XIV

2.7K 120 157
                                    

- Alexander, budź się natychmiast! - zawołał mężczyzna z nutą przerażenia w głosie. 
- Czego..? - wymamrotał, otwierając leniwie oczy. 
- Co jest z twoją ręką? - zaczął oglądać zakrwawiony bandaż owinięty wokół dłoni syna - Co ja ci mówiłem o bójkach? 
- To nie bójka... - westchnął ze zmęczeniem po spaniu górną częścią ciała na stole. 
- Przemyłeś to? 
- Zapomniałem... - przejechał po twarzy dłonią. 

Mężczyzna natychmiast wyjął z apteczki potrzebne rzeczy, po czym położył na stole. W międzyczasie kazał blondynowi umyć dłonie, a przy okazji zauważył zaschnięte rany. O tyle dobrze... Następnie Alexander spowrotem usiadł, ziewając ospale. Jego ojciec złapał zranioną dłoń, po czym zajął się opatrzeniem jej.

- To z kim się biłeś? 
- Nie biłem się. Kopnąłem trzech typów i uciekłem. 
- Alex! Czy ty jesteś normalny?! 
- Byłem z koleżanką i chciałem ją obronić. Lepiej, że to zrobiłem niż rozmawiałem z nimi...
- Znajdź sobie dziewczynę... - uśmiechnął się pobliżliwie - Przestaniesz rozładowywać energię, bijąc innych... Wiesz co mam na myśli? 
- Wiem... - spojrzał w bok. Nie miał pojęcia, jak powiedzieć własnemu ojcu, że nigdy nie zostanie dziadkiem. 
- Co z tą koleżanką? Ładna? - skończył go opatrywać, po czym zaczął chować wszystko do apteczki. 
- Przeciętna... - westchnął. 
- Na pewno niedługo znajdziesz kogoś...
- Ta...

Dwie godziny godziny później Alexander był już w szkole i po korytarzu szedł, jakby zamyślony. Pierwszy raz w życiu jego głowa była skierowana na podłogę, a nie w górę. Wciąż myślał o rozmowie ze swoim ojcem, ale nie do końca o samym pomyśle ze znalezieniem sobie dziewczyny... Bardziej o tym, jak powiedzieć ojcu o swojej orientacji... Jak się okazuje, tylko przed nim było to takie trudne. 

Nagle blondyn poczuł, że na kogoś wpadł. Zdezorientowany spojrzał w górę z zamiarem odruchowego przeproszenia, lecz właśnie w tym momencie znieruchomiał. Zupełnie, jakby zaczął tonąć w tych czystoniebieskich tęczówkach, które jednym spojrzeniem potrafiły onieśmielić na amen. Alexander z wrażenia delikatnie rozchylił wargi, nie spuszczając wzroku z twarzy wyższego od siebie chłopaka. 

- Wszystko dobrze, Alexander? - spytał lekko zaskoczony Caspian. W tym momencie zaświecił swoją anielską aurą.
- Yy... Tak... Ja... - pokiwał bezmyślnie głową - sądzę, że tak... 
- To dobrze - uśmiechnął się, lecz szybko zwrócił uwagę na rękę chłopaka - Chwila! Co z twoją ręką?! 
- To nic takiego. Skaleczyłem się...

Caspian już nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ zupełnie nie wiadomo skąd między dwójką znalazł się Nathan. Głównie zakrywał niższego, jakby go bronił przed tym wyższym brunetem. Zażenowany Alex złapał się za czoło i zaczął poruszać przecząco głową. Za to śniadoskóry wyglądał na nastawionego bojowo i nie miał zamiaru prowadzić kulturalnej dyskusji ze swoim piłkarskim wrogiem: 

- Spieprzaj od Alexa. 
- Jesteście razem? - uśmiechnął się niewinnie.
- Skąd ci się to wzięło?! - wyśmiał go Alex, chyba pierwszy raz użył takiego tonu w kierunku Caspiana. 
- Wyglądacie, jakbyście byli razem.
- Nigdy w życiu! - wrzasnął blondyn, po czym tupnął nogą i odszedł od dwójki. 

Ci na sekundę zwrócili uwagę na odchodzącego chłopaka, po czym ponownie spojrzeli sobie w oczy. Caspian spokojnie, za to Nathan niczym dzika bestia: 

- Odczep się od niego albo wywalę cię z drużyny - zagroził stanowczo niższy brunet.
- A jesteście razem czy nie? 
- Właściwie to... - zaczął się zastanawiać - Nie jesteśmy...
- W takim razie nie odczepię się. - Na odchodne dodał - Zaliczyć każdy umie, ale nie każdy umie kochać. 

Za chwilę Nathan został sam z własnymi przemyśleniami. Nie do końca wiedział, co właśnie przekazał mu ten dwulicony Caspian. Teraz z zupełnym spokojem i racjonalnie dał mu do zrozumienia, że nie wierzy w ten cały "romansik" i uważa go za niepoważny. Brunet zmarszczył brwi, bo mimo wszystko poczuł irytację. Jednak za chwilę machnął ręką, wzdychając cicho. W końcu Nathan Lee nie musiał przejmować się zdaniem kogoś, kto został strącony z wysokiej pozycji w drużynie. Zdaniem kogoś, kogo sam zrzucił z roli kapitana... Zaśmiał się cicho, po czym pobiegł poszukać swojego anioła.

[BL] PREZENTACJA O STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz