|51|

245 9 2
                                    

Otworzyłam powoli oczy i jeknęłam cicho z bólu. Zamrugałam parę razy by wyostrzyć wzrok i zobaczyłam, że jestem przy hamaku z liści. Tym na którym spałam.

Odrazu przypomniałam sobie co się stało i automatycznie spojrzałam na moje nogi. Były obie, na szczęście. Miałam zabandażowane sztywno całe prawe udo oraz udo i stopę w lewej nodze. Próbowałam poruszyć którąś kończyną ale wywołało to tylko większy ból, więc pozostałam bez ruchu.

- Wkońcu się obudziłaś - usłyszałam głos Władcy Nibylandii. Stał niedaleko mojego prowizorycznego łóżka. Jego włosy były potargane, a pod oczami miał ciemniejsze okrągłe ślady. Wyglądał jakoś inaczej. Jego skóra była bledsza, a żyły bardziej zielone.

- Wszy... Wszystko okej? - powiedziałam cicho zachrypniętym głosem i odchrząknęłam, żeby brzmieć bardziej normalnie. Przełknęłam ślinę na co moje gardło zaczęło lekko piec.

- Prawie cię zabiły rekiny - prycha przeczesując dłonią włosy i zamykając na chwilę oczy - Nawet królowa była zdziwiona, że cię zaatakowały

Nie wiedząc co na to odpowiedzieć po prostu na niego patrzyłam. Mam tyle niewyjaśnionych pytań w głowie. Peter powoli podchodzi do mnie i zaczyna powoli odwijać bandaż na udzie, który trochę zabarwił się na czerwono. Zapewne chce go zmienić.

- Nie udawaj, że cię to obchodzi - mówię, przewracając oczami, a on na chwilę zaztyga w bezruchu. Patrzę na jego twarz, chcąc doszukać się jakieś reakcji.

Czy on się martwi?

Przez chwilę widzę w jego oczach jakąś emocje, ale nie mogę jej rozszyfrować. Sama jego twarz pozostaje bez zmian. Podnosi na mnie wzrok i wraz z jego kpiącym uśmiechem, wszystkie nadzieję znikają.

- Kochanie, jesteś mi potrzebna do wygrania bitwy. Wmawiaj sobie co chcesz, ale po wygraniu odstawiam cię do Londynu - mówi rozbawionym tonem z uśmiechem. Znów widzę przebłysk bólu w jego oczach, ale nie komentuje tego.

- Wiem. Taka była umowa - odpowiadam markotnie, odwracając wzrok. Podczas tych wszystkich przygód prawie nie myślałam o powrocie do Londynu. Ja po prostu zapomniałam o tym. Nawet nie wiem czy chce tam jeszcze wracać.

Ale moi bracia. Max. Moja mama i tata. Zostawiłam tam wszystko, nie mogę tak po prostu... zostać. Nie mogę.

Ale chcesz.

- Co się stało z rekinami? I czemu tak wyglądasz? - zadaje kolejne pytanie, gdy on ostrożnie zmienia mi bandaż na udzie. Zastanawiam się czy nie mógł by tego zrobić swoją mocą, czy po prostu specjalnie chce użyć swoich palców.

- Nie martw się, rekiny leżą w kawałkach tam gdzie były - uśmiechnął się okrutnie, a ja uniosłam brwi zaskoczona.

- Co?

- To co słyszałaś. Syreny nie narzekają, podobno to dobry pokarm na czarnym rynku - dodaje z chichotem, kręcąc głową. To dlatego wygląda tak jak wygląda? Przy zbyt dużym wyładowaniu mocy moje żyły też zabarwiają się na złoto.

- Jesteś chory

- Ja nazwałbym to orginalny - mruga do mnie z śmiechem, a ja wzdycham. Pan kończy mi zmieniać bandaż.

- Długo spałam? - zapytałam, odchylając się by bardziej położyć się na liściu.

- Jeden dzień. Te idiotyczne syreny chciały ci robić jakieś okłady, ale nie zgodziłem się. Znając je, prędzej by cię to uśmierciło - prycha, a ja znów patrzę na moje nogi - Będziemy musieli zostać tu jeszcze przez jeden dzień dłużej, na szczęście królowa się zgodziła. Nie byłabyś w stanie w zbyt dobrym tempie wypłynąć na powierzchnię.

 Władca Nibylandii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz