2. " Skanujące Spojrzenie "

9.2K 375 43
                                    

Wczorajszy wieczór spędziłam w miłym towarzystwie Adama, przez co dzisiaj ledwo chodzę.
W pracy mamy zebranie służbowe i wszyscy zostaliśmy poproszeni o przyjazd do firmy, pół godziny przed czasem, dlatego już od czterdziestu minut próbuję przebrnąć przez, zakorkowane ulice Chicago.

Punktualnie o 8:30 parkuję mój samochód na pod ziemnym parkingu. Płaszcz i szalik zostawiam na fotelu pasażera, by zaoszczędzić kilka minut, które musiałabym poświęcić na zniesienie rzeczy do biura.
Pięć minut później jestem już na odpowiednim piętrze. Pociągam za klamkę i wchodzę do pomieszczenia pełnego pracowników. Na szczęście nie tylko ja jestem spóźniona, bo Pana Wembleya jeszcze nie ma. Wzrokiem odnajduję Angelę, która stoi w towarzystwie żony szefa. –Podchodzę do nich i witam się, z oboma.
Melanie Wembley, już mojego pierwszego dnia tutaj powiedziała, że nie życzy sobie, by mówić do niej "Pani", głównie dlatego że nie czuję się lepsza ode mnie. Jest to kobieta w średnim wieku, na co może wskazywać jedynie jej data urodzenia, bo z wyglądu ma maksymalnie trzydzieści pięć lat, pełna energii i zawsze uśmiechnięta aż zaraża swoim entuzjazm. Ona i jej mąż tworzą idealną parę, czasami zazdroszczę jej tak idealnego związku.
Podczas rozmowy, podchodzi do nas, nie wiele młodsza ode mnie, Regin Wembley. Córka Melanie i Daniella. Mają także syna, ale nie miałam nigdy okazji go poznać. Regin oznajmia matce, że już czas.

— Przepraszam was moje kochane, ale rodzinka wzywa. – Uśmiecha się do nas i odchodzi razem z córką. Dopiero teraz zwracam uwagę, na to jak bardzo podobne do siebie są. Obie elegancko ubrane, podobnie uczesanie. Mimo różnicy wieku, mają nawet taką samą figurę.

— Na zebraniach nigdy nie ma Melanie i Regin. To musi być jakaś wyjątkowa okazja. – Angela jak zwykle szuka drugiego dna.

— A jaka mogłaby to być okazja? Trzydziestolecie firmy było rok temu. Urodziny Wembleya trzy miesiące temu a premia, na wigilię. – Mówię i obracam swój wzrok w kierunku Pana Daniella, który poprosił wszystkich o ciszę.

— Drodzy przyjaciele, pracownicy i rodzino. -– Przeleciał po pomieszczeniu wzrokiem. – Jak pewnie wiecie lub nie, mój syn, nie dawno skończył trzydzieści lat. Stary z niego koń. – Zaśmiał się. – Razem z żoną, już od kilku lat rozważaliśmy wszystkie za i przeciw, aż w końcu zdecydowaliśmy. – Zrobił przerwę, teatralne podnosząc napięcie. – Zdecydowaliśmy, że ten stary koń, jest już w odpowiednim wieku by przejąć firmę. Synu, choć do nas. – Po tych słowach na scenę wchodzi wysoki szatyn, ubrany w garnitur. Jego wzrok pozostaje spuszczony, dopóki nie staje w centrum uwagi, obok swojego ojca.

Zbieg okoliczności, ogromny zbieg okoliczności, że podnosząc swój wzrok, spogląda akurat na mnie. Przeciętnego wzrostu, stojąca z tyłu kobietę, która niczym nie wyróżnia się z tłumu. 

Jego ciemne oczy skanują mnie niczym drapieżnik swoją ofiarę. Jego pełne usta formują się w ledwie zauważalny uśmiech.
Mam wrażenie że mijają godziny, zanim jego wzrok przenosi się na resztę tutaj obecnych.

Wtedy uświadamiam sobie, że mam narzeczonego.

— Witam, nazywam się Matthew Wembley. Mam nadzieję, że będę się dobrze sprawował jako szef.
W najbliższych dniach będę chciał państwa jak najlepiej poznać. – Znów na mnie spogląda, tym razem jestem pewna, że są to tylko krótkie sekundy.


Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz