11.

2.4K 78 15
                                    

Matthew

Po tym jak odwiozłem Lannie do domu, nie było opcji żebym wrócił do siebie.
Musiałem z kimś pogadać.
Kiedy byłem na podjeździe przed dom wybiegła moja mama. Na jej twarzy malował się serdeczny uśmiech. Od kiedy się wyprowadziłem rzadko odwiedzałem rodziców. Wiem, że szczególnie mama nad tym ubolewa.
—Cześć synu ty mój. –Powiedziała najważniejsza kobieta w moim życiu.
—Hej mamo, przyjechałem pogadać. Potrzebuję twojej rady jako kobiety, niekoniecznie matki.
–Mówię przytulając kobietę. Mimo, że nie jest moją biologiczną mamą to skoczyłbym za nią w ogień. Odkąd pamiętam jest w moim życiu. Nigdy nie dała mi odczuć, że to nie ona mnie urodziła.
Weszliśmy do środka, usiedliśmy przy wyspie kuchennej a mama zasugerowała, że mogę już zaczynać.
—Jest taka dziewczyna o której nie mogę przestać myśleć, ale jest póki co poza moim zasięgiem. Wariuję na punkcie tej kobiety, jak ją widzę to nie liczy się dla mnie nic innego, mógłbym siedzieć i tylko się w nią wpatrywać. - Mówię praktycznie na jednym wdechu.
—Wygląda na to, że się zakochałeś Matt. Pogadaj z nią, powiedz jej jak się wobec niej czujesz. Może zaproś ją na jakąś randkę na początek. Dziewczyny to lubią. Jak ma na imię ta dziewczyna?- Mama jak zwykle mówi bardzo spokojnym delikatnym głosem.
Patrzę na nią bo wiem, co zaraz będzie się działo.
—Lannie.
—Nasza Lannie z firmy?
—Tak.
—Boże Matthew, przecież ona ma narzeczonego! Nie można tak! - Wiedziałem, że tak zareaguje.
—Nie jest z nim szczęśliwa. Od wczoraj nie nosi pierścionka zaręczynowego. Jak pytałem nie chciała nic powiedzieć, ale wiem, że albo już nie są razem, albo zaraz nie będą. Poza tym wobec tego co czuje jestem absolutnie bezradny, jakby tu teraz weszła, nie byłbym w stanie oderwać od niej wzroku i momentalnie zacząłbym kombinować jak mogę spędzić z nią chodź trochę więcej czasu niż zazwyczaj jest mi dane. —Synu, ty się zakochałeś. - Podsumowuje mama. A do mnie trafia to jak grom z jasnego nieba.
—Sam nie chciałem zdać sobie z tego sprawy, ale chyba właśnie tak jest. Zakochałem się i chyba szybko się nie odkocham.
—Nie musisz się odkochiwać, taka synowa jak Lannie to byłby skarb. –Mówi jakby rozmarzona.
—Taka kobieta jak Lannie to skarb sam w sobie, mamo.
Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spoglądam na ekran: Lannie
—Tak, słucham? - Mówię do słuchawki.
—Hej, chyba zostawiłam u ciebie w samochodzie mój kalendarz, widziałeś go?
—Już idę zobaczyć. - Biegnę szybko do samochodu a w głębi duszy skacze jak małe dziecko, bo znowu słyszę jej głos. —Tak, jest.
—Super, to podjadę po niego. Będzie Ci pasowało za czterdzieści minut?
—Przywiozę ci go. Właśnie wychodzę z domu rodziców. Będę za około pół godziny u ciebie.
—Naprawdę, mogę sama podjechać, to ja go tam zostawiłam, nie musisz się fatygować. - Mówi lekko zakłopotana.
—Ale chce się fatygować Lannie, czekaj na mnie. - Mówię i szybko się rozłączam.
Żegnam się z mamą i pośpiesznie wsiadam do samochodu.
To przerażające jak działa na mnie Lannie. Wystarczył jeden telefon a ja rzucam wszystko i jadę. Powoli przestaje poznawać samego siebie.

Po około dwudziestu pięciu minutach jestem pod jej blokiem. Parkuję gdzieś gdzie pewnie jest zakaz, otwieram drzwi od klatki i wbiegam po schodach. Po drodze liczę mieszkania aby napewno zapukać do dobrych drzwi,bo tylko z zewnątrz wiem które okna są od jej mieszkania.
Pukam. Nic.
Pukam drugi raz.
—Już idę. - Słyszę zza drzwi, które po chwili się otwierają.—Hej.
Patrzę na nią, nie mogę przestać. Jest ubrana w szary dres, a włosy spięte ma w koka, na jej nosie widnieją okulary, których na codzień nie nosi.
—H-hej, proszę twój kalendarz.-Podaję jej go.
—Dziękuję. Za kalendarz i za fatygę. - Robi chwilę przerwy. - Chcesz wejść?
—Nie, już późno, pojadę do domu, ale chętnie przyjmę to zaproszenie następnym razem. - Aby rozładować napięcie uśmiecham się i ruszam brwiami.
Uśmiechnęła się
—Okej, to dobrej nocy i jeszcze raz dziękuję. - Mówi.
—Zrobiłem to z przyjemnością.

Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz