- Kim jesteście? - zapytało człowieczo podobne stworzenie. Tak jak wcześniej, była to postać o posturze człowieka ale z ogonem i podróbami elfich uszu. W tym przypadku był jeszcze ciemnoskóry i miał bordowe malunki na rękach, tułowi i głowie. Dodatkowo odziany został w zbroje, a w ręce trzymał drewniany kij.
Obok niego stał drugi, różniący się jedynie rysami twarzy i kolorem oczu.
Razem z zagubionymi stałam właśnie przed bramą do zamku. Sam zamek robił wrażenie. Był ogromny, miał grube mury. Praktycznie nie do zdarcia. Pierwszy raz widziałam taki w swoim życiu.
- Zagubieni - przewrócił oczami Władca Nibylandii.
Strażnicy słysząc to odstąpili nam miejsca, więc mogliśmy wejść przez bramę. Na początku było pełno ogrodów. Widać królowa uwielbiała rośliny, bardzo dużo tu kolorów.
Potem znaleźliśmy się przy wejściu do zamku. Ponownie stali tam rycerze, którzy odrazu nas wpuścili. Środek pałacu był jeszcze bardziej cudowny, niż sam zamek. Podłogi były zrobione z kamienia, a ściany oraz sufit były lekko pozłacane. Dodatkowo na ścianach wisiały obrazy i kwiaty, których nawet wewnątrz zamku było sporo. Przy ścianach stały też zbroje, każda z dziwnym znaczkiem (jak zakładam - herbem królestwa). Wszystko dopełniał piękny bordowy dywan, na bokach ozdobiony złotymi malunkami. To było coś pięknego. Miałam ochotę dotknąć każdą z tych rzeczy.
Niespodziewanie przed nami zjawił się chłopak, który wyglądał jakby był na oko w naszym wieku. Ale kto wie jak tu działa czas.
W każdym razie wyglądał jak wszyscy na tej wyspie, z tym, że nosił złotą biżuterię, a jego włosy i ogon miały niebieskiego pofarbone końcówki. Cóż, muszę przyznać...był cholernie przystojny.
Akurat kiedy o nim myślałam spojrzał na mnie i się pokłonił, patrząc mi prosto w oczy.
I nagle czar prysł.
Ten piękny chłopak zmienił się natychmiastowo w owiele niższego. Jego skóra stała się pomarszczona, a na nosie miał okulary. Ubrany został w koszulę i brązowe szelki, na głowie z również brązową czapeczką. Wyglądał całkiem słodko co nie zmienia faktu, że przez parę sekund podobał mi się ten staruszek, a nie ten przystojniak.
- Cze - Cześć wam - uśmiechnęło się do nas stworzonko.
- Kim ty jesteś i jak ty to zrobiłeś? - wyrwał się do niego Zane. Staruszek poprawił jedynie okulary i odwrócił się, pokazując, że mamy za nim iść. Bez większych pytań na które i tak by nie odpowiedział poszliśmy wzdłuż korytarza. Następnie skręciliśmy w prawo, a potem w lewo. A może jeszcze raz w prawo? Nie wiem, tyle tu tych korytarzy.
- Po - Pokłonić się - powiedziało stworzonko, gdy wchodziliśmy na ogromną salę. Był tam okrągły drewniany stół i krzesła, z czego jedno bardzo różniące się od innych. Jednak to nie to najbardziej przykuwało uwagę. Zaraz przy nas, na początku sali stały dwa trony. Jeden wielki czerwony ze złotymi oparciami i bordowymi poduszkami. Drugi właściwie podobny, z tym że mniejszy i bez charakterystycznej korony na górze tylniego oparcia.
Trony nie były puste. Na tym pokaźniejszym zasiadała kobieta. Miała kręcone włosy i była lekko grubsza. Na głowie miała złocistą korone, wysadzaną czerwonymi i białymi kamieniami. Uśmiechała się do nas miło, ale biło od niej to dziwne coś. Domyślam się, że to właśnie była Artemida.
Na drugim tronie natomiast siedziała młoda dziewczyna, ewidętnie córka królowej. Miała kręcone blond włosy jak jej matka oraz piękne widoczne nawet z daleka niebieskie oczy. Jej idealnie symetryczna twarz i nieskazitelna cera robiły dobrą robotę. Cóż by tutaj dużo mówić...była bardzo ładna. Spojrzałam odruchowo na reakcję innych. Niestety, ale zauważyłam w oczach Nathana i Jeffa dziwny błysk.
Rozumiem, to całkiem normalne, że taka piękna dziewczyna mogła się spodobać Jeff'owi. Nie to mnie bolało.
Bolał mnie sposób w jaki patrzył na nią Nathan. Byłam za mało ładna czy jak? Myślałam, że miedzy nami jednak coś zaiskrzyło.
Najwidoczniej się myliłam
- Peter Pan! Jak miło widzieć cię tutaj spowrotem! - królowa wstała gdy tylko nas ujrzała. Pan uśmiechnął się po czym pokłonił - Nic się nie zmieniłeś przez te parę lat - zaśmiała się Artemida.
- Witaj Peter - do chłopaka podeszła córka królowej, uśmiechając się zalotnie. Władca Nibylandii nie był jej dłużny. Wziął jej dłoń, następnie całując wierzch.
Ekskjuzmi? Od kiedy ty taki romantyczny chłopczyku
- Z każdym rokiem robisz się coraz piękniejsza Auroro - powiedział chłopak, na co rzekoma Aurora zaśmiała się perliście.
- Trzymaj mnie, bo chyba zaraz zwymiotuje - złapałam za ramię stojącego blisko mnie Matta, udając odruch wymiotny. Najwidoczniej powiedziałam to trochę za głośno, bo zielonooki zerknął na mnie zirytowany.
Ups.
- Hmm nie widziałam cię wcześniej, jak się nazywasz? - ni stąd ni zowąd podeszła do mnie Aurora miło się uśmiechając. Nie mam na to uzasadnienia, ale odrazu jej nie polubiłam.
- Wendy Darling - powiedziałam, patrząc na nią pewnym siebie wzrokiem. Ona jak gdyby nigdy nic wyrwała moją rękę, żeby ją uścisnąć. Nietykalność osobista, halo?
- Miło mi cię poznać, jestem Aurora - odpowiedziała, uśmiechając się ponownie i odeszła aby przywitać się z innymi.
Nie lubiłam jej sposobu bycia, chociaż dopiero ją poznałam.
I napewno nie było to spowodowane zazdrością...bo nimi oco miałabym być zazdrosna?
Hej hej!
Nowy rozdział szybko wleciał, bo minął tylko tydzień.
Przepraszam, że taki krótki. Następny postaram się dłuższy.
Teraz to się dopiero zacznie...
Co sądzicie o Aurorze? Mogę uchylić rąbek tajemnicy i powiedzieć, że napewno nie jest to postać epizodyczna ;)
No to chyba na tyle, nie wiem kiedy kolejny rozdział.
Ps. Gratulacje dla drużyny polskiej za zasłużoną wygraną z Arabią Saudyjską! 🇵🇱🇵🇱
Miłego tygodnia, papa <3
CZYTASZ
Władca Nibylandii
Ficção Adolescente"Druga gwiazda na prawo, a dalej prosto aż do poranka." ☁︎☁︎☁︎ - Jestem Peter! - uśmiechnął się dziwnie i dokończył - Peter pan - Wendy - Wiem - zaśmiał się. ☁︎☁︎☁︎ [data opublikowania: 27.08.2021] ⚠︎ Będą się pojawiać błędy w interpunkcji i ortogr...