Harry siedział na trawie zaraz koło jeziora paląc papierosa gdy podszedł do niego Louis. Chłopak zamarzał ale nie zamierzał się cofać. Chciał żeby to Harry go ogrzał.
Louis usiadł koło Harrego, i przez kilka minut siedzieli w ciszy patrząc się na ciemną wodę.
- Zimno ci - powiedział Harry, a Louis spojrzał na niego
- Tylko trochę
- Potrzymaj
Louis przytrzymał papierosa, i patrzył jak Harry ściąga swoją jeansową kurtke po czym mu ją podaje.
- Załóż
- Um... Jesteś pewny?
- Yeah
Harry wziął spowrotem papierosa, a Louis założył kurtke i zapiął ją aż pod szyje. Przytulił kolana do piersi i popatrzył się na Harrego.
- To czujesz się jakoś inaczej teraz kiedy masz dwadzieścia lat? - próbował zacząć rozmowę.
- To samo gówna ale inny wiek
- Ja...dlaczego uważasz że twoje urodziny nie są ważne? Powinieneś się cieszyć.
- Cieszyć z tego że dwadzieścia lat temu urodziłem się w rodzinie z dwójką rodziców których gówno obchodze? Chcesz wiedzieć dlaczego nie obchodzą mnie urodziny?
Louis przytaknął niepewnie
- Kiedy byłem mały uwielbiałem swoje urodziny. Mama piekła dla mnie tort, a z każdym rokiem robiła coraz większy. Ale kiedy skończyłem dziesięć lat mamy nie było w domu, więc myślałem że spędze ten czas z tatą. Poszedłem na dół podekscytowany faktem że żyje juz dekade. Powiedziałem ojcu że kończe dziesięć lat od razu jak do niego podszedłem. I do dzisiaj pamiętam wyraz jego twarzy, to jak wzruszył ramionami i powiedział 'co z tego?'. To idiotyzm...ale przypomina mi się to w każde kolejne urodziny.
Harry odetchnął po czym kontynułował.
- Potem w moje jedenaste urodziny obydwoje zapomnieli, a na dwunaste mój ojciec powiedział mi że nawet mnie nie chcieli. Chcieli tylko moją starszą siostrę, a ja byłem przez wypadek. Żartował sobie, ale wryło mi się to w pamięć. Po tym nigdy nie obchodziliśmi moich urodzin, nigdy nie upiekli mi ciasta, nigdy nie składali mi życzeń. Więc tak, dlatego sądze że urodziny nie są ważne. Bo tak na prawdę nie miały mieć nigdy miejsca.
Louisa zakuło serce. Bolało go to jakie życie miał Harry. Chciał go tylko przytulić i powiedzieć, że cieszy się że się urodził.
- Wiesz że tam jest dom pełen ludzi, chcących celebrować twoje urodziny? - Louis zapytał po chwili a Harry pokręcił głową.
- Są tutaj dla darmowego alkoholu. Ludzi nie obchodzą inni chyba że dostają coś w zamian.
- To nie-
- Weźmy naprzykład moją mame. Gówno ją obchodzę, bo nic ze mnie nie ma. Gdybym miał pracę pewnie całowała by mnie w dupe. Nikt się nie troszcz bo się troszczy zawsze chodzi o coś więcej.
- Mnie obchodzisz - powiedział Louis, a Harry odwrócił głowę by spojrzeć mu w oczy.
- Ciebie nadal próbuje rozszyfrować. Ty udajesz że cię obchodzę bo boisz się że powiem ludziom że jesteś gejem - powiedział Harry i zaciągnął się papierosem.
Louis zignorował jego komentarz.
- Dlaczego zawsze oczekujesz od ludzi najgorszego?
- A dlaczego ty nie?
CZYTASZ
Baby Heaven's in your Eyes - Larry Stylinson (Translated in Polish)
FanfictionOni nie mogli różnić się jeszcze bardziej. Louis Tomlinson jest siedemnastolatkiem chodzącym do najbardiej prestiżowej prywatnej szkoły w Doncaster. Ma wielkie plany na przyszłość, i dzięki pieniądzom jego rodziców nie musi się martwić, że ich nie...