Rozdział 46

3.3K 188 69
                                    

Jungkook leżał na brzuchu mając głowę wtuloną w poduszkę i cicho chrapał. Nagle poczuł, jak ciepłe usta zaczynają obcałowywać jego szyję. To go przebudziło i od razu wywołało na twarzy uśmiech. Do tego doszło subtelne gładzenie po ramieniu i wprawiło go to z rana w doskonały nastrój. Nie zabrakło motyli w brzuchu, które po wyznaniu miłości stały się jeszcze silniejsze.

– Cześć, cherry – powiedział zachrypniętym głosem.

– Mnie też będziesz nazywać cherry? – usłyszał cichy śmiech. Obrócił się i zobaczył lekko uśmiechającego się Taehyunga.

– A co ty tu robisz? – zapytał zasłaniając usta, bo wiedział, że Tae nie lubi porannego zapachu z buzi.

– Przyszedłem cię gdzieś porwać – oznajmił i zabrał rękę Jungkooka, aby dać mu całusa. Kook dalej był nierozbudzony, a do tego doszło zdezorientowanie.

– A gdzie Jimin? – spytał, na co Kim tajemniczo się uśmiechnął.

– Gdzieś indziej. Wstań, ubierz się i idziemy – powiedział Taehyung i wstał z łóżka. Wtedy Jeon zobaczył, że Tae miał na sobie czarny płaszcz zakrywający białą koszulę. Do tego Kim założył krawat i wyglądał jak zwykle elegancko. – Czekam przy wyjściu – oznajmił i wyszedł z pokoju. Jungkook prawie wyskoczył z łóżka i szybko się ogarnął. Usiłował połączyć, co się działo. Zasypiał wtulony w Jimina, który na dobranoc powtórzył najpiękniejsze dla niego wyznanie. Jednak Parka nie było, a niespodziewanie pojawił się Taehyung. Jeon miał pewne podejrzenia, że młodszy maczał paluszki w tej wizycie, ale nie miał czasu, aby nad tym rozmyślać.

Pobiegł do łazienki się przemyć, umyć zęby i użył dużej ilości swoich perfum. Wyszedł do przedpokoju, w którym czekał na niego Tae. Kim po zobaczeniu Jungkooka lekko uchylił usta, bo nie wierzył, w co ten się ubrał.

– Może być? – zapytał Jeon prezentując się w czarnej, o dziwo wyprasowanej koszuli oraz spodniach i marynarce tego samego koloru. Wyglądał inaczej niż zwykle, bo raczej stronił od eleganckich ubrań. Jednak nadal wyglądał zjawiskowo, że aż odebrało Taehyungowi mowę. – Za bardzo się odjebałem? – dopytał, a Kim się uśmiechnął.

– Nie. Chodźmy – powiedział Tae. Wyszli z mieszkania, a Kook wziął jeszcze ze sobą czarny płaszcz. Gdy weszli do windy, Kim złapał go niepewnie za rękę i przez to się zarumienił. Jungkook spojrzał na niego zdziwiony, ale nie dane mu było złapać z nim kontaktu wzrokowego, bo Taehyung wlepił wzrok w podłogę. Rozczuliło to Jungkooka, który mocniej ścisnął jego dłoń.

Gdy podeszli do samochodu, to Tae z nieśmiałym uśmiechem otworzyłem Jeonowi drzwi i dalej z zawstydzenia na niego nie patrzył. Serce waliło mu jak szalone i bardzo się stresował, więc musiał otrzeć mokre od potu dłonie o płaszcz. Wsiadł za kierownicę i odpalił auto.

– Gdzie mnie porywasz? – zapytał Jungkook, gdy wyjechali na drogę.

– To porwanie, więc nie mogę ci powiedzieć – powiedział Taehyung wywołując uśmiech na twarzy Jungkooka.

W tle leciał im Frank Sinatra i muzyka idealnie pasowała do nastroju oraz otoczenia. Ulice nie były zatłoczone, a pogoda była naprawdę ładna. Chociaż niebo było zachmurzone i wiał lekki wiatr, to tworzyło to przyjemny dla oka obrazek zimowego Seulu. Brakowało jedynie śniegu, ale niedługo miał się pojawić w stolicy.

Park's Anatomy | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz