|47|

377 16 15
                                    

Usiadłam na pniu drewna na zewnątrz. Znajdowaliśmy się na wyspie, naszym ostatnim celu podróży jak mniemam. Wyspa nie wyglądała jakoś szczególnie, jak na to, że była przejściem do podwodnego królestwa. Właściwie wokoło po prostu rosły drzewa, a po środku, na dużym placu, były domki z drewna i kamienia. Gdy pójdzie się jeszcze trochę dalej, można znaleźć szeroki strumyk, który idzie od wodospadu. Jest tam też drewniana łódka.

Na razie Pan powiedział, że zatrzymujemy się tutaj na parę dni. Jeszcze na lądzie. Musimy się przygotować do spotkania z Syrenią Matką i tak dalej. Nie brzmi szczególnie fajnie.

Jeśli chodzi o Nathana, Griffina i Tracy zostają oni tutaj. Wiadomo z jakiej przyczyny. Załoga będzie ich pilnować w czasie gdy będziemy w podwodnym królestwie.

- Kochanie! - słyszę krzyk Petera z drugiego końca polany, na co przekręcam oczami. Odkąd zawarliśmy sojusz ciągle mnie wkurza i mówi do mnie ,,kochanie" bo na Darling nie pozwoliłam. Co za przypadek, że trafiłam na jeszcze gorsze przezwisko.

- Idę - mówię pod nosem idąc w jego stronę. Od dzisiaj znów mam zacząć ostre treningi z Peterem, tylko tym razem nie o tym jak się walczy. Teraz naprawdę zacznę używać swojej mocy i obym nauczyła się ją kontrolować. Wkońcu bitwa z cieniem tuż tuż. Muszę przyznać, że trochę się ekscytuję. Czasami widzę na co mnie stać, a nauczyć się to kontrolować byłoby by cudownie.

Podchodzę do Władcy Nibylandii z optymistycznym nastawieniem.

- Witaj Dar-Wendy! - poprawia z figlarnym i dziecinnym uśmiechem. Jeśli nadal zastanawiacie się jak poszedł nasz rozejm, to właśnie tak - Gotowa?

- Bardziej być nie mogę

- Super - mówi i staję obok mnie wskazując na drzewo - Widzisz to? Złam to swoją mocą

Patrzę na niego jak na idiotę (bo nim jest).

- No dalej, to nie aż takie ciężkie - kontynuuje trochę zirytowany i wzdycha, przeczesując swoje ciemne włosy - Skup się i pomyśl o cieple w środku. O energii która płynie w twoich żyłach. Pozwól jej wybuchnąć.

Robię to co każe. Zamykam oczy i staram sobie wyobrazić jak złota nić energii płynie w moich żyłach. Moje palce lekko zaczynają mrowić. Biorę głęboki wdech i próbuje to uwolnić.

- No nieźle kochanie - mówi Peter, a ja dopiero wtedy orjentuje się, że coś się zadziało i otwieram oczy. Drzewo leży złamane na pół.

Drzewo. Leży. Złamane. Na. Pół.

Niesamowite. ZA PIERWSZYM RAZEM!

- Udało się! - mówię z dumą zadowolona i widzę lekki uśmiech na twarzy chłopaka. Klaszcze delikatnie parę razy i prycha.

- Nie chwal dnia przed zachodem słońca skarbie - mówi zlośliwym tonem, ale potem odchrząkuje. Jestem prawie pewna, że przypomniał sobie o naszym sojuszu. O dziwo czasami naprawdę wygląda jakby mu zależało.

Tak właśnie minęły mi ponad dwie godziny z Peterem na polanie. Nie twierdzę, że wszystkie drzewa wyszły z tego cało.

Gdy nadchodził wieczór zmęczona usiadłam na trawie i położyłam się na plecach. Używanie mocy jest bardziej wyczerpująco niż myślałam. I że niby to mi tak z rąk strzela? Co ja jestem Spider-Man czy jak?

Śmieje się cicho do siebie i nagle coś zasłania mi słońce. To mój ulubiony blondyn! Pomaga mi wstać z głupim, czyli jego standardowym, uśmiechem na twarzy.

- No witam piękna - mówi flirciarskim tonem, a potem się śmieje - Jak tam, Peter wycisnął z ciebie siódme poty? Królowa gotowa na prawdziwy rozlew krwi?

 Władca Nibylandii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz