20. Uświęcone serce

223 19 8
                                    

The stairs creak as I sleep
It's keeping me awake
It's the house telling you to close your eyes

Some days I don't know if I am wrong or right
Your mind is playing tricks on you, my dear

'Cause though the truth may vary
This ship will carry our bodies safe to shore

— OMAM, Little talks

🐾

Światła się nie paliły, gdy przyszedł na Wieżę Astronomiczną. Miejsce było pogrążone w całkowitej ciszy oraz ciemnościach przypominających płaszcz. Sirius nie miał właściwie nic przeciwko temu, bo dzięki mrokowi mógł zobaczyć gwiazdy lśniące za szklanym sufitem. Usiadł na podłodze, żeby móc się im przyjrzeć. Chwile takie jak ta były niezwykle rzadkie — ostatnimi czasy rzadko bywał sam, zawsze towarzysząc przyjaciołom, zawsze ich wspierając i wspierany przez nich. Było to miłe, lecz jednocześnie wykańczające psychicznie — więc potrzebował tej nocy tylko dla siebie, zanim cały ten sztorm uderzy w nich z całą mocą.

Naprawdę nie spodziewał się towarzystwa w tej części zamku, więc przygotował różdżkę, kiedy usłyszał na schodach kroki. Ku swojemu zaskoczeniu ujrzał w wejściu Regulusa; jego sylwetka nie była zbyt dobrze widoczna w półmroku, lecz Sirius natychmiast go rozpoznał. Jego serce zabiło mocniej.

— Co tutaj robisz? — spytał, opuszczając różdżkę i wplatając ją z powrotem we włosy.

— Szukałem cię.

— Och.

Tylko na tyle było go stać, prawdę mówiąc — na nędzne „och", pełne zdumienia. Regulus nigdy go nie szukał, nigdy nie chciał z nim rozmawiać; zawsze to on sam wyciągał do niego rękę, by zainicjować te pełne pustki i napięcia rozmowy. A teraz...

— Chciałem z tobą porozmawiać.

— Och. — Tym razem zreflektował się, gdy tylko słowo opuściło jego usta. — Chcesz... usiąść? Nie jest to najwygodniejsze miejsce, ale...

— Chodźmy na taras.

Mhm. Już zapomniał, że Regulus podzielał jego miłość do gwiazd. Podążył za nim na taras jak posłuszna owieczka; zaraz tego pożałował, bo przenikliwe zimno uderzyło go w twarz, co było zaskakujące, zważywszy na porę roku. Musiał rzucić zaklęcie ogrzewające, żeby nie zmarznąć — Regulus poszedł w jego ślady. Obydwaj przechylili się przez balustradę i zadarli głowy wysoko w górę, by spojrzeć na błyszczące, jasne punkciki na atramentowym granacie. Tego dnia nie było księżyca — wyłącznie gwiazdy, które pozostawały poza zasięgiem ich rąk. Oni dwaj też wydawali się oddaleni od siebie o lata świetlne, chociaż stali zaledwie pół metra od siebie.

— Więc... O czym chciałeś ze mną porozmawiać? — zapytał ostrożnie Sirius, bojąc się trochę przełamać tę cienką nić porozumienia, która się między nimi pojawiła zupełnie nagle.

— O nas.

— O nas?

Regulus zerknął na niego z ukosa, nie odpowiadając przez dłuższą chwilę. Sirius pozwolił mu na tę cichą obserwację; czuł się oceniany, jednak nie powiedział ani słowa. Po cichu zaintrygowało go, co Regulus mógł teraz o nim pomyśleć.

— Pamiętasz, jak wychodziliśmy na dach, żeby oglądać gwiazdy?

Pytanie Regulusa było tak nieoczekiwane, że Sirius prawie sobie skręcił kark, kiedy obracał głowę. Szok napełnił całe jego ciało.

Łania w potrzasku | Trylogia Łani 2 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz