3. Słońce i księżyc

264 24 7
                                    

And now I tell you openly
You have my heart, so don't hurt me
You're what I couldn't find
A totally amazing mind
So understanding and so kind
You're everything to me

— The Cranberries — Dreams

🦌

— Co robimy z tym małym?

Pytanie Jamesa zawisło w powietrzu między czwórką przyjaciół i przez długą, wypełnioną napięciem chwilę pozostało bez odpowiedzi.

W rzeczy samej — co mieli zrobić z wilczym szczenięciem, które ledwo potrafiło samo chodzić i zaplątało się w gęstwiny Zakazanego Lasu, pozbawione towarzystwa matki? Nie mieli nawet pojęcia, czy gdzieś w pobliżu czeka na nie sfora, czy nie, i co w ogóle tutaj robiło.

— Nie możemy go tutaj zostawić samego.

Głos Remusa był słaby i ledwo słyszalny, lecz jego przekaz wymowny. Nawet mimo własnej słabości Moony nie zamierzał zostawić malucha na pastwę losu. Teraz też przytulał wilka do siebie, chociaż obaj się trzęśli z zimna. Sirius starał się ich jakoś ogrzać, ale bez zaklęć nie mógł nic poradzić na tym przeklętym śniegu — a żaden z Huncwotów nie miał przy sobie różdżki.

— Zabierzmy go do Hagrida — powiedział wreszcie Sirius, rozcierając ramiona Remusa. — Nie wymyślimy niczego lepszego.

Huncwoci ponownie spojrzeli na małego wilka, siedzącego jak gdyby nigdy nic na piasku w pobliżu Remusa i przechylającego głowę z ciekawością. Nie wyglądał, jakby się bał, raczej wydawał się zaintrygowany obecnością tylu osób.

— A jeśli matka będzie go szukać?

— Nie będziemy tu siedzieć w nieskończoność w tym zimnie i na nią czekać, Prongs. Moony powinien wrócić do skrzydła szpitalnego, ogrzać się i odpocząć, my też przecież mamy dzisiaj lekcje... Ja naprawdę wolałbym się nie zamienić tutaj w sopel lodu. — Sirius wstał i otrzepał się z białego puchu, po czym pomógł wstać również Remusowi. Objął go ponownie ramieniem, chcąc dać mu odrobinę swojego własnego ciepła. — Zabierzecie małego do Hagrida? Ja i Moony pójdziemy do Wrzeszczącej Chaty.

James i Peter skinęli głowami, więc Remus podał wilka pierwszemu z nich. Zrobił to z niemałym trudem — zwierzę zaczęło się wyrywać, nie mając kontaktu ze znajomym gruntem. Spróbował je uspokoić czułymi słówkami, jakby przemawiał do małego dziecka, i załagodzić jego strach. Udało się to tylko odrobinę, bo wilk nie przestawał dygotać, wobec czego z westchnieniem poprosił Jamesa, by się pospieszył. Właśnie dlatego James oraz Peter ruszyli w drogę powrotną jako pierwsi, korzystając z sił, które jeszcze mieli, natomiast Remus z Siriusem pozostali w tyle. Sirius dostosował swoje tempo do włóczącego nogami Remusa, chociaż ten mu powiedział, żeby przestał się na niego oglądać.

Peter pobiegł przodem, żeby sprawdzić, czy nie ma nikogo w pobliżu; udało im się pokonać drogę do chatki Hagrida bez żadnego problemu i wreszcie załomotali do drzwi, niedostrzeżeni przez nikogo. Hagrid otworzył im chwilę później, nieco zaspany i z kuszą na ramieniu — i zrobił wielkie oczy na widok wilka w ramionach Jamesa.

Cóż, James prawdopodobnie sam by tak zareagował w podobnej sytuacji.

Wpuścił ich do środka, zasypując już gradem pytań, na które nie umieli lub nie chcieli odpowiedzieć. Nie mogli się przecież przyznać, że spędzili noc w Zakazanym Lesie, towarzysząc Remusowi podczas jego przemiany, prawda? Nie mieli nawet przygotowanego jakiegoś wymyślonego, lecz sensownego tłumaczenia, więc nie powiedzieli nic, wymieniwszy się porozumiewawczymi spojrzeniami nad miskami Hagridowej owsianki. Dzięki Merlinowi, Hagrid szybko odpuścił na rzecz małego zwierzęcia — nakarmił je mięsem i dał mu pić, a potem zostawił na dywanie w pobliżu kominka, co Kieł skomentował rozpaczliwym skowytem.

Łania w potrzasku | Trylogia Łani 2 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz