Poczułam, twarde i niewygodne podłoże pod plecami. Zaczęłam się przekręcać z boku na bok ale to nic nie dało. Powoli zaczęły do mnie docierać jakieś głosy.
- Obudziła się!
- Ziemia do Wendy
- Wstawaj, nie mamy całego dnia
Uchyliłam oczy. Zobaczyłam pochylających się nade mną chłopców. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Co jest? Gdzie ja jestem?
Uniosłam głowę i gdy mój wzrok się wyostrzył zobaczyłam coś niesamowitego. Widziałam ocean, na którym pływają statki. To może nie jest, aż tak dziwne co zaraz powiem. Spojrzałam na przechadzające się istoty. Wyglądali prawie jak ludzie. Jedynymi szczegółami było to, że posiadali długie ogony z małym puszkiem na końcu. Dodatkowo ich uszy były inne niż nasze, takie jakby szpiczaste ale jednak nie tak elfie jak w każdej bajce.
Coś niesamowitego
- Gdzie my jesteśmy? Czy to sen? - zauroczona tym wszystkim powiedziałam, wstając jednocześnie z ławki i rozglądając się dookoła.
- To nie sen głuptasie - poczochrał mnie po włosach Natan i uśmiechnął się słodko, dlatego spaliłam buraka.
- Witaj na wyspach Artemidy - powiedział Alex po czym stanął obok mnie.
- Byłaś już tutaj?
- Raz. Tylko raz - westchnął i spojrzał na niebo, jakby przypomniało mu się coś czego nie chciał pamiętać.
- Wszyscy są? Super. Ruszamy - powiedział doniośle Peter i poszedł naprzód. Szybko go jednak dogoniłam, a ten gdy tylko mnie zobaczył westchnął.
- Hej! Ale dopiero się obudziłam
- Gratuluje - spojrzał na mnie z politowaniem Peter.
- Właściwie jak się tu znaleźliśmy? Długo byłam nieprzytomna? - mówiłam, nadal idąc ramie w ramie z Peterem - Dokąd idziemy?
- Smoki nas przyniosły. Nie. Do zamku - o dziwo odpowiedział na każde pytanie...no może poza pierwszym. Czułam tą ironię w jego głosie.
- Dzięki - zaśmiałam się, ale nie odeszłam. Oglądałam ulicę oraz wszystko inne na swojej drodze. Teraz większą częścią był las, ale było też dużo domków. Praktycznie wszystkie były zrobione z kamienia czy coś kamienno podobnego, a ich kolory to zazwyczaj szarość, biel i wyblakły czerwony bądź pomarańczowy. Swoją drogą niedawno pokazała się nam tabliczka z napisem Żegnamy burzowy port.
- Ile jeszcze? - zapytał Pana Matt. Ten z początku nie wzruszony nawet grzecznie jak na niego odpowiedział ,,Dużo". Matt jednak po 10 min ponowił swoje pytanie, na które Władca Nibylandii odpowiedział tak samo jak poprzednio. Gdy za trzecim razem Matti otwierał buzię, Peter zakrył swoją dłonią jego usta.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, oddamy cię na pożarcie wilkołaką - chłopak wykrzywił usta w uśmiechu, opuszczając swoją dłoń. Matthew ledwo słyszalnie przełknął gule w gardle. Naszczęście przestał po tym zadawać niepotrzebne pytania.
Ale chwila czy ja usłyszałam wilkołaki?
Mam nadzieję, że nie. Znam te stworzenia. Pół wilki, pół ludzie. Z tego co pamiętam nie były zbyt przyjazne. O! Przecież mogę to sprawdzić...
No właśnie! Thettalos i Filemon! Ta książka! Muszę ją zobaczyć w najbliższym momencie!
- Hej patrzcie, ja chcę to! - z krainy myśli wyrwał mnie Zane, który wraz z Mattem stał przy straganie. Stragan był drewniany, tak samo jak wszystko to co sprzedawał. Były to między innymi drewniane figurki fantastycznych stworzeń, mieczyki i inne takie duperele. Przeważnie z tego co dało się zauważyć kupowały tam dzieci, czy jakkolwiek zwie się to małe coś z ogonami.
CZYTASZ
Władca Nibylandii
Novela Juvenil"Druga gwiazda na prawo, a dalej prosto aż do poranka." ☁︎☁︎☁︎ - Jestem Peter! - uśmiechnął się dziwnie i dokończył - Peter pan - Wendy - Wiem - zaśmiał się. ☁︎☁︎☁︎ [data opublikowania: 27.08.2021] ⚠︎ Będą się pojawiać błędy w interpunkcji i ortogr...