Nastał nowy dzień. Wstałam, lekko się przeciągając. Ubrałam się i zrobiłam ze sobą porządek. Po zejściu do kuchni, zrobiłam śniadanie dla siebie i braci. Gdy Michael i John zeszli, zjedliśmy wszystko, wzięliśmy potrzebne rzeczy i wyszliśmy z domu. Zaprowadziłam chłopców do szkoły i sama udałam się w kierunku swojej. Od domu do szkoły mam około 10 może 15 minut, więc zazwyczaj chodzę na piechotę. Po paru minutach byłam przy budynku mojej szkoły.Odrażająca jak zawsze.
Na wejściu odrazu spostrzegłam Max wśród tłumu uczniów i podeszłam do niej. Reszta przerwy zleciała mi na rozmowę z moją przyjaciółką.
Gdy zadzwonił dzwonek udałam się do swojej klasy. Pierwszy miałam angielski, czyli nie miałam się czego obawiać. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Nauczyciel jak zawsze się spóźniał. Wypakowałam się i nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż łaskawie ktoś zacznie lekcje.
- Hej - usłyszałam chłopięcy głos.
Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam uśmiechającego się do mnie Nathana. Poczułam lekkie rumieńce na twarzy, które jak szybko przyszły tak szybko zniknęły. Nathan był moim przyjacielem, jeżeli tak mogę go określić. Siedzimy obok siebie na angielskim, francuskim i na biologi. Znamy się ledwie dwa lata, ale mamy ze sobą dobry kontakt. Nathan ma czarne włosy i jak dobrze pamiętam zielone oczy. Nie ukrywam, że jest przystojny. Jednak nie jestem w nim zakochana. Raczej nazwałbym to lekkim zauroczeniem.- Cześć - odpowiedziałam Nathanowi i również się uśmiechnęłam.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział i wręczył mi małe srebrne pudełko, ozdobione białą kokardą na górze - Sorka że dopiero dzisiaj, ale nie mogłem cię wczoraj nigdzie znaleźć - zaśmiał się nerwowo.
- Luz, dzięki za prezent
- Śmiało otwórz, przecież cię nie zabije - uśmiechnął się dziwnie, co mnie rozbawiło.
- No nie wiem - odwzajemniłam uśmiech i pochwili zaczęliśmy się oboje śmiać. Niestety dobrą zabawę musiała nam przerwać pani. Chcąc nie chcąc odwróciłam się od Nathana i skupiłam się na lekcji.
Po skończonej lekcji, wyszłam na korytarz i usiadłam na najbliższej ławce. Wyciągnęłam tajemniczy prezent od Nathana. Jak się okazało była to branzoletka. Oglądałam ją chwilę, dopóki nie podbiegła do mnie Max.- Uuuuu - powiedziała Max dosiadając się do mnie - od kogo to? - spojrzała na mnie, zabawnie poruszając przy tym brwiami.
- Od Nathana - odpowiedziałam - weź mi to zapnij - podałam Max branzoletke. Ona założyła, a następnie zapieła mi ją. Była to bransoletka zrobiona z małych koralików. Dość gruba. Kojarzyło mi się z jakimiś Indiańskimi wzorkami.
- Ładna - pomyślałam na głos. Kątem oka zobaczyłam, że Max kiwa głową, co oznaczało, że również przypadła jej do gustu.
- Max! - usłyszałam. Spostrzegłam chłopaka idącego w naszą stronę. Miał ciemne włosy i był nieźle zbudowany, to zdecydowanie był Harry. Harry to chłopak Max, jest o rok starszy odemnie. Nie przepadam za nim. Myślę, że zdradza Max. Ale ona (chociaż jej to mówiłam) jest w nim ślepo zakochana. Obok Harrego szła dziewczyna, pierwszy raz ją widzę. Blondynka. Wysoka.
- Cześć Skarbie - powiedział Harry, gdy do nas doszedł. Spojrzał na Max, uśmiechnął się i ją pocałował.
Jak ja go nie trawie.
CZYTASZ
Władca Nibylandii
Teen Fiction"Druga gwiazda na prawo, a dalej prosto aż do poranka." ☁︎☁︎☁︎ - Jestem Peter! - uśmiechnął się dziwnie i dokończył - Peter pan - Wendy - Wiem - zaśmiał się. ☁︎☁︎☁︎ [data opublikowania: 27.08.2021] ⚠︎ Będą się pojawiać błędy w interpunkcji i ortogr...