Czternasty bukiet , czternasta niewiadoma

1.3K 80 42
                                    


- Nie Albusie - mruknął po raz kolejny zrezygnowany Salazar , zgryzając wargę , gdy Godryk muskał palcami jego pośladki. Tłumaczył się " Nie robiliśmy tego od dwóch miesięcy , daj mi się nacieszyć ".

- Salazarze , przecież kiedyś byliście dobrymi handlowcami!

- To było 20 lat temu. Mamy już po 50 lat i nie będziemy sprzedawać dzieci. Większość , które sprzedaliśmy znalazły na szczęście dobry dom , jednak nie będę ryzykował. Nasz syn ma 25 lat a córka 20 , żyją szczęśliwie i dopiero gdy ich przygarnęliśmy to zdaliśmy sobie sprawę , że to jest złe. Tak po prostu.

Albus spojrzał na nich wrogo. Wyciągnął z kieszeni broń.
Godryk , słuchający całej rozmowy szybko to zauważył i sam przyłożył do głowy mężczyzny pistolet.

- Jeśli zrobisz coś Sazarowi* , to odszczelę ci ten tępy łeb.

Gryffindor-Slytherin pocałował w policzek swojego męża. Po chwili wrócił twarzą do rozmówcy :

- Możesz wyjść Albusie. Pani Mrużka* cię odprowadzi.

- Oczywiście Salazarze , zapraszam Panie Dumbledore.

" Parszywi zdrajcy" pomyślał i udał się za kobietą. Wtedy do głowy wpadła mu jeszcze jedna osoba...

= Dom Potterów , rano =

Harry musiał przyznać , że Sev , tak zaczął nazywać swojego drugiego tatę , jest nie najgorszy.  Często snuł się po korytarzach , myśląc nad tym , czy pisze na kartce Żelazo a może Zajebie cię.

Chłopak jego mamy był , sztywny? Rzucał od niechcenia suche żarty , nie wdawał się w dyskusję. Był sędzią ale bez przesady. Ważne stanowisko nie znaczy , że trzeba być na ohah i ahah.

Tom obiecał , że odbierze go i pójdą na jakiś obiad. Powiedział , że zna idealna knajpę. Mimo tego  Riddle tak naprawdę zabierze go do dość kosztownej restauracji ale o tym nie wie i nie będzie strzelał fochów , że to chłopak za niego płaci.  Harry nie lubił gdy ktoś na niego wydawał pieniądze. 

Więc ubrał się ładnie i czekał na chłopaka przed domem. Tom przyszedł do niego i wręczył mu kwiaty. Nie były to róże , a niezapominajki. Marvolo nie był głupi , gdyby kupił róże , jego mały książę mógłby się domyślić. A tego nie chciał , nie , że był tchórzem. On po prostu czekał na odpowiedni moment. Otworzył przed Harrym drzwi do auta i zaprosił go do środka. 

Szofer wiózł ich dość szybko , jednak nie przekraczając dozwolonej prędkości. Może Tom mu trochę groził , ale liczył się efekt prawda?

Dojechali na miejsce i Harry upierał się , aby zostać i powiedział , że jest kłamcą bo miała to być knajpka a nie pięciogwiazdkowa restauracja.  Ostatecznie dał się wyciągnąć z auta , bo Riddle obiecał mu ciasto marchewkowe ( nawiasem mówiąc, Potter je uwielbiał ).

- Tom to wszystko jest za drogie. 

- Ja płacę Harry , więc wybierz co chcesz.

- No o to chodzi! Gdybym ja sam płacił za siebie to bym wziął sobie coś.

- A co byś wziął? - " skoro nie po dobroci , to podstępem " pomyślał.

- Myślę , że te sałatkę z krewetkami i może ośmiornicę , mam na myśli , nic takiego zwykłego - po chwili przymrużył oczy - Zrobiłeś to celowo , nie wierzę , że dałem się nabrać. Jesteś kretynem , wychodzę. 

- No to nie będzie ciasta marchewkowego i celibat na pocałunki. Miesięczny.

- Jesteś okropny!

Róże ... i on || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz