17. Dzień z Rosją

456 22 22
                                    

Pov. Ame

A: Well... Umyty. Przebrany. Teraz idź się położyć ^^
R: Het.
A: Czemu?
R: Nie jestem zmęczony.
A: Jesteś.
R: No mówię ci że nie jestem.

Hm... Rozegramy to inaczej. Dalej byłem w piżamie. Więęęęęc...mam plan 😏

A: Dobra ale jedna prośba.
R: No.
A: Usiądź na łóżku.
R: Em Okejjjjj? Ale żadnych sztuczek >:<
A: Dobra dobra.

Usiadłem koło niego. I oparłem głowę na jego ramieniu.

R: Co ty robisz?
A: Ty nie jesteś zmęczony ale ja za to miałem pobudkę o szustej rano.
R: Dobra ale po co ci ja?
A: Bo jesteś wygodny...
Powiedziałem kładąc mu głowę na kolanach.
R: Ech... No dobrze?
Opadł na poduszkę która była za nim.
Leżeliśmy tak przez około pół godziny. Zauważyłem że Ruskowi oczy się zamykają. Odczekałem jeszcze pięć minut. Zasnął. Na Kanadę też działa XD. Przykryłem go kołdrą. Wyglądał prze słodko. Nie byłem w stanie się powstrzymać i pocałowałem go w czoło na dobranoc. Naprawdę go kocham. Zgasiłem światło.
A: Dobranoc... Skarbie :>
Powiedziałem i już miałem zamknąć drzwi kiedy usłyszałem ciche...
R: Dobranoc <3
OMG omg omg!!! Czy on to wszystko widział?! Boże... Umieram. To koniec. Koniec naszej przyjaźni. Ogarnie, że jestem gejem i wyjdzie... 😭

TIME SKIP

Przebrałem się. Siedziałem przy stole w kuchni i przeglądałem instagrama. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie... Czekam aż Rosja wstanie... Ale z drugiej strony nie chcę żeby wstawał... Nagle usłyszałem ciche kroki po schodach... A p-potem trzask. Wstałem od stołu i podbiegłem do schodów. Na ziemi koło nich zobaczyłem Rosję. Był zwinięty w kulkę i trzymał się za brzuch. Przecież on musi być koszmarnie głodny.
A: Czekaj pomogę Ci...
Pomogłem mu wstać. Oparł się o mnie i w taki sposób doszliśmy do salonu. Położył się na kanapie. Był blady jak nigdy...
A: Rosja co ci?!
R: Mmmmm... J-jeść...
Jęknął. Czyli miałem rację. On autentycznie umiera z głodu! Wbiegłem do kuchni z impetem i zacząłem przygotowywać posiłek najszybciej jak mogłem. Zrobiłem najprostrzą i chyba najlepszą rzecz w tej sytuacji... KANAPKI (XD). Było ich dużo. Położyłem je na talerzu i wróciłem do salonu. Rosja z każdą minutą był coraz bielszy. Jego kolory blakły. Usiadłem koło niego i po stawiłem talerz na stoliku. Usiadł opierając się o moje ramię. Wziąłem z talerza jedną z kanapek i podałem mu w rękę.
A: Tylko jedź powolutku bo jak zjesz za szybko to zwymiotujesz...
R: ...
Powoli zaczął jeść. Dopiero teraz zauważyłem jaki on jest chudy. To szkielet nie człowiek?!
A: Kiedy ostatnio jadłeś?
R: M-może... Em... Ponad tydzień temu?
A: No to ja Ci się nie dziwię, że tak zasłabłeś...
R: Mhm...
Skończył pierwszą kanapkę.
R: A ty nie jesz?
A: Nie jestem głodny...
R: Ja też tak zawsze mówiłem gdy Ukraina mnie o to pytała i zobacz co się stało. A z tego co widzę to ty również nie wyglądasz na kogoś kto jadł coś w ostatnim czasie.
A: Ale ja nie chcę.
R: Jak masz co jeść to jedz!
A: ...
On ma poprostu rację. Wziąłem jedną kanapkę i zjadłem ją. Po pewnym czasie skończyliśmy talerz, a Rosja zadzwonił do rodzeństwa żeby się nie martwili. Była dwunasta. A my postanowiliśmy zacząć robić obiad. Moje rodzeństwo i rodzice będą mieli niespodziankę kiedy wrócą 😏.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki. Było duuuuuuużo śmiechu. I trochę nam to zajęło. Heh. Skończyliśmy ale... Jesteśmy cali w mące.
A: No i widzisz... Przez ciebie jesteśmy  w mące.
R: Przeze mnie tak?
A: Tak.
R: O ty!
Krzyknął i zgarnął trochę mąki z blatu po czym sypną nią we mnie.
A: Ah! Ta zniewaga krwi wymaga!
I tak zaczęła się legendarna wojna na mąkę. Heh. Teraz wyglądaliśmy jak duchy. Nagle ktoś otworzył drzwi do domu. To był Australia.
Au(Australia) : Aaaaaaaaaa duchyyyyyyyy!!!!!
Wrzasnął. Rosja spojrzał na mnie z leny facem na twarzy. On chyba czyta mi w myślach. Zaczęliśmy gonić Australię, a ten piszczał jak mała dziewczynka uciekając przed nami. Dopiero gdy reszta mojego rodzeństwa wróciła okazało się, że tak naprawdę nie jesteśmy duchami. Był wpi*rdol od Australii ;-; zjedliśmy naleśniki ^^ graliśmy na konsoli i w twestera. Ah. Fajny dzień. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Rosja musiał wracać do domu. No cóż. Spakowałem mu do jakiejś reklówki trochę jedzenia i oczywiście kilka naszych naleśników. Stał już przy drzwiach, a ja wraz z nim.
A: Toooo do zoba-
Nie zdążyłem dokończyć ponieważ on m-mnie pocałował?! OMG!!! Ale się jaram! Odkleił się ode mnie. Uśmiechnął się.
R: Heh... Dzięki za wszystko. Pa pa.
Powiedział otwierając drzwi.
A: P-pa pa...
Powiedziałem z burakiem na twarzy. Wyszedł. O/////O stałem tam jeszcze przez 10 minut i jedyne co potrafiłem z siebie wydobyć to ciche...
A: OMG :>

_________________🌹🌹________________

~771 słowa~

Sorki za małą przerwę 😅🌹
Do następnego ~ :>

,, Życie to nie bajka &quot;~rusame 🇷🇺🇺🇲~ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz