rozdział dziesiąty

247 22 25
                                    


🧩

Na początku chciałam zaprosić was do wczoraj opublikowanego one-shota z kurokury.
Znajdziecie go w książce "Zachód pomysłów", a dokładnie rozdziale dziesiątym. Będę wdzięczna za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz. To tyle, miłego czytania!

🧩

Leorio i Kurapika od czasu ich spotkania w kawiarni, co jakiś czas widywali się w weekendowe popołudnia. Czasem chodzili po  kawiarniach, a czasem spacerowali w parku. Niekiedy dzwonili do siebie wieczorami, by omówić to, jak minął im dzień, zwierzyć się czy po prostu powiedzieć "dobranoc". Rozanielony Kurapika siedział jak na szpilkach, czekając, aż telefon zawibruje, a na ekranie ukaże się imię byłego nauczyciela. Kaoru szybko zorientowała się, że coś jest "nie tak" i delikatnie podpytywała, co jest powodem jego zadowolenia. Nie była w tym nachalna, pozwalając mówić mu tyle, ile chciał, dając mu przestrzeń do otwarcia się w swoim tempie. Zdradził jej, kim jest Leorio, ale zataił przed nią informację o tym, że kiedyś był w nim zauroczony i to właśnie dlatego kontakt się urwał. To wolał mimo wszystko zachować dla siebie. Nie dlatego, że jej nie ufał. Sam w gruncie rzeczy nie wiedział, dlaczego nie chce os tym mówić. Być może zwyczajnie nie był na to jeszcze gotowy.

Mimo, iż Leorio kilka razy odprowadzał go pod samo mieszkanie, on i dziewiętnastolatka nie zdążyli się sobie przedstawić. A to dziewczyny akurat nie było, a to Leorio upierał się, że nie ma czasu i że niestety nie wejdzie na szybką kawę. Raz brunetka zobaczyła go z okna, a gdy jej współlokator wrócił, nazwała Leoria niezłym przystojniakiem, na co Kurta oblał się soczystym rumieńcem.

Pewnego razu, po obejrzeniu w kinie niedawno wypuszczonego filmu, poszli do domu starszego, by ten pożyczył mu książkę, na której podstawie powstała ekranizacja, a Kurapika mógł porównać ze sobą oryginał oraz adaptację.

— Poczekam przed wejściem — zadeklarował i zatrzymał się, niemo nakazując starszemu wejść do mieszkania bez niego.

— No co, nie żartuj. Właź — wręcz rozkazał, otwierając przed nim drzwi.

Kurta westchnął i posłusznie wszedł do mieszkania. Czuł, że właśnie utknął tu na dobrą godzinę, może nawet więcej. Leorio nie mógł tak po prostu dać mu książki i pozwolić wyjść. Znając go, najpierw zaproponuje mu coś do picia, później będą rozmawiać o mniej lub bardziej istotnych sprawach. Z jednej strony tak nakazywała gościnność, a z drugiej mężczyzna był bardzo gadatliwy i nie przepuściłby żadnej okazji, by wdać się z nim w dyskusję. Nie, żeby mu to w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Po prostu nadal czuł się tutaj nieco nieswojo. Nie mniej, niż gdy zawitał tu po raz pierwszy, parę lat temu. Niewykluczone, że stresował się nawet bardziej, choć nie miało to żadnego logicznego wytłumaczenia. Nie był w stanie zrozumieć sam siebie.

To miejsce nie było już tak "bezpieczne" i komfortowe jak publiczna kawiarnia. Dom jest zaciszem jego właściciela, a jeśli ktoś zaprasza cię do swojego to znaczy, iż co ufa, lubi cię i czuje się w twoim towarzystwie komfortowo. To nie tak, że się bał, że Leorio zrobi mu krzywdę. Samo myślenie o tym byłoby śmieszne! Chodziło raczej o to, że gdyby rozmowa przeszła na mniej przyjemne tematy, ulotnienie się nie byłoby aż tak proste. Musiałby najpierw udać się do drzwi, założyć obuwie, co zajmowało chwilę czasu. Jakby to ująć, był na jego terenie. To go mogło przytłoczyć.

Zdjął buty i chwilę czekał na gospodarza, by zrobił to samo i zaprowadził go do części domu, w której będą przebywać.

— Czego się napijesz? — spytał mężczyzna, usadawiając młodszego na kanapie w pokoju dziennym. — Na kawę i herbatę jest raczej za gorąco — stwierdził i w zastanowieniu podrapał się po karku.

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz