12.

803 26 0
                                    


Wstając rano nie spodziewałam się, że jeszcze przed pierwszą kawą tak bardzo rozboli mnie głowa. Jeśli to wina niskiego ciśnienia to kawa może okazać się lekarstwem- pomyślałam. Jednak byłam w ogromnym błędzie bo po drugiej kawie bolała mnie już tak bardzo, że nie byłam w stanie skupić się na niczym, a nie mogłam sobie na to pozwolić tym bardziej, że dzisiaj w firmie odbywało się ważne spotkanie na które miałam jeszcze do przygotowania prezentację. Podpierając głowę ręką starałam się jak tylko mogłam maksymalnie wytężyć i dokończyć te kilka slajdów, ale ból był tak silny, że jedyne co byłam w stanie zrobić to zmieniać w kółko tło na takie które nie będzie razić mnie w oczy.

Usłyszałam powolne kroki idące przez korytarz. Po chwili ten ktoś się zatrzymał, bo kroki ustały, a następnie dźwięk uderzających o podłogę butów stał się coraz głośniejszy. Nie miałam nawet siły podnieść głowy żeby zobaczyć kto przyszedł.

-Lannie? - Usłyszałam głos, ale jakby przytłumiony. Wysiliłam się i powoli uniosłam głowę do góry. -Dobrze się czujesz? Jesteś bardzo blada.

Matthew.

-N..n...ic mi nie jest, trochę boli mnie głowa nic takiego.-Miałam wrażenie, że wypowiedzenie tego zdania zajęło mi wieczność.

-Lannie, tak nie wygląd osoba, którą trochę boli głowa, idź do domu, odpocznij.

-Nic mi nie jest, naprawdę. Pozwól, że skończę robić prezentację na dzisiejsze spotkanie z inwestorem.- Powiedziałam starając się aby mój ton brzmiał jak najbardziej normalnie.

-Skoro nic Ci nie jest to wstań proszę. - Mówi ze spokojem, w jego głosie słyszę troskę, albo po prostu mi się wydaje, bo mój mózg ledwo teraz funkcjonuje.

-Po co?- Spoglądam na niego.

-Proszę, po prostu wstań z krzesła.- Powiedział ostrzejszym tonem. 

Zrobiłam to i pech chciał, że zakręciło mi się w głowie i to na tyle mocno, że gdyby nie silne ramie oplatające teraz moją talię, leżałabym już na ziemi.

Odważyłam się otworzyć oczy, ujrzałam oczywiście Matta i to niebezpiecznie blisko. Jego twarz znajdowała się nie więcej niż dziesięć centymetrów od mojej. Wpatrywał się badająco w moje oczy, następnie przyglądał się skórze, aż jego wzrok wylądował na moich ustach na kilka sekund. Ustawił mnie na ziemi, tak delikatnie, że gdyby moje oczy nadal były zamknięte nie poczułabym różnicy. Poczułam ją, gdy zrobiło mi się zimno w miejscu gdzie przed chwilą była jego ręka. 

Złapał mnie za rękę na ułamek sekundy i puścił. 

-Jedziemy do szpitala, Lannie. Jesteś odwodniona i to bardzo. Chodź. - Ponownie złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął za nią w swoją stronę. To jednak wystarczyło żebym się zachwiała. Znowu położył swoją rękę na mojej talii z tą różnicą, że teraz moje ciało niemal przylegało do niego, nasze klatki piersiowe dzieliły może dwa centymetry

-Co to, to nie. Napije się wody i wszystko wróci do normy. 

-To nie takie proste, musisz dostać kroplówkę i przede wszystkim wypocząć. Zawiozę Cię i nie zniosę sprzeciwu, więc proszę złam się mnie i zjedźmy windą na parking.

-A co z prezentacją i spotkaniem? Spotkanie za godzinę a brakuje przynajmniej dwóch slajdów.

-Jebać to, teraz interesuje mnie tylko to, żebyś lepiej się poczuła.- Powiedział stanowczo patrząc mi w oczach w których widziałam ogromną troskę, taką której nigdy nie doznałam. Nawet ze strony mojego narzeczonego. Byłego narzeczonego.

-Okej, jedźmy.

Nie musiałam długo czekać na reakcję Matta. Zaczął mnie prowadzić do windy. Następnie do auta, gdzie dosłownie wsadził mnie na miejsce pasażera. Okrążyła auto i wsiadł na miejsce kierowcy. Zaczął coś grzebać w telefonie i po chwili przyłożył go do ucha.

-Cześć, dasz radę podjechać do firmy? Mam ważne spotkanie, ale wypadło mi coś ważniejszego i nie mogę tam być.- Nastała chwila ciszy. - Tak. Okej. Dzięki tato.- Rozłączył się. 

-Załatwione, ojciec podjedzie do firmy i stawi się za mnie na spotkaniu. - Powiedział patrząc w moją stronę, odpalił auto i ruszył.

-A prezentacja? - Pytam i czuje jakby mnie pokarało bo głowa zabolała mnie jeszcze mocniej.

-Mówiłem już, Lannie. To kompletnie się teraz nie liczy. W tym momencie dla mnie liczysz się tylko ty i to żeby została udzielona ci odpowiednia pomoc. 

Tylko ty. 

Tylko ty.

Te słowa obijały mi się w głowie całą drogę do szpitala. Co kilka minut Matt spoglądał na mnie sprawdzając chyba czy nie zasnęłam. 

Nie zasnęłam, chociaż strasznie bym chciała choć chwile nie czuć tego bólu.

Gdy zajechaliśmy na miejsce, spojrzał na mnie troskliwie, przejechał palcem po mojej dłoni.

-Masz bardzo słabe krążenie. Lodowate ręce. - Powiedział i wyszedł z auta, po chwili otworzył moje drzwi i pomógł mi wyjść podając mi rękę. Złapałam ją. Była to najcieplejsza i najmilsza w dotyku ręka jaką kiedykolwiek dotykałam. Stając na równych nogach znowu ugięły mi się kolana i znowu zostałam uratowana przed upadkiem. 

Tym razem Matthew poszedł o krok dalej. Nie pytał. Nie ostrzegł mnie. Po prostu drugą ręką złapał mnie pod kolanami i uniósł jak pannę młodą, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby nie popatrzeć na niego z tej perspektywy.  Nie zauważyłam wcześniej, że ma na szyi pieprzyka. Że ma delikatnie garbaty nos. To wszystko czyniło go bardzo atrakcyjnym.

Matt wniósł mnie aż to rejestracji, gdzie idealnie opisał co mi jest. Dostał dokument który miałam wypełnić. Podał mi długopis. 

Zgoda na operację w razie potrzeby ratowania życia. 

Zgoda na to i na tamto.- Podpisałam wszystko.

Zatrzymałam się na: Osoba upoważniona do przebywania z pacjentem. 

Osoba upoważniona do otrzymania informacji o stanie zdrowia. 

Matthew chyba to zauważył.

-Tutaj musisz wpisać imię i nazwisko. 

-Tak, wiem ale chyba zostawię puste. Nie chcę, żeby martwili rodziców.

-A narzeczony? - Nawet jakby był, to miałby dziesięć innych rzeczy do roboty niż siedzenie tu ze mną.

-Już go nie mam, więc chyba nie mam co wpisać. - Mówię oschle i bez uczuć.

Na twarzy Matta zobaczyłam jakby delikatny uśmiech na to co powiedziałam. 

-Ja tu z tobą posiedzę, wpisz mnie. Będę mógł z tobą zostać, dotrzymać ci towarzystwa.- Mówi patrząc mi prosto w oczy. - I tak planowałem poczekać aż cię wypuszczą.

-Okej.- Nie wiem czemu się zgodziłam, ale na pewno nie chce siedzieć tu sama.

Ręka mi się trzęsie gdy piszę jego imię.

Matthew.





Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz