Rano wstał pierwszy, ku mojemu zdziwieniu spał na kanapie. Mruknął coś pod nosem że o dziesiątej przyjedzie po nas taksówka, która zawiezie nas na Międzynarodowe Targi Biznesu.
Na moje pytania odpowiadał tylko: "mhm" ewentualnie "ehe". Jak sprzecznym człowiekiem trzeba być by zachowywać się tak jak Matthew? Jeszcze dwanaście godzin temu jego dotyk przyprawiał mnie o szaleństwo, a teraz nie odezwie się do mnie nawet słowem? W tym momencie mam go już po dziurki w nosie. Robię co muszę. Jedziemy na te cholerne targi oczywiście w ciszy, na szczęście nie całkowitej. W tle gra radio a taksówkarz nuci sobie pod nosem. Gdyby nie to, jestem pewna, że mój wewnętrzny krzyk byłby słyszalny.
Na miejscu robię wszystko by go unikać, bo skoro on postanowił się do mnie nie odzywać to po co mam przejmować się jego kwaśną miną i założonymi rękoma.
Niestety on jak ten cień podąża za mną, jest tak blisko że czuję jego pachnący miętą oddech na plecach. Zwariuję.
Obracam się na pięcie, czując jak od tego ruchu chwieje mi się szpilka.
–Możesz powiedzieć mi łaskawie o co ci chodzi? —Pytam licząc na odpowiedź z jego strony.
–Nie mam pojęcia o co Ci chodzie Lannie. —Odpowiada unikając mojego wzroku, interesując się wszystkim innym do okoła.
–No nie wiem o co może mi chodzić... —Przedłużam ostatnie słowo. – Aa, no tak może o to, że od rana bardzo chamsko mnie zlewasz, odpowiadasz mi dźwiękami zamiast słowami po tym jak wczoraj nie potrafiłeś nawet zjeść posiłku nie dotykając mnie chociażby najmniejszym palcem. Zechcesz mi to wyjaśnić? Bo najwyraźniej jestem zbyt głupia by to rozumieć. —Mówię na jednym wdechu. Kończąc czuję się jak po przebiegniętym maratonie.
–Masz narzeczonego, Lannie. –Odpowiada a ja już totalnie głupieje.
Chyba nie potrzebnie w ogóle pytałam. Co w ogóle ma piernik do wiatraka?
"Jestem dla Ciebie chujem, bo masz narzeczonego".
Największy absurd jaki słyszałam w moim życiu.
To już nie można powiedzieć : "Nie lubię Cię.", "Spierdalaj."
Niech mi ktoś jeszcze raz powie ze kobiety są te "skomplikowane", a przysięgam, że nie ręczę za siebie.
Tak bardzo utonęłam w moich rozmyśleniach, że zgubiłam mojego szefa z zasięgu wzroku.
A niech go cholera jasna.
Duży jest nie zgubi się.
–Dzień dobry. –Słyszę nie znany mi głos i obracam się do jego właściciela. Jest to średniego wzrostu blondyn pod krawatem, z bardzo łagodnymi rysami twarzy.
–Dzień dobry, w czym mogę pomóc. —Odpowiadam trochę nie pewnie, ale uśmiecham się by rozmówca nie poczuł się nie swojo.
–Zauważyłem, że dłuższą chwilę stała Pani w miejscu chyba z lekka zagubiona i chciałem Panią zaprosić do stoiska mojej firmy telekomunikacyjnej.
–Bardzo mi miło, ale ten temat niestety pojęcie mam znikome. Jestem z branży architektury. —Mówię bardzo spokojnym tonem, nie chce brzmieć wrednie przez wkurwa którego przed momentem załapałam.
–Rozumiem, ale może jednak...—Mężczyzna zatrzymuje się w połowie zdania.
–Matthew Wembley. Jest jakiś problem? — Zza moich pleców wychodzi pan bipolarny. Oczywiście staje za moimi plecami i widzę tylko jego rękę którą podaje facetowi przede mną?
–Nie, chciałem zaprosić tylko... — Tym razem ja mu przerywam i obracam głowę tak by widzieć Matta.
–Pan chciał mnie zaprosić do stanowiska swojej firmy telekomunikacyjnej, na które się zgadzam, chętnie dowiem się czegoś nowego. —Obracam oczami widząc jego arcy wściekłą minę.
–Nie pójdziesz tam, czeka na nas taksówka. —Posyła gościowi od telekomunikacji kolejne wrogie spojrzenie, kładzie mi rękę na lędźwiach i prowadzi przed siebie popychając mnie lekko do przodu.
CZYTASZ
Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")
RomanceDruga część "Opiekunka". Nie trzeba czytać. Lannie Dawson los dał wiele. Między innymi cudowną rodzinę, dobrze płatną pracę w firmie uznawanych Wembleyów oraz niesamowitego narzeczonego, którego kocha nad życie i jest w stanie zrobić dla niego wszy...