XVI

2.7K 111 216
                                    

Nikt nie lubi poniedziałków. Jak na złość wyjątkiem zawsze był wzorowy uczeń Alexander, który z uśmiechem na twarzy wkraczał na teren szkoły. No może nie z uśmiechem, bo do radosnych nie należał. Jednak tego dnia miał wyjątkowo dobry humor i nawet zaloty Nathana nie mogły tego zniszczyć. Apropo tego, naburmuszony brunet szedł tuż obok zaczarowanego blondyna. Lee próbował zwrócić na siebie uwagę, ale reakcja Alexandra nie wyglądała tak, jakby brązowooki tego chciał. 

- Alex, słyszałeś wczoraj? Zostaniemy rodziną? Cieszysz się? - podpuszczał go.
- Mhm... - bezmyślnie przytaknął, idąc przed siebie. 
- Co?! Będziesz musiał oglądać mnie i moją klatę, do której masz słabość, pamiętasz?
- Mhm... 

Nathan był szczerze zdziwiony, że chłopaka nic nie ruszało. Szedł tępo, jakby w jego głowie istniała aktualnie jedna myśl. Nagle Alex się zatrzymał, a jego twarz zmieniła wyraz na skupiony. Zielone tęczówki uważnie obserwowały każdy krok ulubieńca damskich serc. Nim brunet to pojął, przed nimi stanął ten piegowaty rudzielec ze swoim uroczym uśmiechem. Blondynowi momentalnie zalśniły oczy, prawdopodobnie też jego rytm serca uległ przyśpieszeniu. Nathan patrzył na niższego, jakby patrzył na jedną z tych żałośnie kochliwych fanek. Alexander w tym momencie wyglądał tak, że jako pies już merdałby ogonem jak szalony. Nawet miał na twarzy delikatne wypieki pod wpływem emocji. Noah bez żadnych oporów pewnie położył dłoń na głowie blondyna, po czym ze szczerym uśmiechem rzekł:

- No witam, słonko. Widzę, że uwierzyłeś w przeznaczenie. 
- Co?! - otworzył szerzej oczy, po czym gwałtownie spojrzał w bok - Niee...
- No już, nie udawaj. Masz to wypisane na twarzy.
- Na..naprawdę..? - momentalnie złapał się za ciepłe policzki, nieśmiało zerkając na twarz rudowłosego. 
- Tak - zaśmiał się życzliwie, po czym zbliżył idealnie ukształtowane wargi do równie ciepłego ucha chłopaka - To urocze...

Nathan zacisnął zęby, układając dłoń w pięść. Nie dość, że Noah zignorował jego obecność, to jeszcze na jego oczach bajerował kogoś, kogo on kochał. Nie mógł tego wytrzymać, więc zwyczajnie odszedł jako ten odrzucony. Jednak nie miał zamiaru odpuścić, bo to kompletnie nie w jego stylu. Przecież on mógł zdobyć wszystko, co chciał. To tylko kwestia czasu. Jednak nigdy nie zakochał się w kimś, kogo przez całą znajomość nienawidził i pragnął pokonać... 

Tymczasem Alex wypierał się swojego zainteresowania nowym uczniem: 

- Jesteś zwykłym uczniem jak wszyscy. Co mnie to obchodzi? 
- Obchodzi, bo na mnie lecisz - uśmiechał się Noah. 
- Phi, chyba nie mówisz na serio! - wyśmiał go.
- Mówię bardzo serio... Moje serce bije dla ciebie, a twoje dla mnie. W końcu to pojmiesz...
- Co?! - wybuchnął śmiechem. - Takie teksty sprzedajesz każdemu? 
- Nie sprzedaję tekstów - sam się zaśmiał ze swojej wypowiedzi - Mówię, co czuję...
- A ja nie czuję nic. Nie mam serca, rozumiesz? - spojrzał na niego swoim zimnym wzrokiem, po czym odszedł. 

Zupełnie zapomniał, że jeszcze nie pokazał szkoły nowym uczniom. Przecież nauczyciel wyraźnie wyznaczył go, a nie kogoś innego. Blondyn cicho westchnął, uznając, że ma jeszcze czas. Jednak tak nie było, bo tuż za jego plecami właśnie trwała rozmowa mogąca mu zaszkodzić. Postanowił posłuchać: 

- Przepraszam, gdzie mamy - mówił o sobie i siostrze, która właśnie doszła. Tak naprawdę wiedział, ale chciał sprowokować swoją sympatię - francuski? 
- Jesteście nowi, Noah i Gloria - zaśmiała się dyrektor - Myślę, że to sala 34. Ale chyba przewodniczący miał wam wszystko pokazać...
- Jeszcze tego nie zrobił - przyznał smutno chłopak, a kobieta poszła na jego urok. 
- Przykro mi, Noah - przyznała ze współczuciem. - Alexander nie powinien być przewodniczącym. Ciągle wdaje się w bójki, sieje postrach i jeszcze nie spełnia swoich obowiązków...

[BL] PREZENTACJA O STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz