Jedenasty bukiet , jedenasta niewiadoma

1.3K 85 58
                                    

(Chyba tak jakby zapomniałam wspomnieć,Dumby ma około 40 lat więc jest jeszcze ładny )

Harry spojrzał na siebie w lustrze, właśnie wychodził do klubu aby spotkać się z Ginny. Dziewczyna napisała , że już czeka na miejscu. Założył luźną bluzę i dresy , na to narzucił czarną kurtkę i oczywiście czapkę.

Jakieś dwadzieścia minut z hakiem zajęło mu dojście na miejsce. Szybko odnalazł w tłumie Weasleyównę , która siedziała przy stoliku. 

- Hej Harry , zamówiłam nam drinki. 

- Wiesz , że nie piję - mruknął oraz w myślach dopowiedział "chyba".

- Oh , no daj spokój. Jeden drink.

- Niech będzie. Więc co chciałaś? - zapytał i wziął łyk napoju. 

- Przeprosić cię...

Ginerwa zaczęła swój słowotok , który z każdym momentem wydawał się coraz mniej wyraźny. W  końcu całkowicie się zamazał , a głowa chłopaka uderzyła o stolik. 

- Gratuluję , moje dziecko. 

- Teraz pieniądze. 

Albus wyjął z kieszeni płaszcza banknoty , które podał w ręce dziewczyny. Sam wziął Pottera w stylu panny młodej i zaniósł do auta. Odpalił silnik , po czym ruszył przekraczając dozwoloną prędkość. 

= 2 dni później | dom Albusa i Gellerta = 

- Oszalałeś, czemu ja w ogóle się z tobą zadaję?!- krzyczał Grindelward.

- Za tego chłopaka dostaniemy masę pieniędzy. 

- To jest , do kurwy nędzy , dziecko! Popieprzyło cię!

- Uspokój się , jak zobaczysz ile nam za niego zapłacą to zmienisz zdanie - próbował przekonać męża. 

- Po co ci te pieniądze?! No po co?! Mam dobrze płatną pracę , utrzymuję całą tę posiadłość! Potrzebujesz , żebym ci coś kupił ? Pobraliśmy się 20 lat temu , a ty teraz chcesz jakichś zmian?

- Chcę trochę dorobić to wszystko. 

- Branie okupu za dzieci to dorabianie?

- Jakby nie patrzeć to tak.

- Chyba sobie żartujesz - prychnął i podszedł do szafki, po czym wyjął z niej jakieś dokumenty. Rzucił kartki na stół przed partnerem - Ostrzegałem cię, jeszcze jeden taki wybryk i weźmiemy rozwód. Teraz podpisz te papiery i idź się pakuj. 

- Co ? Gell nie możesz...

- Wyjdź , nie mów , że nie ostrzegałem.

Drugi mężczyzna wstał i wyszedł , trzaskając drzwiami. 

- Przepraszam? - mruknął Harry, wynurzając się zza ściany. 

- Oh , obudziłeś się. Chciałbyś coś zjeść? - zwrócił się do chłopca przyjaźnie. 

- Chyba tak , poproszę. 

Podsunął talerz szesnastolatkowi. 

- Dziękuję , gdzie jestem? - zapytał , z pozoru spokojnie. W środku krzyczał ze złości i płakał, prawdopodobnie nigdy już nie powie " rodzicom " , że ich kocha. 

- To mój dom - zawahał się chwilę - Mam na imię Gellert.

- Harry. 

- Gdzie mieszkasz? Mój mąż Albus cię uprowadził - mruknął cicho i przewrócił oczami , gdy chłopiec przed nim się zaśmiał. Właściwie to co powiedział brzmiało absurdalnie. 

Róże ... i on || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz