XXII

2.1K 97 116
                                    

Nathan właśnie jadł tosta, popijając go sokiem pomarańczowym. Zupełnie nie spodziewał się tego, co za chwilę miał usłyszeć, choć było to spodziewane...

- Dzisiaj przyjdzie William wraz z Alexandrem. Stefanio - kobieta zwróciła się do służby - przygotuj coś na kolację, proszę.
- Dobrze, pani Lee - kiwnęła głową. 

Tymczasem Nathan właśnie wypluł sok, na szczęście na podłogę: 

- Że co?! 
- Coś nie tak, synu? - spytała blondwłosa kobieta - Jesteśmy już prawie rodziną, więc to chyba nic dziwnego... A ty już niepotrzebnie brudzisz podłogę! 
- Tak... - spuścił niepewnie głowę - Przepraszam...
- Masz się zachowywać tak jak cię wychowałam, rozumiesz? Nie przypominam sobie, żebym wychowywała dzikusa bez kultury... To muszą być te wstrętne geny twojego ojca! 
- Mamo... - zaśmiał się chłopak. Zawsze bawiło go, jak jego matka narzekała na ojca jej dziecka, czyli Nathana - Czyli uważasz, że jestem brzydki? 
- Wręcz przeciwnie. Twój ojciec dał ci tylko urodę, reszta to te okropne wady! 
- Wiesz, mamo... Ty też nie jesteś idea... - kobieta nie dała mu dokończyć.
- Masz chyba szkołę, prawda? 
- Tak, tak - śmiał się. 

Brunet przez chwilę mógł pobyć w dobrym towarzystwie i przez chwilę miał lepszy humor. Tak naprawdę kompletnie nie miał ochoty iść do szkoły ani zostawać dzisiaj w domu na kolację. Bolało go serce i czuł żal do chłopaka, który jeszcze jakiś czas temu był jego wrogiem numer 1. Alexander lgnął do Noah niczym wierny piesek, a do tego to ten rudzielec powodował uśmiech na twarzy najlepszego ucznia. Nathan poczuł się cholernie mocno odrzucony, więc po prostu odszedł w cień. W pewnym momencie po prostu przestał się starać, przestał jakkolwiek reagować. W środku po prostu za mocno cierpiał, a duma nie pozwalała mu tego wyznać. Mimo, że dla innych być wciąż tą szkolną gwiazdą piłki nożnej to dla siebie on nie znaczył zbyt wiele. Tak naprawdę miał zbyt mocny charakter, aby się załamać całkowicie, jednak na tę chwilę swoją pierwszą prawdziwą miłość traktował jak sens życia. Przez to wszystko stał się jeszcze bardziej egocentryczny na boisku, co niejako podniosło jego już niemal perfekcyjną grę. Zamknął się w sobie na tyle, że z nikim się nie kłócił i po prostu olewał każdą próbę zaczepki. To było kompletnie nie w jego stylu i on wiedział o tym, co powodowało frustrację. Nathan już przestawał wytrzymywać cierpienie swojego serca, bo tego kompletnie nie rozumiał. Nigdy w życiu nie dostał kosza, w dodatku od chłopaka. Brunet całe życie łamał serca dziewczynom, chociaż wszystkie były po prostu ładne i puste. Najczęściej chodził z dziewczynami, które uchodziły za trofea. Alexander nie był żadną nagrodą, choć Nathan przez jakiś czas go tak traktował wraz z Noah. Walczyli o względy blondyna, gdzie rudowłosy miał znaczną przewagę. Jednak Nathan jeszcze się nie dowiedział o czymś, co mogłoby kompletnie go załamać... 

Brunet właśnie wyszedł z szatnii, choć nie miał zamiaru zdejmować szarego kaptura. Nie chciał, aby ktokolwiek go oglądał, choć uczuciowe rany nie odejmowały mu urody i wciąż wyglądał dobrze. Nagle zauważył, że... Noah i Alex... trzymają się za ręce. Wyglądali jak... para. Nathanowi ze stresu serce zaczęło szybciej bić, a on sam otworzył szerzej oczy. Nie mógł uwierzyć, że Alexander mógłby mu coś takiego zrobić. Przecież on doskonale wiedział o tym, że Lee się w nim zakochał. Do głowy chłopaka nie dochodziło to, że blondyn mógłby aż tak zakpić z jego uczuć... Przygryzł mocno dolną wargę. Jednak to nie było zwykłe opanowywanie się, ponieważ za chwilę na ustach ciemnookiego pojawiło się trochę krwi. Nathan wyczuł to językiem, po czym dotknął wargę palcem. Rzeczywiście leciała mu krew, a on był szczerze zdziwiony... Oczywiście szybko poszedł do pielęgniarki. 

Tymczasem Alexander bez większej ekscytacji poszedł ze swoim chłopakiem do klasy. Na jego twarzy trwała kompletna obojętność, jakby wcale nie był zakochany...

[BL] PREZENTACJA O STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz