4. Tłumiony krzyk

262 27 11
                                    

TRIGGER WARNING:

gwałt, przemoc psychiczna, przemoc fizyczna

🔥🔥🔥

I'm savin' up for
The day when she goes
The day that she stands up
For everything that she chose

The times you hurt me
And treated me wrong
Something had to give
To stop this thing from goin' on

She's tired of cryin'
And sick of his lies
She's suffered him for
Far too many years of her life

And feelin' low
And scared that he'll say
Do you know how
Over time you drove her away?

— Caribou, Odessa

🔥

Dochodziła dopiero siedemnasta, lecz za oknem panował już mrok. Przebywanie w ciepłych wnętrzach wydawało się tym przyjemniejsze, że kontrastowało z brzydką zimową porą — a pokój prefektów już zdecydowanie mógł się poszczycić swoją przytulnością. Lily i Remus odrobinę go przemeblowali podczas przerwy świątecznej, by pracowało im się przyjemniej, ale też żeby osoby przybywające do nich na dyżury czuły, że znajdują się w bezpiecznej przestrzeni. Sprzyjały temu migoczące, ciepłe lampki w kształcie gwiazd powieszone nad oknami i dające przyjemne światło, zasłony w kolorze czerwonego wina, niezwykle wygodna zielona kanapa, ustawione w glinianych doniczkach rośliny oraz ramki ze zdjęciami ich przyjaciół i rodziny wiszące na ścianach i zdobiące również dębowe biurka. Przykryli podłogę puchatym, żółtym dywanem, odrobinę nawet brzydkim, ale ważniejsze było to, że dobrze się na nim siedziało czy nawet zanurzało w nim nogi. Do kompletu dorzucili stolik kawowy, prawdziwy antyk podarowany Remusowi przez jego babcię, i który przetransportowali do zamku przy pomocy paru sprytnych zaklęć, kolorowe kubki z wymalowanymi na nich ptakami, w których doskonale smakowały zarówno kawa, jak i herbata, i samogotujący się czajnik — fioletowy, bo Lily dostała go od Dorcas i nie miała serca zmienić tego paskudnego koloru na coś bardziej pasującego.

Po świętach zebrało się sporo roboty papierkowej, więc Lily się za nią wzięła, choć bez większego entuzjazmu. Szczęście w nieszczęściu, że miała jeszcze takiego Remusa, który systematycznie wykonywał swoją część pracy, więc nie musiała robić za dwoje.

Ku zaskoczeniu Lily równo o osiemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Praktycznie nikt nie przychodził na ich dyżury — uczniowie woleli z nimi rozmawiać na przerwach między lekcjami lub podczas posiłków niż fatygować się wieczorem na rozmowę — ale odłożyła pióro na bok.

Och, to mogła być Suzie. Miała przecież przyjść.

— Otwarte — zawołała, odsuwając złożoną w równą kupkę stertę papierów na krawędź biurka.

— Hej, Lily.

I rzeczywiście — na progu ujrzała Suzie, choć ta nie przyszła sama, lecz w towarzystwie koleżanki. Lily kojarzyła ją z widzenia, nie znała jednak jej imienia — wiedziała tylko, że jest z Hufflepuffu, podobnie jak Suzie. Właściwie przy odrobinie dobrej woli można by było je uznać za siostry, choć druga z nich była niższa i dużo drobniejsza, a przy uważniejszym spojrzeniu okazywało się, że ma także inne rysy twarzy i nawet kolor włosów.

— Hej. — Posłała im uśmiech i wstała od biurka. — Co słychać?

— Chciałam z tobą porozmawiać. Przyprowadziłam Riley w ramach wsparcia, mam nadzieję, że się nie pogniewasz. Masz czas?

Łania w potrzasku | Trylogia Łani 2 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz