41. Spotkanie ze śmiercią

228 16 10
                                    

Pov. Trzecia osoba

      Namierzono telefon z którego dzwonił Ameryka i wysłano pomoc pod wskazany przez niego adres. Meksyk i Mark zostali przewiezieni na komisariat, a Amerykę znaleziono zapłakanego tam gdzie go przykuto.

Pov. Ratowniczka medyczna (coś nowego heh)

     Odpieliśmy przerażonego chłopaka i zaprowadziliśmy go do karetki, aby sprawdzić czy fizycznie wszystko z nim w porządku. Po drodze minęłam smugę krwi ciągnącą się po podłodze do jednego z pomieszczeń. To chyba piwnica. Postanowiłam to sprawdzić. Weszłam do środka i zeszłam po schodach. Zapaliłam światło i ujrzałam na podłodze chłopaka. Leżał w plamie krwi. Tętno miał słabe, a oddech płytki. Jak najszybciej zawołałam pomoc i jego również zabraliśmy na noszach do pojazdu. Jego stan oceniliśmy jako krytyczny. Drugi chłopak zaczął krzyczeć na widok niemal martwego.
A: Boże! Rosja! Rosja! Błagam!
To chyba jego imię... Spojrzałam na nieprzytomnego. Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszymy to on umrze... Zabraliśmy jednego i drugiego na sygnale do szpitala.

Pov. Rosja

Otworzyłem oczy oślepiła mnie biel. Nic n-nie pamiętam...Chwila... Pamiętam, że za nim się tu obudziłem odczówałem straszliwy ból... Ale teraz ustał. Wstałem. To była próżnia pokryta bielą.
R: Halo?!
Nikt mi nie odpowiedział.
Daleko przed sobą zauważyłem jakąś postać. Była wysoka i ubrana w czarny płaszcz. Miała na głowie kaptur. Zacząłem biec w jej stronę. Gdy dobiegłem odwróciła się. Upadłem z wrażenia gdy zobaczyłem, że jej twarz nie jest pokryta skórą. Była to jedynie czaszka z wielkimi czarnymi oczodołami.
-Nie bój się Rosjo.
R: S-skąd znasz moje imię?!
-Oh. Ja znam wszystkich. I wszyscy znają mnie. Tylko nie zawsze o mnie wspominają. Ty też zapewne mnie znasz.
R: Ś-śmierć?
-Dokładnie.
-Nie spodziewałam się tutaj ciebie. Nie o tej porze...
R: Co masz na myśli?
- Twój czas jeszcze nie nadszedł. Nie powinno cię tu być...
R: ...
- Wydarzyła się przykra rzecz... Przez którą tu trafiłeś. Twoja rodzina martwi się o ciebie. Ta na ziemi i nie tylko.
R: Jak to nie tylko...
-Twoi rodzice też się o ciebie martwią...
R: Ale oni przecież... Chwila...
R: Śmierć mogę ich spotkać?! Proszę...
- Ależ oczywiście. Przecież nie codziennie trafia się w zaświaty.
Klasnęła kościstymi dłońmi i moim oczom ukazały się dwie postacie. Zbliżały się w moją stronę i stanęły metr ode mnie... Kobieta zakryła usta rękoma. W jej oczach zebrały się łzy. Mężczyzna patrzył mi w oczy. Wyglądał na niesamowicie zaskoczonego.
R: M-mamo... Tato?
Zs: Synu...
-Synku!
Powiedziała. I oboje mocno mnie przytulili... Oddałem gest.
R: Tak bardzo za wami tęskniłem...
Gdy odsunęli się ode mnie moja mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Jak ty tu trafiłeś? Co?
Zs: Przecież nie powinno cię tu być...
Zs: Zaraz zaraz... Tylko mi nie mów, że dałeś się zabić!
R: J-ja nie wiem... Nie pamiętam.
Wtedy podeszła do nas śmierć.
-Rosjo. Okazuje się, że z powodu pewnej anomalii zostaniesz tu przez pewien czas.
R: Przez ile?
-Nie jestem tego pewna... Ale spokojnie. Spędzisz trochę czasu z rodzicami. I będziemy cały czas sprawdzać to co dzieje się z twoim ciałem na ziemi.
R: No dobrze...
-Nie martw się synku. Tak dawno cię nie widziałam... Muszę się tobą nacieszyć haha. Nie będziesz się tu nudzić ^^

Pov. Erick

Od razu po wyjeździe Rosji zadzwoniłem na policję i wskazałem im tamten adres. Po wytłumaczeniu całej sytuacji kazano nam zostać w domu i czekać. Po około godzinie zadzwonił telefon ze szpitala... Ręce tak mi się trzęsły że nie mogłem odebrać. Zrobiła to Ukraina i dała na głośnomówiący. Kazano nam przyjechać do szpitala(oczywiście podali adres tylko ja nie umiem adresów wymyślać)... Ukraina jeszcze wypytywała ale powiedziano tylko, że nie mogą udzielać takich informacji i resztę powiedzą nam na miejscu. Było mi koszmarnie nie dobrze. Myślałem, że zaraz zwymiotuję. Ale nie było czasu do stracenia... Wsiedliśmy do samochodów. Bo na jeden byśmy się nie zmieścili. Ja jechałem z Ukrainą, Kazachstanem, Białorusią i Rumunią, a w drugim aucie jechała reszta. No i w jeszcze jednym osobnym aucie jechała rodzina Ameryki. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Dojechaliśmy... Weszliśmy do szpitala i podeszliśmy do recepcji. Wszystkie formalności i tak dalej. Wskazano nam korytarz prowadzący do bloku operacyjnego. Natychmiast tam ruszyliśmy. Na jednym z krzeseł zobaczyliśmy płaczącego Amerykę. Jego rodzina podbiegła do niego. Zaczęli go przytulać, pocieszać i pytać co z Rosją. Ja również podeszłem do niego i o to zapytałem ten spojrzał mi w oczy nic nie powiedział tylko jeszcze bardziej zalał się łzami. Niby nic nie powiedział ale jedno wiedziałem na pewno. Jest źle...
______________________________________

~730 słów~

Dajcie znać czy macie jakiś pomysły co do adresu szpitala haha

-Bay <3

,, Życie to nie bajka &quot;~rusame 🇷🇺🇺🇲~ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz