5.

5.5K 287 8
                                    

Nie wiem dlaczego, ale jadąc do pracy bałam się konfrontacji z Matthew, w końcu był dla mnie miły i poświęcił swój prywatny czas by przywieźć mi kalendarz a ja zamknęłam mu drzwi przed nosem. Coś czuje, że nasza znajomość nie będzie należała do najlepszych.

Wcześnie rano Adam wyszedł do pracy, przez co niemal zaspałam, na szczęście dostałam sms-a od mojej sieci komórkowej, który uratował mi za przeproszeniem dupe. Do pracy spóźniłam się tylko raz w życiu, w pierwszy dzień. Po prostu nie doliczyłam kilkunastu minut na korki przez co miałam małe opóźnienie, na szczęście Daniell był wyrozumiały i od razu mnie nie skreślił.

Idąc już po odpowiednim piętrze w kierunku mojego biura wręcz modlę się by Matta nie było jeszcze w pracy.
Niestety nikt nie chciał wysłuchać moich modlitw i drzwi od gabinetu mojego szefa są już otwarte co równoznaczne jest z jego obecnością.
- Przyjdź do mnie zaraz.- Słyszę za plecami, Kiedy odwieszam płaszcz. Obracam się w stronę głosu Matthew. Widzę tylko jego plecy, kiedy kieruje się ku drzwią.
Zostawiam jeszcze torebkę i zdenerwowana udaje się do niego.
Siedzi przy biurku z łokciami opartymi na nim i głową spuszczoną w dół.  Drzwi jak zwykle są otworzone, dlatego by zwrócić jego uwagę, pukam w futryne.
-Wejdź. - Mówi wciąż badając najprawdopodobniej swoje obuwie, no najwyżej kolana.
- Coś się stało?- Pytam, Kiedy stoję kilka metrów przed nim, po drugiej stronie biurka.
-Właściwie to tak. -Odpowiada po chwili ciszy i w końcu na mnie patrząc. - Szykuje się kilkudniowy wyjazd służbowy. - Po tym od razu robię się spokojniejsza, że jednak nie jest na mnie zły za wczoraj.
- Rozumiem, że mam przygotować jakieś dokumenty.- Pytam a on się uśmiecha i kiwa głową.
- Właściwie to chciałem Ci powiedzieć że jedziesz ze mną. - Patrzy na mnie wyczekujaco, czekając na to co powiem.
- Ile to dokładnie dni i gdzie jedziemy?- Nie pytam nawet w jakim celu.  Nie raz byłam już na takich wyjazdach z jego ojcem, zwykle kilkudniowe konferencje.
- Cztery dni, trzy noce w Nowym Yorku.
- W porzadku. Kiedy wylatujemy?
- W poniedziałek o 10 rano, ale pozwól że po Ciebie przyjadę. 
- Mam wybór? - Mówię nieco rozbawiona jego słowami.
- Nie za bardzo. - Jego głos jest teraz bardzo zmysłowy, albo po prostu mi się wydaje.
- W takim razie pozwalam.  Czy to tyle?
- Jak najbardziej. - Mruga do mnie jednym okiem. 
O cholera flirtuje ze mną. Chyba muszę mu dać jasno do zrozumienia, że jestem zajęta.

Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz