jej najcenniejszą rzecz jaką mogła obdarować tego jedynego...

"Zanim przeszliśmy do właściwego momentu, spojrzałem na nią. Leżała pode mną naga, na jej skórze gdzieniegdzie znajdowały się malinki. Jej włosy tworzyły śliczną kurtynę na czerwonej pościeli.

Westchnąłem błogo i pocałowałem ją w czoło, skronie, powieki, policzki, nos i skończyłem długim na jej słodkich ustach. Bałem się, że zrobię jej krzywdę. Przedłużałem tą chwilę obdarowując na powrót pocałunkami szyję, obojczyk i ramię i schodziłem coraz niżej, a ona dalej jęczała i sapała. W końcu  językiem zacząłem pieścić jej wrażliwą kobiecość, ale...

Powstrzymała mnie, przyciągnęła moją twarz na wysokość swojej i spojrzała na mnie czule, ale stanowczo.

- Przestań się ze mną drażnić i skończ to.

Posłuchałem jej i  nakierowałem członka do jej wejścia. Powoli w nią weszłem i odczekałem chwilę, aby się przyzwyczaiła..."

To nie powinienem być ja!

Przecież nawet jej nie uchroniłem przed śmiercią z ręki Hanzou!

A teraz? Stoję jak idiota i płaczę nad jej trumną, którą czterech moich podwładnych spuszcza na dół do dziury. Właśnie teraz sobie uświadomiłem, że ona nie żyje i to moja wina!

Miesiąc później

- Yahiko, przeziębisz się. Wróć do środka. - Spojrzałem pustym wzrokiem na Konan. - [Imię] nie chciałaby, abyś przez nią cierpiał.

Weschnąłem cicho, miała rację. Ona chciałaby, żebym dokończył to co zacząłem. Skończył tą wojnę! Uśmiechnąłem się delikatnie do mojej przyjaciółki.

- Przepraszam, już nie będziesz musiała z Nagato się o mnie martwić. Jutro wracamy z powrotem do pracy.

Kiwnęła głową i zostawiła mnie samego. Odwróciłem się w stronę deszczowego nieba.

- Jeśli bogowie naprawdę istnieją, to błagam, aby chociaż Konan i Nagato mi zostawili. Ostatnie bliskie mi sercu osoby.

Jak na zawołanie przez deszcz zaczęły przedzierać się promienie słońca. Na moich ustach zagościł jeszcze szerszy uśmiech. Może to dobry omen... A może nie.

- Cóż, jutro pokaże - szepnąłem do siebie, dotykając znajdującego się na mojej szyi wisiorka [Imię].



One-shoty z NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz