Rozdział 74

3K 191 50
                                    

Tak, nie pisze do niczeho innego, tylko My time slowed

Taehyung był już przebrany, ale dalej nie wyszedł z szatni. Nie swojej, bo poszedł do Jimina, który właśnie zaczynał dyżur.

– Jesteś pewien, że nie mam zostać dłużej? Mogę wziąć nadgodziny – oznajmił Kim, na co jego ukochany pobłażliwie się zaśmiał.

– Jestem pewien. Zresztą poradzę sobie. Jestem na oddziale z Wheein i Taeminem. Damy radę – powiedział i związał włosy w kitkę. – Zresztą powinniście z Koo odpocząć – dodał i podszedł bliżej starszego, aby objąć go w pasie.

– Martwimy się, kochanie. To tyle – rzucił na swoją obronę Tae, a Jimin słodko się uśmiechnął.

– Wiem. I za to was kocham jeszcze bardziej – wyznał i szybko ucałował wyższego.

– Jeśli coś się będzie działo, to będziemy pod telefonem – powiedział na pożegnanie Taehyung. Wyszedł ze szpitala i od razu poszedł do samochodu. Skierował się w kierunku przeciwnym niż jego dom. Jednak bardzo się z tego powodu cieszył. Miał jechać nocować u Jungkooka, który skończył dyżur kilka godzin wcześniej.

Taehyung wsiadł do windy i mimowolnie się uśmiechał. Najbardziej był szczęśliwy, kiedy byli we trójkę, jednak takie spotkania również były dla niego ważne. Każda chwila z ukochanymi napawała go radością i spokojem, jakiego kiedyś nie znał.

Zadzwonił dzwonkiem i gdy tylko zobaczył Jungkooka, to mocno się zdziwił. Jeon założył czarną koszulę, jaką miał odpiętą prawie do mostka, przez co ukazywał trochę swoich tatuaży. Do tego wybrał szare, eleganckie spodnie, jakich Taehyung nie pamiętał, więc musiał to być nowy zakup. Na twarzy Kooka gościł jego czarujący, nieco króliczy uśmiech. Kimowi wydawało się to niezwykłe, że właśnie w swoim uśmiechu zachował jakiś pierwiastek wczesnej młodości. Wystarczyło, że się uśmiechał, a Tae zupełnie się odprężał. Nieraz pojawiały mu się w policzkach małe dołeczki, jakie dodawały mu większego uroku.

– Wchodzisz, czy będziemy tu tak stać? – zapytał rozbawiony Jungkook. Taehyung potrząsnął lekko głową i wszedł do środka. Wtedy doznał jeszcze większego szoku. Kook rozłożył w salonie koc, na którym ustawił niski stolik, jaki zakryty był zastawą, której Jeon wcześniej nie posiadał. Wszędzie rozstawione były świece i Tae nie przypominał sobie, aby Kook kiedykolwiek stworzył tak romantyczną aurę w swoim mieszkaniu.

– Kochanie, naprawdę muszę ci podpowiadać, co robić? Ściągnij teraz buty i kurtkę – ponaglił go Jungkook, a przy tym nie schodził mu z twarzy uśmiech. Pomógł rozebrać się Taehyungowi, a potem zaprowadził go do stołu. Kim siadł po turecku i dalej nie mogło do niego dotrzeć, że Jeon na to wszystko wpadł.

– Oto ryż z kimchi, wołowiną, cheonsache, hobak jeon i chamchijeon – mówiąc to Jungkook przyniósł kolację. Ustawił ją przed wciąż zszokowanym Taehyungiem, który oderwał wzrok od jedzenia tylko po to, aby spojrzeć na swojego ukochanego.

– Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha – powiedział w pewnej chwili Kook.

– Raczej jestem... zdumiony – wydusił Tae i wziął sobie jedzenie. Wydął lekko policzki, gdy przeżuwał i aż mruknął z zadowolenia. – To jest przepyszne... Gdzie to zamówiłeś? – zapytał, na co Jeon podrapał się po głowie.

– Tak właściwie, to sam zrobiłem – wyznał zawstydzony, a Taehyung prawie zakrztusił się wołowiną.

– Że ty?! – wykrzyknął niedowierzając.

Park's Anatomy | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz