Rozdział 59

3.7K 213 53
                                    

Taehyung wyszedł z mieszkania, a w dłoniach trzymał Yeontana. Stwierdził, że Jimin bardzo się ucieszy na widok pieska, gdy się obudzi. Kim miał ciągle spuszczoną głowę i wlepiony wzrok w podłogę, aby ukryć swoje czerwone od płaczu oczu. Jungkook delikatnie obejmował go w pasie, aby dać mu jakiekolwiek ukojenie. W windzie lekko całował mu włosy, gdy Tae oparł głowę o jego ramię. Był zrozpaczony i dalej nie umiał się pogodzić z tym, co się przydarzyło Jiminowi. Widział w tym swoją winę i nienawidził się coraz mocniej z każdą upływającą minutą. Jungkook zamówił im taksówkę, bo Taehyung nie był w stanie prowadzić auta. Gdy jechał do domu spakować rzeczy ukochanych, to łzy zasłaniały mu drogę, przez co kilka razy prawie spowodował wypadek.

Tae czuł, jakby trafił do próżni. W przeciwieństwie do Kooka miał ogromne wyrzuty sumienia, które zżerały go od środka. Taehyungowi nie zdarzało się płakać, a tamtego wieczoru uronił więcej łez niż przez całe swoje życie. Kłębiły się w nim sprzeczne uczucia i pragnienia. Chciał przytulić Jimina i już nigdy nie pozwolić mu się od siebie oddalić, a z drugiej czuł, że na niego nie zasługiwał i powinien zniknąć z jego życia, które prawie mu odebrał.

Dotarli do Gangbok i Kim nawet nie wiedział, że poczuł coś podobnego co Park, gdy ten przyszedł rozpocząć swoją rezydenturę. To w tym miejscu prawie stracił jedną ze swoich największych miłości, a do tego bardzo się o to obwiniał. Z jednej strony pragnął wbiec do szpitala, by jak najszybciej zatroszczyć się o Jimina, a z drugiej chciał odbiec w przeciwnym kierunku.

Mocniej przycisnął do piersi Yeontana i prowadzony przez Jungkooka wszedł do Gangbok. Weszli tylnym wejściem, aby uniknąć ciekawskich spojrzeń. Potrzebowali jak najwięcej prywatności i intymności, aby móc jakkolwiek ułożyć sobie wszystkie emocje w głowie.

Jungkook otoczył ukochanego największą troską i ciepłem. Nigdy nie widział Tae w takim stanie, co łamało jego serce. Chciał dać swoim dwóm skarbom jak najwięcej szczęścia, a wtedy czuł, że musi o nich wyjątkowo zadbać. Nie wyobrażał sobie, aby wtedy zawieść, bo jego chłopcy byli najważniejsi.

Weszli na oddział i Taehyung przystanął. Patrzył na drzwi do salki Jimina i czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Żołądek stał się ściśnięty, a oddech zdawał się kilkaset razy cięższy. Wtulił Tanniego, który lizał go po dłoni okazując swoją troskę.

– Taetae, chodźmy. Jimin ucieszy się, jak cię zobaczy, gdy się obudzi – powiedział Jungkook z lekkim uśmiechem, który zazwyczaj dawał Kimowi ukojenie.

– Będę musiał mu powiedzieć... on mnie znienawidzi... prawie go zabiłem Koo...

– Kochanie, popatrz na mnie – mówiąc to Jeon złapał roztrzęsionego ukochanego za ramiona. Pogładził go po policzku, a potem czule objął. Masował go po plecach i czuł, jak Taehyung drży. – Uratowałeś go. To co ci w głowie siedzi i mówi, że jest inaczej... to kłamstwo, kochanie. Ufasz mi? – zapytał Jungkook i oddalił się by spojrzeć w przekrwione oczy Kima.

– Ufam ci – przytaknął Tae.

– Więc mówię, że nie zrobiłeś mu żadnej krzywdy. Wprost przeciwnie, ocaliłeś go. Zaufaj, że mówię prawdę – poprosił Jungkook i złożył przeciągłego całusa na czole ukochanego.

– Ufam ci – powtórzył cicho Taehyung i ponownie spojrzał na drzwi od pokoju Jimina.

Jungkook wpuścił go do środka, a Kim znowu poczuł ścisk w krtani. Jego słodki ukochany dalej spał odpoczywając po prawie morderczym przeciążeniu. Miał zamknięte powieki, a pod nimi miał fioletowe cienie. Czerwone włosy zaczesane były do tyłu, aby nie opadały mu na czoło. Nie miał koszulki, bo na jego klatce ponaklejane były elektrody monitorujące jego serce. Widać było zarys mostka i żeber, bo przez dyżury bardzo schudł. Cerę miał poszarzałą, a dłonie wydawały się być jeszcze bardziej wiotkie niż dawniej.

Park's Anatomy | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz