21. Siła walkirii

186 16 1
                                    

TRIGGER WARNING!

 przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, manipulacja, wzmianki o morderstwie, przekleństwa, Michael w dużych ilościach

🍫

Mama told me not to play with
Glass when I was young
Held on tight, waiting for my
Hands to come undone
Broke my skin, broke my heart

If I told you I was broken, would you love me still?
Shattered hearts, crossed stars, never saw myself
True lovers never cover up each other's scars
Fucked me over once or twice, yeah, who's counting scars?
Shut my eyes, shut my mouth, shut the door to our little home

— Morgan Saint, Glass House

🍫

Dorcas uwielbiała mieć wsparcie swoich przyjaciół, ale wciąż istniały rzeczy, które musiała zrobić sama. Przecięcie wszystkich więzów łączących ją z Michaelem O'Connorem było jedną z nich.

Uzbroiła się w cierpliwość oraz różdżkę. Przed wyjściem z dormitorium przyjrzała się także własnemu odbiciu. Przez moment czuła się jak wojownicza księżniczka, chociaż brakowało jej zbroi; miała zabezpieczenie wyłącznie w postaci Bursztynowej Linii oraz własnej woli walki. Modliła się, by to wystarczyło w starciu ze ślizgońską przebiegłością; w końcu wybierała się na wojnę.

Korytarze były złowieszczo puste, kiedy zmierzała prosto do piekielnej nory Ślizgonów. Trzymała głowę oraz różdżkę uniesione wysoko, próbując dodać sobie otuchy słabym światłem sączącym się dzięki zaklęciu lumos. Kusiło ją to, by w ostatniej chwili jeszcze zawrócić, wziąć nogi za pas, byle dalej od zatęchłego powietrza oraz niepokojących, przeszywających ślizgońskich spojrzeń. Zjadał ją niepokój i nie była w stanie się go pozbyć nawet dzięki technikom relaksacyjnym.

Wyszeptała hasło do zimnej ściany i weszła na korytarz prowadzący do pokoju wspólnego. Gdy drzwi wejściowe się za nią zamknęły, poczuła się jak w potrzasku. Musiała wziąć kolejny głęboki oddech, by się odrobinę uspokoić — nie zdało się to na wiele, zważywszy na to, że jej serce w dalszym ciągu biło niezwykle dziko. Dopiero teraz sobie uświadomiła, jak głupim pomysłem było pakowanie się prosto w jamę węża, gdzie te gady miały swoich sprzymierzeńców i mogły jej odciąć drogę wyjścia — ale było już za późno na stchórzenie. Mogła teraz sobie wyłącznie pogratulować świetnych planów.

Pokój wspólny wyglądał dokładnie tak samo, jak zaledwie kilka dni temu, a jednak wydał jej się teraz kompletnie obcy i zimniejszy niż zwykle. Nie rozumiała, jak jego wystrój mógł jej się spodobać; szkarłat Gryffindoru miał w sobie o wiele więcej ciepła niż szmaragd zdobiący kamienne ściany w przestrzeni Slytherinu.

Tak jak się spodziewała, dostrzegła Michaela wraz ze swoimi sprzymierzeńcami w swoim ulubionym kącie, na zielonych, pluszowych kanapach. Był z nimi Regulus — Dorcas czuła na sobie jego ostrzegawczy wzrok, kiedy podchodziła bliżej, ale to zignorowała. Utkwiła wzrok w nonszalancko rozwalonym na siedzeniu Michaelu. Jeszcze jej nie zauważył, ale musiał poczuć te sztylety, które wbijała mu spojrzeniem w plecy, i szybko zesztywniał i odwrócił się w jej stronę. Jego oczy przypominały kamienie — nie zawierały w sobie żadnych emocji, żadnego ciepła, żadnego błysku rozpoznania, żadnej radości na jej widok. Wyglądało na to, że przyjmował jej obecność za pewnik, i Dorcas poczuła się teraz jak element dekoracyjny, a nie żywa istota z własnymi uczuciami i myślami.

Łania w potrzasku | Trylogia Łani 2 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz