|9|

501 23 12
                                    

- To było czaderskie! - krzyknął ktoś.

Pierwszy raz wyszło mi coś w życiu, wow

- Mogło być lepiej - mruknął naburmuszony Peter.

Ktoś tu jest zazdrosny

Poczułam dłoń na swoim ramieniu
- Gratulacje, to naprawdę był dobry rzut - odrzekł Felix, uśmiechając się miło. Odwzajemniam uśmiech i ruszyłam w kierunku broni Alexa.

Minęłam drzewo i podniosłam sztylet którym rzuciłam.

- Zatrzymaj go, mam ich trochę - powiedział Alex podchodząc do mnie. Pokiwałam głową i zaczęłam mu się przyglądać. Gdy tak światło padało na jego włosy, to wydawał się być rudy. Nawet całkiem mu dobrze byłoby w rudych. Jak tylko kiedyś odwiedzi mnie w Londynie, przefarbuje mu włosy na rudę.

- Mam coś na twarzy? - zapytał Alex po chwili ciszy.

- Nie Ali - zaśmiałam się.

- Ali? - uniósł prawą brew - podoba mi się - uśmiechnął się ukazując swoje białe kły. Co jest z nimi wszystkimi nie tak że takie ładne uśmiechy mają.

- W każdym razie dzięki za sztylet, będzie z tego niezła pamiątka

- Służę pomocą - ukłonił się lekko, chcąc naśladować te księżniczki w bajkach.

- Nie wiedziałem że umiesz tak dobrze rzucać - rzekł Nathan pojawiając się ni stąd, ni zowąd przed nami.

- To ja już pójdę, siemka! - wyminął nas Alex, puszczając mi oczko gdy odchodził. Czy on myśli że ja i Nathan coś ten teges? Znaczy całkiem go lubię, ale to raczej nie w taki sposób. Zresztą on tego samego nie czuje, więc na jedno wychodzi.

- Jasne! Do zobaczenia później! - krzyknęłam za nim, jednocześnie marszcząc na chwilę brwi w geście pokazania że ma sobie nie wyobrażać czegoś pomiędzy mną, a Nathanem. Gdy tylko Ali zauważył moją minę, przekręcił oczami. Co za uparty człowiek.

- Wracając - zaczął Nat - gdzie się tego nauczyłaś?

- Nigdzie - wzruszyłam ramionami.

- Dobra, zresztą - machnął leniwie ręką.

- Nie obraź się, ale poszłabym się przejść - zaczęłam bawić się sztyletem w dłoniach, spoglądając cały czas na Nathana.

- Jasne, pójść z tobą?

- Dzięki, nie trzeba. Chciałbym trochę sobie poukładać rzeczy w głowie, rozu- -

- Rozumiem - kiwnął głową, przerywając mi w wypowiedzi. Uśmiechnął się ostatni raz i odszedł. Stałam chwilę sama, aż w końcu ruszyłam przed siebie.

***

Od około 5 min. chodzę blisko obozu i polany, i wlaściwie nie wiem co robić. Może powinnam zacząć w końcu myśleć o obecnej sytuacji.

Czy mogłabym się stąd wydostać?

Już raz próbowałam i nie wyszło. Z tego co wiem stąd nie ma drogi ucieczki, ale napewno nie może chodzić o tylko tą wyspę. Muszą tu być w takim razie też inne krainy i też domyślam się, że magiczne. Gdybym tak może dopłynęła do którejś? Tylko mogło by się okazać że jest tam gorzej niż tutaj, a pozatym nie mam transportu. Zresztą nie powinnam jakoś bardzo narzekać. W końcu dają mi jeść, mam tu znajomą osobę i ogólnie są tu fajne osoby, miła atmosfera. Gdyby nie Peter i ten jego cień może nawet mogłabym stwierdzić ze jest tu lepiej niż na ziemi. O, zapomniałam dodać że na każdym kroku jest coś niebezpiecznego...dobra, po prostu zmieńmy temat.

Co z moimi mocami i ze mną?

Co do tych mocy to wątpię, że coś mam. Znaczy zawsze byłam jakoś bardziej silniejsza od niektórych, ale sądziłam, że może po prostu w końcu te ćwiczenia na p.e. coś dały. Nie wiem czy chciałabym mieć te moce. Z jednej strony mogłabym pokazać Peterkowi, że się mylił, ale z drugiej strony nie chce brać udział w jakieś walce z cieniem. Walka to taka jakby wojna, a słowo wojna przyprawia mnie o dreszcze. Szczególnie, że trochę interesowałam się tematyką wojny (głównie czasach II wojny światowej). Co jak co, walka z cieniem napewno nie jest w żadnym stopniu porównywalna do II wojny światowej: ale jak walka, to i są ofiary. A z moim szczęściem życiowym jedną z ofiar będę ja.

Po dłuższym namyśleniu chyba wolę mieć te moce żeby nie umrzeć i się obronić.

- Darling, Darling, Darling... - usłyszałam głos Petera. Już się stęsknił, słodziak. Powoli wyszedł za drzewa, uśmiechając się wrednie.

- Przyjdź dziś wieczorem na polane - powiedział stanowczo, jakby wiedział że nie odmówię.

- Jaką polanę?

- Byłaś tylko na jednej dziewczynko

- Ah rzeczywiście chłopczyku - skrzyżowałam ramiona. Patrzyliśmy sobie w oczy, taka ala bitwa na wzrok. Ostatnim razem odpuściłam, ale teraz nie mam zamiaru. Pożeraliśmy się wzrokiem.

- To przyjdziesz czy nie? - zapytał, przerywając kontakt wzrokowy. Lekko byłam zdziwiona że odpuścił, ale nie chce drążyć tematu. Zaczęłam więc otwierać usta aby odpowiedzieć na zadane mi pytanie, jednak Piotruś uprzedził mnie.

- Zresztą po co ja pytam. Ty masz przyjść - prychnął.

- A to czemu niby? - warknęłam, na co przekręcił oczami.

- Bo tak mówię - spojrzał na mnie - Uprzedzając mówię, że nie powiem ci po co masz przyjść

- No tak, oczywiście

- Coś nie pasuje? - zaśmiał się cicho. Ale nie takim miłym, wesołym śmiechem. To był bardziej hichot jakieś człowieka który właśnie planuje zbrodnie lub kogoś zamordował.

- Tak. Nie mam zami... -

- Idealnie, widzimy się przed zachodem słońca - i odszedł.

✷✷✷

Cześć!

Wybaczcie że taki krótki rozdział, ale nie chciałam żebyście jakoś długo na niego czekali więc opublikowałam.

Co do tych publikacji to zazwyczaj wrzucałam w niedzielę co tydzień, ale raczej spodziewajcie się również co tydzień, tyle że w tygodniu.

Jestem ciekawa czy komukolwiek wogóle spodobała się ta książka, i przeczytał każdy rozdział hah.

Jeżeli tu dotarłeś to dzięki wielkie ❤️

Do zobaczenia i miłego dnia <3

 Władca Nibylandii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz