VII

4K 166 301
                                    

Chorowity tydzień dłużył się Nathanowi niemiłosiernie. Szczególnie, że zamiast biegać po boisku i rzucać się na piłkę, brunet leżał w łóżku w swojej białej pościeli. No fakt, było wygodnie i ciepło, chociaż... Jego ciało w czasie choroby nie wie, co to znaczy "ciepło". Przez cały tydzień drżał pod grubą kołdrą, którą tulił niczym małe dziecko. Niechętnie brał leki. W końcu sport jest dobry na wszystko, jednak Stefania ani matka nie pozwalały mu wykonywać najprostszym ćwiczeń. Chłopak myślał, że zwariuje. Szczególnie, że gosposia nie zawsze chciała mu dawać lody pistacjowe... A przecież to było jedyne lekarstwo na jego zły humor. Gdy trochę sobie pomarudził, pojęczał, postękał, to szybko się męczył i szedł spać. To też było jego główne zajęcie w czasie pobytu w domu. Inną sprawą było to, że przez cały tydzień nie mógł zrobić tej przeklętej prezentacji. Jego wielmożny rywal odwoływał spotkania trzy razy, jednak przy tym ostatnim Nathan nie wytrzymał. Nabuzowany emocjami i gotowy nawciskać Alexandrowi, próbował do niego zadzwonić. Próbował, ponieważ blondyn nie raczył odebrać. Brunet wykonał 50 prób połączenia, lecz nieskutecznie. Zacisnął dłoń w pięść, po czym szybko się ubrał i wręcz wyszedł razem z drzwiami. Był wściekły i może to lepiej, że pocałował klamkę, gdy miał zamiar "porozmawiać" z Alexandrem.

Jednak nic straconego, ponieważ Nathan właśnie zauważył obojętnego na wszystko dookoła blondyna. Szybko trzasnął drzwiami od swojej szafki. Zrobił podobnie Alexowi, gdy ten ledwo co zdążył ją otworzyć. Lekko zaskoczony, lecz niewzruszony blondyn obojętnie spojrzał na bruneta stojącego przed nim. 

- Czego chcesz, pijawko? - zapytał Alex, nie robiąc sobie nic z bulwersu na twarzy wyższego.
- Mieliśmy zrobić jebaną prezentację, szczylu! - złapał go za kołnierz, po czym przyparł do szafek. 
- Napisałem ci, że nie mogę. Czego nie zrozumiałeś, idioto? - świetnie zakamuflował swoje przejęcie sytuacją, posiadając kamienną twarz. Doskonale wiedział, że tym razem to jego wina...
- Czego ty nie zrozumiałeś?! Trzy razy mnie wystawiłeś, kujonie! - Alex się uśmiechnął zadziornie - I co się tak szczerzysz?! Wczoraj nie miałeś nawet odwagi pogadać ze mną! - wyśmiał go - pizda jesteś i tyle! 

Za chwilę puścił Alexandra, czując opadające emocje. Nie został długo w tym stanie, a Rawson już o to zadbał. Gdy blondyn tylko poczuł się wolny, od razu popchnął Nathana na szafki: 

- To tobie nie chciało się ruszyć dupy i kazałeś mi przychodzić do siebie! 

Brunet nie pozostał dłużny, gdyż po chwili zachłannie złapał jedną ręką kołnierz rywala. Za to ten drugi odruchowo zrobił to samo.

- Przyszedłem do ciebie do domu, a ciebie kurwa nie było! 
- Mówiłem, że miałem ważne sprawy do zrobienia! 
- Trzeba było odebrać! 

Dwójka stykała się czołami, gniewnie patrząc sobie w oczy. Oprócz tego ich ciała drżały z chęci zaatakowania, aż zaciskali zęby. 

Nagle usłyszeli jednoznaczne kaszlnięcie sekretarki szkolnej. Otworzyli szerzej oczy, po czym narwanie odskoczyli. Zaraz po tym z niewinnymi twarzami zaczęli poprawiać sobie wzajemnie ubrania i włosy. 

- Dzień dobry! - uśmiechnął się życzliwie Nathan. Alex jedynie pokiwał głową z podobną miną.
- Dzień dobry... - przez chwilę lustrowała dwójkę. - Przyszłam wam powiedzieć, że pani dyrektor nie będzie również w tym tygodniu. Rozchorowała się...
- To co z naszą prezentacją? - spytał Alex. 
- Zobaczy ją w przyszłym tygodniu. 

Chłopcy odetchnęli z ulgą, ale nie na długo.

- Nie cieszcie się tak, chłopcy. Widziałam waszą kolejną bójkę. Za karę jutro będziecie czyścić salę gimnastyczną. Co za tym idzie, ominie cię trening, Nathanie. Przykro mi, ale nie będziemy tolerować waszego zachowania. Miłego dnia, chłopcy - odeszła.

[BL] PREZENTACJA O STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz