2. Od 21 lat...

479 20 21
                                    

–Dzięki za gościnę, naprawdę.– uśmiechnął się szeroko, kiedy wychodził. Przytulił się jeszcze z każdym na pożegnanie i wyszedł z domu.

Pojechał do siebie, gdzie wziął szybki prysznic i ubrał się w dość eleganckie ciuchy.

Poszedł na piechotę do kawiarni, niedaleko której mieszkał. To była ta kawiarnia, w której dwa dni temu prawdopodobnie widział Jimina. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać. Niestety, nikogo nie było. Usiadł przy stoliku, z którego było widać całą kawiarnię.

Siedział tam dość długo, ale tak jak powiedziedział, będzie tam siedział tak długo, aż go nie zobaczy.
W międzyczasie podeszło do niego kilku kelnerów z pytaniami takimi jak "Chce pan coś zamówić?" "Czy wszystko w porządku?" i innymi takimi.

W końcu zauważył znajomą mu twarz. Niski mężczyzna o kobiecej urodzie wszedł do kawiarni i od razu skierował się na zaplecze.

–Jednak dobrze widziałem...– szepnął sam do siebie. Jego serce przyśpieszyło tempa. Po kilku minutach ujrzał różowowłosego przy kasie.

Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dlatego, żeby się upewnić, wstał z krzesła i powolnym krokiem podszedł do kasy.

–Dzień dobry. Co dla pana?– do jego uszu dotarł melodyjny, radosny głos. Uśmiechnął się sam do siebie. Dawno nie słyszał tego pięknego głosu.

–Czy może zastałem pana Park Jimina?– spytał usmiechnięty.

–K-Kookie...– szepnął, zakrywając usta dłonią.– Nie wierzę, że cię widzę.– do jego oczu napłynęły łzy, które zaraz szybko starł.– Skąd wiedziałeś?

–Wszędzie poznam ten uśmiech.– zaśmiał się, nie mogąc oderwać wzroku od różowowłosego. Miał ochotę go teraz przytulić i nigdy nie wypuścić.

–Wybacz, nie mogę teraz rozmawiać. Przyjdź około 21 pod kawiarnię, obiecuję, że porozmawiamy.– powiedział z uśmiechem.

–Nie. To ty przyjdziesz do mnie. Daj mi kartkę i długopis.– poprosił. Mniejszy zdziwiony, podał mu to, o co prosił, a brunet zapisał swój adres na kartce, zgiął ją na 4 i oddał różowowłosemu.– Stąd to jakieś pięć minut drogi pieszo. Będę na ciebie czekał. Tylko błagam, przyjdź.

–Będę na pewno.– uśmiechnął się szeroko, chowając karteczkę za etui telefonu, żeby nigdzie jej nie zgubić.– Zamawiasz coś?

–Shake truskawkowy poproszę. I jeśli możesz, to dla ciebie też bym poprosił.

–Przykro mi Kook, muszę pracować.– westchnął smutno.

–Oj no chyba nie karzesz mi tego pić samemu? Daj się skusić, proszę...– uśmiechnął się do niego słodko.– 10 minut, dobrze?

–Niech ci będzie. Ale jak szef przyjdzie, a ja będę sobie siedział przy stoliku, to mnie wywali, a lubię tą pracę i uwierz, że nie chcę tego.– zaśmiał się.

–Ehh, w porządku. Weź sobie też coś i zapisz mi do rachunku.

–No weź, ja zapłacę za swoje.

–Nie ma takiej opcji. Ja płacę i koniec.

–W ogóle się nie zmieniłeś przez te 20 lat...– zaśmiał się, nabijając na kasę 2 shake'i truskawkowe.

–Ty za to nie do poznania. Pamiętam cię jako chodzącą depresję. Jeszcze w długich włosach.– zaśmiał się.

–Aigoo, nie przypominaj...– zrobił smutnął minkę.– 12 złotych.– powiedział, po wbiciu w kasę zamówienia. Brunet podał mu pieniądze i odebrał paragon, wracając do stolika.

"Just one day" || Jikook ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz