Harry czuł się już dużo lepiej , może to magiczna mikstura Remusa , który przyszedł do niego rano, a może po prostu jego organizm się ogarnął. Nie miał pojęcia , ale ważne , że mógł spokojnie wyjść z łóżka i przechadzać się po mieszkaniu. Był zadowolony i zaplanował nawet spotkanie z Georgem w sklepie.
- Moja głowa - jęknął Draco , biorąc tabletkę przeciwbólową i zapijając ją malinową herbatą.
- Trzeba było nie pić - skomentował Fred , okazyjnie przygotowując śniadanie. ( Aka spalona jajecznica )
- Nie moja wina , że każdy pił.
- Ja nie piłem , Cedrik , Longbottom , Nott , Thomas też nie pili. Ale ty i Seamus musieliście pić , potem Blaise musiał nieść go do mieszkania. Ciekawe , kiedy się zejdą.
- Zabini pił.
- Jeden kufel. Draco , ty wypiłeś cztery i jeszcze dwie kolejki ognistej.
- Ugh , nienawidzę jak masz rację - fuknął blondyn i rzucił się na kanapę.
Potter ubrał buty i kurtkę , po czym krzyknął tylko szybkie " wychodzę!" i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Po drodze wpadł na Lunę , która szukała swoich butów.
- Hej , pomóc Ci? - zagadnął , zatrzymując się.
- Nie musisz , myślę , że moje buty są gdzieś tam - wskazała na sufit.
- Oh, pomogę Ci. Kto ciągle je kradnie ?
- To oczywiste , chochliki.
- Chochliki?
- Takie małe skrzatki , założę się , że grasują tu gdzieś i śmieją się ze mnie.
Po parunastu minutach szukania , buty znalazły się na wysokiej belce nas stołówką. Potter nie skomentował wymysłów dziewczyny na temat skrzatów.
- Dziękuję Harry ! - zawołała i poszła w tylko sobie znaną stronę.
Chłopak spojrzał na telefon . Za osiem minut miał być w sklepie , a zanim wyjdzie ze szkoły minie ich połowa. Dosłownie połowa , bo drzwi frontowe były dwa korytarze stąd i nawet w biegu nie zdoła przejść ich tak szybko. George czekał w sklepie , w końcu i tak go prowadził, więc małe spóźnienie niczego nie zmieni.
= 19 minut później =
Harry wbiegł do sklepu , o mało nie taranując przy tym grupki dzieci , które wybierały zabawki na półkach.
- Spóźniony o 20 minut.
- Pomagałem Lunie.
- Luna?
- Lovegood - dodał.
- Ah, ta od świrniętego zegarmistrza - stwierdził i usiadł na krześle - od czego zacząć , myślę, że pasuje się rozliczyć jeśli chodzi o niektóre produkty - szybko przekreślił z listy kilka rzeczy i podliczył sumę - 4 tysiące galeonów , poczekaj , skoczę po sakwę - George wstał i podszedł do kasy. Harry szybko zapodał temat , który uważał za najbardziej interesujący :
- Jak ci mija z Angeliną ?
- Nie jest źle , wiecznie narzeka , że psuje sobie życie tym biznesem , ale tylko tyle.
- Sklep przynosi zyski ,poza tym lubisz to robić.
- Taa , jak o rodzinie mowa , jak tam Fred. Ostatnio widziałem się z nim , chyba , miesiąc temu.
- Przygruchał sobie partnera.
- Ha , wygrałem zakład , że Fred jest gejem - krzyknął. Po chwili z zaplecza wyłonił się Percy, który dorywczo pomagał w sortowaniu rzeczy w składziku.
CZYTASZ
Róże ... i on || Tomarry
FanfictionCodziennie dostawał róże , zawsze leżały na oknie... Nie wiedziałby , że to on jest jego wielbicielem ale przypadkiem zauważył , jak wrzuca bukiet na jego okno. Uwaga! Boy x Boy , NIELICZNE przekleństwa , zmieniony wiek. Okładka wykonana w Canva...